sobota, 23 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 7

Smutny to koniec osoby, która będąc narzędziem w rękach Boga znacząco przyczyniła się do wyzwolenia swojej ojczyzny.
 
Zwykły lud jednak nie zapomniał o niej. Jej militarne dokonania były bezsporne. Niewielu też uwierzyło w jej nieczyste moce. Pod naciskiem opinii publicznej, kilka lat po wykonanym wyroku, król Karol, razem z duchowieństwem rehabilitował Joannę oświadczając, że była to święta osoba, nie mająca nic wspólnego z nieczystymi mocami. Na oficjalną kanonizację trzeba było jednak czekać aż do roku 1920, wiele stuleci po jej śmierci. Los czasem objawia się w bardzo pokrętny sposób.

Czy musiało do tego dojść, zwłaszcza w świetle jej boskiego kierownictwa? Pewnie musiało, skoro doszło. Związanych jest z tym kilka aspektów. Nie ulega na przykład wątpliwości, że siedemnastoletnia dziewczyna sama od siebie nie byłaby w stanie tego wszystkiego dokonać. Bóg często wybiera właśnie takie osoby, aby już po nich było widać, że oni sami, bez boskiego kierownictwa niczego nie byli by w stanie zrobić.

Często także Bóg ciężko doświadcza przyszłych świętych, łącznie z męczeńską śmiercią, aby przekonać się, czy w obliczu zagrożenia życia osoba ta nie wyrzeknie się Go, lub nie będzie Mu złorzeczyć. Należy pamiętać, że tutaj na ziemi jesteśmy tylko na chwilę, że nasze właściwe miejsce jest w życiu wiecznym, dlatego osoby które w taki sposób potwierdzą swoją wierność Bogu będą przez Niego w życiu wiecznym szczególnie umiłowane. 

Pozostaje także kwestia pychy Joanny, o której już wspominaliśmy. Niebiańskie głosy przecież nakazywały jej powrót do domu. Nic tak źle nie działa na Boga jak pycha człowieka, zwłaszcza jego wybrańca, i zaraz w sposób dotkliwy karze takiego człowieka, często przez bardzo długi czas. Nie można także dziwić się ludziom, którzy z różnych przyczyn, często w obawie o swoje życie nie zrobili nic aby wyrwać Joannę d'Arc z rąk jej prześladowców. Ludzie przecież często są niewdzięczni nie tylko wobec Boga, ale także wobec siebie nawzajem. 

wtorek, 19 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 6

Wznowił więc swe przesłuchiwania i tortury szukając nowych faktów, za pomocą których mógłby ją mimo to skazać na śmierć. Umieścił ją w zwykłej, angielskiej celi przeznaczonej dla przestępców, której strzegli zezwierzęceni, sadystyczni strażnicy, którzy wielokrotnie bili ją do krwi i napastowali seksualnie. Miało to na celu złamanie jej psychicznie. Ze strony biskupa było to celowe działanie, gdyż ludzi oskarżonych o wykroczenia religijne nigdy nie trzymano w zwykłym więzieniu, tylko zawsze w bezpiecznej, kościelnej celi. 

Bardzo szybko znalazł on sposób, aby ponownie oskarżyć ją o herezję. Joanna bowiem, odkąd założyła zbroję, ubierała się po męsku, aby łatwiej było jej walczyć i jeździć konno. W stroju męskim przebywała także w więzieniu. Uznał więc on, że noszenie przez nią męskiego stroju jest oznaką herezji i czarnoksięstwa. Joanna zgodziła się więc nosić suknię, ale ilekroć ją ubierała, strażnicy usiłowali ją zgwałcić. Na powrót więc zaczęła nosić spodnie. Dla biskupa był to niezbity dowód na to, że wracając ciągle do spodni Joanna jest niepoprawną heretyczką. 

Knowania przeciwko niej w końcu zmogły ją. Przestała wypierać się swoich głosów i jawnie zaczęła twierdzić, że to Bóg prowadził ją podczas walk. Jeżeli ma zginąć, to przynajmniej w prawdzie, z imieniem Boga na ustach.

Joannę skazano za herezję na podstawie tych samych faktów, dzięki którym wcześniej uznawano ją za świętą. Oto jeden z przykładów: Kiedy pewnego dnia podróżowała z królem i całym dworem do miasta Lagny sur Marie, w drodze wybrała się do wiejskiego kościoła. Tam przyniesiono jej noworodka, który urodził się martwy. Matka błagała Joannę, której sława była już szeroko znana, o wstawiennictwo i modlitwę do Boga, aby choć na chwilę przywrócić dziecku życie, aby można było go przynajmniej ochrzcić. Joanna zgodziła się. Po krótkiej modlitwie noworodek poruszył się i ziewnął. Ochrzczono go i zaraz potem umarł. Wtedy uznano to za cudowne wstawiennictwo Joanny, teraz, na procesie było to traktowane jako dzieło czarnej magii. 

Ta jawna niesprawiedliwość i fałszywe oskarżenia, które doprowadziły Joannę na stos sprawiły, że w późniejszym czasie angielscy i francuscy możni panowie, którzy brali w tym procederze udział, często kazali wymazywać swe nazwiska z dokumentów rozprawy.

Na placu miasta wzniesiono wiele platform, z których zgromadzeni widzowie mieli dobry widok na stos, na którym za chwilę miała spłonąć Joanna. Po chwili przywiązano ją do słupa i podłożono ogień. Do samego końca był przy niej mnich i spowiednik, który wspierał ją w czasie procesu. Joanna poprosiła o krzyż. Angielski żołnierz złożył w poprzek dwie gałęzie i dał jej, by przyłożyła do piersi. W tym czasie spowiednik przyniósł z pobliskiego kościoła złoty krzyż używany w czasie procesji i trzymał jej przed oczami aż wyzionęła ducha. 

piątek, 15 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 5

Właśnie zmierzała na pomoc miastu Compiegne, które leżało na drodze nacierającej armii angielskiej. Zanim dotarła na miejsce oswobodziła z rąk Burgundczyków, sprzymierzeńców Anglii, wioskę Margny. Tam została otoczona przez połączone wojska Anglików i Burgundczyków. Zdołała się jednak ze swoimi żołnierzami przedrzeć w kierunku miasta, ale komendant miasta z obawy przed anglo-burgundzką armią podniósł zwodzony most i zaryglował miasto na cztery spusty. Joanna znalazła się w potrzasku. 

W walce z przeważającymi siłami wroga została wzięta do niewoli przez jednego z rycerzy luksemburskich, który jako trofeum wojenne, za ogromną jak na tamte czasy sumę dziesięciu tysięcy funtów w złocie, odsprzedał ją zaraz Anglikom. Było to dla nich zwycięstwo symboliczne. Złamali -jaki im się wydawało- podporę francuskiej armii. Teraz mogli pokonać ich w uczciwej walce. Ale pomylili się. Machina wyzwoleńcza była na pełnych obrotach i nie dało się już jej zatrzymać. Niedługo potem zakończyły się walki trwające prawie sto lat, a Anglicy powrócili na swoje bezpieczne wyspy. Dalsze losy Joanny są równie niezwykłe i nieoczekiwane jak jej dotychczasowe życie.

Dziewica orleańska
Jeden z obrazów ukazujący pojmanie Joanny d'Arc
 
Odkupiwszy Joannę d'Arc, diablicę jak o niej mówili Anglicy, umieszczono ją w więzieniu biskupa Cauchona, dla którego blask złota był milszy od służby Bogu. Joanna nie spodziewała się takiego finału swojej misji. Dostanie się w ręce Anglików było dla niej ogromną hańbą. Spodziewała się po nich wszystkiego co najgorsze. 

W tym momencie pojawia się w jej życiu kolejne niezwykłe zdarzenie. Otóż, wyskakuje ona z okiennicy dwudziestometrowej wieży, w której była przetrzymywana i przeżywa upadek. Nie wiadomo dokładnie czy była to próba samobójcza, czy chęć ucieczki, ale jedno jest pewne: nie udało się. Została dostrzeżona przez wartowników i pojmana. Niedługo potem okazało się, że Karol VII, który zawdzięczaj jej swe królestwo nie zamierza zrobić nic, aby jej pomóc. Jeżeli nawet nie czuł się militarnie na tyle silny aby ją odbić, mógł przecież wykupić z rąk Anglików, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, ale tego nie zrobił.

wtorek, 12 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 4

Po kliku drobnych zwycięstwach przyszedł czas na zdobycie najsilniejszej twierdzy, którą broniły doborowe oddziały angielskie. Anglicy odpierali ataki Francuzów zadając im dotkliwe straty. Kiedy Joanna wdarła się na wały została ugodzona grotem z kuszy, który przebił jej szyję i utkwił w barku tuż powyżej piersi. Choć to wydaje się niewiarygodne, wyrwała grot i na powrót podjęła walkę. Co ciekawe, przed bitwą miała widzenie, że zostanie ranna w walce. Treść tego widzenia była znana wielu ludziom, między innymi królowi i kliku dworzanom. 

Pomimo heroicznej, czternastogodzinnej walki i sporych stratach, nie było szans na zdobycie twierdzy. Wtedy Joanna zażądała zwołania narady. Po krótkiej wymianie zdań z wojskowymi zatopiła się na osobności w półgodzinnej modlitwie. Następnie, jakby z nową mocą wróciła do walki zbierając wokół siebie wyczerpanych żołnierzy. W nich także weszła jakby nowa moc. Udało im się przerzucić prowizoryczny most przez fosę i podpalić most zwodzony prowadzący do twierdzy. W ten sposób Anglicy nie mieli drogi ucieczki. Wzięci w dwa ognie, po wielu trudach, w końcu poddali się.

Po wyzwoleniu Orleanu Joanna otrzymała przydomek „Dziewica Orleańska”, a jej sława rozniosła się wśród Francuzów i Anglików. Pierwsi widzieli w niej wysłanniczkę Boga, a drudzy narzędzie szatana. Wszyscy zaczęli liczyć się z jej zdaniem, chociaż nadal większość decyzji wojskowych podejmowali między sobą król z wielmożami. Joanna jednak często zmieniała plany bitew, kierując się tym, co nakazywały jej wizje. 

Z pewnością jej nieocenioną rolą była legenda, która wokół niej urosła. Dodawała ona mocy i odwagi Francuzom, a umniejszała jej żołnierzom angielskim. Po dotychczasowych doświadczeniach, kiedy Joanna występowała przed szereg nawołując załogę kolejnej twierdzy do poddania się, nagle strach blady padał na odważnych do tej pory żołnierzy. Wcześniejsze tego typu apele źle kończyły się dla ich pobratymców przeciw którym wyszła Joanna ze swym wojskiem. Odzyskiwanie kolejnych miast zajętych przez Anglików stało się bardzo łatwe.

Bardzo szybko więc żołnierze Joanny utorowali drogę następcy tronu do Reims, starodawnego miasta, w którym od wieków koronowali się królowie Francji. Tu też nie długo potem koronował się Karol, przyjmując imię Karola VII. Zadanie Joanny wyznaczone przez Boga zostało zakończone. Głosy nakazywały jej teraz powrót do domu, do rodziny. Pod namową króla i ministrów walczyła jednak dalej. To był błąd, jak się potem okazało za cenę jej życia. 

Nie można sprzeciwiać się woli Bożej. Joanna ewidentnie uniosła się pychą. Jak to, ona, bohaterka narodowa, w połowie walk o wyzwolenie ojczyzny ma teraz zostawić wszystko i wracać do domu, na wieś? To takie niesprawiedliwe. Od samego początku było jej oznajmione, że jej zadaniem jest doprowadzenie Karola na tron Francji. Na tym jej rola miała się zakończyć. Dalej o państwo miał zadbać jej król, Karol VII. Joanna postanowiła inaczej, co wkrótce drogo ją kosztowało.

Karol VII
Koronacja Karola VII                                               fot. Wikimedia

piątek, 8 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 3

Kiedy Joanna weszła do sali, zignorowała mistyfikatora i natychmiast podeszła do prawdziwego następcy tronu. Nieodpowiednio do swego stanu odezwała się do Karola tak, jakby na co dzień obcowała z królami i książętami. 

Powiedziała mu, że przysyła ją Pan Bóg jako pomoc. Dzięki niej pokona wojska angielskie i zostanie królem Francji, gdyż tylko on jest jedynym prawowitym następcą tronu. Karol z początku wypierał się, wskazując na przebranego króla, jako prawdziwego jednak Joanna odparła, że nikt inny tylko on jest królem Francji. Próba ta nie przekonała go jednak w pełni, a jego dworzanie podzielili się na zwolenników i przeciwników Joanny. Postanowił więc porozmawiać z nią na prywatnej audiencji. Podobnie jak wcześniej kapitan, chciał jakiegoś dowodu lub znaku, że jej wizje pochodzą od Boga

Joanna dała mu go. Opowiedziała mianowicie o jego sekretnej modlitwie, w której codziennie prosił Boga o jakiś znak na potwierdzenie, że nie jest bękartem, ale ma pełne prawo do zasiadania na tronie Francji. O tej praktyce nikt nie wiedział, nawet jego najbliżsi doradcy. Wspomina o tym zresztą sam król w późniejszym czasie, kiedy zbierano relacje ludzi na jej temat. To go przekonało, choć polecenie z Nieba było dosyć niezwykłe. Miał dać pod dowództwo Joanny sześć tysięcy żołnierzy, uzbroić ich i obiecać, że od tej chwili poświęci siebie i swe królestwo Bogu. 

Król zgodził się na wszystko, pomimo ostrych sprzeciwów wielmożów, którzy nie wyobrażali sobie, aby ktoś bez militarnej wiedzy, a na dodatek kobieta w tak młodym wieku, mógł prowadzić wojsko do walki, ktoś kto jawnie zapowiadał, że to Bóg będzie ich prowadził i o wszystkim decydował. Czysty absurd. Jednak król był nieugięty. 

Aby rozwiać wszelkie wątpliwości poddano Joannę kolejnemu badaniu księży i uczonych, czy aby rzeczywiście pochodzi ona od Boga. Wszelkie próby fizyczne i duchowe, razem z wywiadem w jej rodzinnej wiosce wypadły pomyślnie. Nie znaleziono niczego co mogłoby zaprzeczyć jej boskiemu posłannictwu.


Na wniosek dowódców wojskowych przydzielono Joannie doświadczonego wojaka, który został jej adiutantem i doradcą. Wyposażono ją w nową zbroję, oraz sztandar, pod którym miał prowadzić swoich żołnierzy do boju. Otrzymała także wspaniały miecz od króla, ale nie przyjęła go. Zażądała starodawnego miecza zakopanego w kościele św. Katarzyny, o którym powiedziały jej niebiańskie głosy. Nikt o nim nim wiedział, ale rzeczywiście, pod ołtarzem, w miejscu w którym wskazała znaleziono stary, zardzewiały miecz. Przywrócono broni dawną świetność i wręczono Joannie.

Przed wyjazdem ze swoim wojskiem Joanna -swoim późniejszym zwyczajem przed każdą walką- wysłała list z ostrzeżeniem do króla Anglii i jego francuskiego namiestnika, księcia Bedford, że jeśli natychmiast nie wycofają wojsk i nie zostawią Francji w spokoju, Pan Bóg, poprzez nią i jej wojsko ukaże ich śmiercią. Oczywiście żaden z nich nie wziął jej słów na poważnie.

Joanna dArc
List Joanny do mieszkańców miasta Riom nakazujący poddanie się. Fot: Wikimedia

wtorek, 5 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 2

Głosy z Nieba w końcu zmieniły się z tonu oznajmującego, do tonu rozkazującego. Pojawił się któregoś razu Archanioł Michał i powiedział jej, że na polecenie Boga ma udać się do pobliskiego miasteczka, do dowódcy garnizonu wojskowego, który tam stacjonował, aby ten wysłał ją do ukrywającego się w tym czasie następcy tronu, Karola. Joanna miała wtedy siedemnaście lat. Nawet w naszych czasach jest to trudne do wyobrażenia, aby młoda dziewczyna ze wsi, mówiąc, że Pan Bóg każe jej udać się do prezydenta kraju, dostała się do pałacu prezydenckiego i z nim osobiście rozmawiała. W tamtych czasach było to jeszcze bardziej utrudnione, tym bardziej, że Karol - z obawy o swoje życie - ukrywał się, bojąc się zamachu.

Ponieważ nakazy te powtarzały się i stawały się nie do zniesienia, młoda Joanna w końcu zwierzyła się swojemu wujowi, w którym zawsze miała oparcie. Jako osoba bardzo pobożna, wuj zgodził się pojechać z nią do owego kapitana tak na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że wizje Joanny są prawdziwe i pochodzą rzeczywiście od Boga. 

Nie trudno domyślić się co zimny, wojskowy charakter, dowódca garnizonu, zrobił. Gdy tylko usłyszał, że chce z nim rozmawiać siedemnastoletnia dziewczyna, która twierdzi, że ma wizje od Boga i chce, aby zaprowadził ją do króla, bo chce uratować Francję, nawet jej nie przyjął. Kazał wymierzyć kilka batów i odesłać ją do domu. Oczywiście Joanna spodziewała się tego. Trudno aby było inaczej. Zrobiła to, co głosy jej kazały i miała nadzieję, że dadzą jej w końcu spokój. 
    
Jakie było jej zdziwienie, kiedy wizje i głosy znowu zaczęły się pojawiać i to z tym samym żądaniem, aby udać się do kapitana garnizonu, bo tylko on pomoże jej wypełnić misję. Udała się więc po raz drugi do niego, choć nie bez obaw. Jednak i tym razem nie przyjął jej. Na domiar złego, po okolicy rozeszła się wieść o tym, że doznaje ona dziwnych wizji. 

Znaleźli się jednak tacy, którzy uwierzyli w te wizje. Byli wśród nich także ludzie z otoczenia kapitana, a nawet sam książę Lotaryngii. Z zachowanych dokumentów wynika, że kazał ją wezwać aby uleczyła go, bo hulaszczy tryb życia jaki prowadził zrujnował mu zdrowie. Odpowiedziała, że nie jest uzdrowicielką, a jak chce wyzdrowieć, powinien zmienić swoje życie i modlić się do Boga o pomoc. Nie tego się spodziewał, tym bardziej, że w zamian zażądała od niego przysługi. 

Chciała bowiem, aby jego zięć, znany później jako Dobry Król René walczył u jej boku. W ten sposób nikt jeszcze z księciem do tej pory nie rozmawiał. Musiała jednak wywrzeć na nim i jego otoczeniu niezwykłe wrażenie skoro nie tylko, że ją nie ukarał, ale nie długo potem René bardzo często był widywany w jej towarzystwie.

Po powrocie od księcia kapitan garnizonu zgodził się ją w końcu przyjąć i wysłuchać. Nie wierzył jednak w jej wizje ani w ich nadprzyrodzony charakter i odnosił się do nich wręcz lekceważąco. Wtedy Joanna wyjawiła mu co właśnie głosy mówią do niej. Otóż donoszą one, że właśnie w tej chwili wojska francuskie ponoszą sromotną klęskę pod Orleanem. Kapitan wyśmiał ją. Nie tylko dlatego, że od Orleanu dzieliły ich setki kilometrów, ale dlatego także, że gdyby toczyła się bitwa on pierwszy by o tym wiedział. Poza tym dobrze wiedział, że wojska francuskie, w walce na otwartym polu nie mają szans z wojskami angielskimi, dlatego ich strategia polegała na tym, aby nie wychodzić poza mury obronne miasta. To był dla niego argument potwierdzający, że jego rozmówczyni jest niespełna rozumu. Nie słuchał więc dalej tego co ma do powiedzenia, tylko kazał ją znowu wyrzucić.

Kilka dni później do kapitana dotarła wiadomość, że w chwili, kiedy rozmawiał z Joanną rzeczywiście odbyła się bitwa między wojskami francuskimi a angielskimi. Bitwa ta przeszła do historii jako „bitwa śledziowa”. Niezwykłe było to, że w tych czasach nie było przecież ani radia, ani telewizji, ani nawet telefonów, czy samochodów. Wszelkie wiadomości przekazywano przez posłańców na koniach. Dlatego wieść o bitwie dotarła do kapitana dopiero po kilku dniach. W żaden więc sposób Joanna nie mogła o tej bitwie wtedy się dowiedzieć. 


sobota, 2 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 1

W poprzednich postach mówiłem o ludziach, którzy swoim życiem zaskarbili sobie szczególne łaski u Boga. Autentyczność tej bliskości z Bogiem została potwierdzona przez Kościół, który wyniósł ich do rangi świętych i błogosławionych. Zapoznaliśmy się także z drogami jakimi Bóg prowadził ich przez życie, drogami niejednokrotnie bardzo krętymi i bolesnymi. 

Gdyby jednak dla kogoś były to opowieści niewiarygodne, nieprawdopodobne lub po prostu wymyślone zachęcamy do zapoznania się z dalszą częścią tej opowieści. Jest ona uzupełnieniem poprzednich rozdziałów o świętych, a zarazem jest wprowadzeniem do kolejnego rozdziału, który próbuje odpowiedzieć na pytanie „Czy Bóg istnieje naprawdę”. Będzie to opowieść o chyba najbardziej wyrazistym działaniu Boga poprzez czyny zwykłego człowieka. 

Polecamy ten rozdział także tym, którzy w Boga nie wierzą i „nie mają zamiaru uwierzyć”, ponieważ historia życia naszej bohaterki, świętej Joanny d'Arc jest tak niesamowita, że czyta się ją jak w najlepszym stylu opowieść przygodową. Gwoli jednak prawdy należy zaznaczyć, iż wszystkie zawarte poniżej informacje są jak najbardziej prawdziwe i potwierdzone wielokrotnie niepodwa- żalnymi dowodami i relacjami naocznych świadków, nie tylko sprzymierzeńców, ale także wrogów Joanny d'Arc, a cała podana za chwilę historia należy do jednego z najlepiej udokumentowanych epizodów w dziejach Francji.

Zanim jednak poznamy historię życia Joanny d'Arc musimy najpierw nakreślić ogólną sytuację polityczną w ówczesnej Francji, gdyż historia tego kraju jest ściśle związana z działalnością świętej. Wszystko działo się pod koniec wojny stuletniej, w XV wieku, w której Francja przez blisko sto lat męczyła się z najazdami grabieżczych wojsk angielskich, dla których stała się miejscem pozyskiwania nieograniczonych zasobów żywności i -przede wszystkim- bogactw. 

Rozdrobnione królestwo Francji, w której nawzajem zwalczali się książęta i wielmoże nie miało siły przeciwstawić się dobrze wyszkolonej i zaprawionej w bojach armii brytyjskiej. Niektórzy z książąt uważało się wręcz za lojalnych poddanych Anglików i, poza swoim bezpieczeństwem, niewiele ich obchodziło. 

Ciągłe najazdy wojsk angielskich doprowadziły Francję i jej mieszkańców do nędzy. Śmierć zbierała obfite żniwo nie tylko wśród walczących żołnierzy, ale przede wszystkim wśród zwykłych ludzi. Ich krew niewiele była warta. Każdy kto stanął na drodze Anglików był zabijany.

Poza grabieżami celem Anglii było także umieszczenie na tronie Francji swojego człowieka i w ten sposób politycznie uzależnić kraj od siebie. Francuski następca tronu, Karol VII czuł się niepewnie, gdyż jego matka, królowa Izabela, wyrzekła się go swego czasu jako syna z nieprawego łoża, wykluczając tym samym z rodziny królewskiej i pozbawiając w ten sposób prawa do tronu. Z braku jednak innych, żywych członków królewskiej rodziny, którzy mogliby objąć tron Francji, Karol stał się jednym z pretendentów do niego; w końcu odrobinę tej królewskiej krwi w nim jednak płynęło.

W takim oto momencie w historii Francji pojawiła się Joanna w rodzinie ubogich, bogobojnych wieśniaków, w małej osadzie o nazwie Domréma. Co ciekawe, w okolicy od dawien dawna krążyła przepowiednia, iż z pobliskiego lasu wyłoni się dziewica czyniąca cuda. Proroctwo to przypisywano sławnemu Merlinowi, celtyckiemu czarodziejowi. Jego słowa spełniły się w pełni w osobie przyszłej świętej, ale nie uprzedzajmy faktów.

Joanna d'Arc
św. Joanna d'Arc                               fot. Wikimedia
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Joanna d'Arc, podobnie jak święta Katarzyna ze Sieny, od dzieciństwa doznawała niebiańskich wizji. Po raz pierwszy doświadczyła ich w wieku lat trzynastu w ogrodzie ojca, który przylegał do kościoła. W pewnym momencie ujrzała obok kościoła białe, jaskrawe światło, a ze światła wydobył się donośny, ale nieziemsko piękny męski głos, który przedstawił się jako Archanioł Michał. Powiedział on, że wybrał ją sam Pan Bóg, aby odrodziła królestwo Francji i pomogła królowi Karolowi wstąpić na tron. Zapowiedział też, że przywdzieje zbroję i - kierowana głosem z Nieba - będzie prowadziła wojska francuskie przeciwko angielskim najeźdźcom. 

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły

Moje e-booki

Kliknij w okładkę, aby przejść do strony książki

Przejdź do strony książki Przejdź do strony książki