Kilka
miesięcy temu na blogu „Wiara jest super” wspierałem Panią
Wiolettę Kuchtę w jej dążeniu do wydania swojego pierwszego
zbioru wierszy. Z niemałą satysfakcją ostatnio mogłem
zarekomendować jej wydany już tomik o intrygującym tytule
„Refleksje pisane piórem anioła”.
Korzystając
z życzliwości i uprzejmości Pani Wioletty, poprosiłem ją, aby
opowiedziała o swojej długiej, bo prawie trzyletniej drodze
zmierzającej do wydania swojego pierwszego zbioru poezji. Myślę,
że niejedna osoba, która tak jak swego czasu Pani Wiola, pragnie
wydać swój pierwszy tomik, znajdzie w tym artykule nie tylko
inspirację, ale także cenne doświadczenie osoby, której się
udało...
W
artykule napotkamy nazwy wydawnictw zredukowane do pierwszych liter i
trzech kropek. Jest to celowe działanie Autorki obawiającej się
RODO, ACTA i innych tego typu możliwych nieprzyjemności. Szanuję
jej wybór, więc niczego w tym miejscu nie zmieniałem.
Zapraszam
do opowieści Pani Wioletty...
Wyboista droga do debiutu literackiego.
Po
czterdziestym roku życia na nowo odkryłam w sobie pasję pisania
wierszy, zatraconą przez lata szarej codzienności. Spontaniczny
pomysł wydania tomiku własnej poezji wydawał się jeszcze 3 lata
temu dość łatwy do zrealizowania. Poznałam kilka wskazówek z
artykułu internetowego, m.in.:
- Wystarczy mieć powód. Pomyślałam: błahostka. Przecież powodem jest chęć spełnienia się, podzielenia się refleksjami, a przy okazji zarobienia dodatkowych pieniędzy.
- Trzeba mieć koncepcję swojej książki. Też nic trudnego. Wiem do kogo kieruję swoje wiersze, co chcę przekazać oraz jak książka powinna wyglądać ze strony merytorycznej.
- Następnie ułożyć plan działania. To się wydawało nieco trudniejszą sprawą, ale zrealizowałam go w ciągu kilku dni.
- Pisać regularnie, dbać o miejsce do pisania oraz prowadzić ciekawe życie. Wskazówki cenne, ale to był niestety dopiero wstęp.
W
pewnym momencie uświadomiłam sobie, jak trudno jest zatytułować
swoją książkę, bowiem tytuł powinien być intrygujący,
chwytliwy i zachęcający. Mimo braku decyzji w tej kwestii
rozpoczęłam poszukiwania wydawnictw, które zgodzą się wydać mój
tomik. Dopiero na tym etapie zaczęły się przeszkody. Ignorowano
mnie. Propozycje książkowe wysłałam do osiemnastu wydawnictw i
pozostały bez odzewu. Po pewnym czasie powtórzyłam swoje
działanie, które tym razem przyniosło – jak mi się wydawało –
oczekiwany rezultat.
Odezwało
się popularne wydawnictwo Po... , które zrobiło wycenę aż na 10
tys. zł. Odebrałam to jako formę odstraszenia mnie ceną lub próby
żerowania na naiwnych. Oczywiście odmówiłam, gdyż intuicyjnie
wyczułam, że to zdecydowanie za wysoka cena.
Niemal
natychmiast znalazło się kolejne wydawnictwo Ad... Starszy miły
Pan zagadywał na różne tematy. Wydawał się autentycznie
zainteresowany i zatroskany o losy debiutujących poetów. Zrobił
wycenę na niespełna 5 tysięcy zł, podpowiedział jak zdobyć
gotówkę na wydanie książki, jak wymyślić dobry tytuł. Obiecał
się odezwać... poprzestał na obietnicy. Nigdy już nie odebrał
ode mnie telefonu, nie odpowiedział na żadną wiadomość
elektroniczną. Szukałam z nim kontaktu przez kilka miesięcy, bez
skutku. Jednak moja dociekliwość doprowadziła do pewnej kobiety,
która została oszukana przez to wydawnictwo. To był moment, w
którym przejrzałam na oczy. Zrozumiałam, że wydanie własnej
książki nie jest zabawą!
Idąc
w ślad powiedzenia „co nas nie zabije to wzmocni” i bogatsza o
jedno doświadczenie, ruszyłam dalej. Postanowiłam uderzyć z innej
strony. Zaczęłam pisać do różnych osób m.in. blogerów
tematycznych, poetów, pisarzy, którzy mieli strony internetowe ze
swoją twórczością. Zasięgałam rad. Jedną z nich była
propozycja wysyłania swoich wierszy na konkursy poetyckie (co i tak
czyniłam od pewnego czasu), a także poddawania ich publicznej
ocenie. Toteż szukałam osób, które mogłyby ocenić moje teksty.
Jedni zniechęcali i odradzali wydanie książki, ale byli też tacy,
którzy dodawali nadziei, otuchy i wsparcia. Uczepiłam się tych
drugich, skupiając się na pozytywnych aspektach moich działań. Na
początek przyjęłam z pokorą słowa konstruktywnej krytyki, a
potem poprawiłam w swoich wierszach to, co sugerowano.
Następnie
zaczęłam ponownie rozsyłać swoje propozycje po wydawnictwach. Ku
mojemu zaskoczeniu dość szybko odezwało się wydawnictwo So...,
które jeszcze 1,5 roku wcześniej zignorowało moją propozycję
współpracy. Pani Agata poruszona ładunkiem emocjonalnym płynącym
z moich wierszy służyła pomocą w każdej sprawie. Wystawiła
także kalkulację wydawniczą na kwotę 2700 zł za 100 egzemplarzy,
na podstawie której mogłam rozpocząć intensywne poszukiwania form
sfinansowania wydania mojego tomiku.
- Jedną z nich było znalezienie sponsora, wejście z kimś we współpracę. W zamian za dofinansowanie wydania książki oferowałam m.in. reklamę. Składałam swoje oferty do władz miasta, władz sąsiednich miast oraz największych firm w okolicy. Ta forma nie przyniosła spodziewanego rezultatu.
- Drugą metodą było założenie projektu na portalu crowdfundingowym. Mimo zaangażowania mojego i dwójki przyjaciół nie udało się zrealizować tego przedsięwzięcia.
- Kolejnym krokiem było przystąpienie do konkursu o stypendium kulturalne w mojej gminie. Na szczęście to był ostatni etap mojej drogi do znalezienia funduszy. Wprawdzie oczekiwanie na werdykt konkursowy oraz na otrzymanie nagrody pieniężnej zajęło pół roku, ale warto było czekać.
Gdy
myślałam, że dobiegłam do mety, rzucono mi kolejne kłody pod
nogi. Już miało dojść do podpisania umowy i zapłaty za usługę,
a tu niespodziewanie wydawnictwo zawyżyło cenę o 600 zł. To
znacznie przekraczało kwotę stypendium oraz moje możliwości.
Poczułam się w potrzasku. Na szczęście miałam kontakt z Panem
Robertem Trafnym. Zasugerował skorzystanie z usług serwisu Ridero,
o którym sam się niedawno dowiedział. Zapoznałam się z ofertą i
zdecydowałam się podjąć współpracę z tym wydawnictwem. Po
upływie zaledwie 2,5 miesiąca, książka ukazała się w księgarni
internetowej wydawnictwa.
Moja
historia, choć długa i zawiła zakończyła się sukcesem. Jednak
trzeba pamiętać, że chęć wydania pierwszej książki to dopiero
iskra w pożarze działań, jakie należy wykonać. To absorbująca i
czasochłonna praca. Często kilka godzin dziennie spędzonych na
czytaniu artykułów, oglądaniu filmików, szukaniu kontaktów oraz
wchodzenie oknem, gdy nie chcą nas wpuścić drzwiami. Każdemu
przyszłemu autorowi książki życzę wiele wytrwałości w dążeniu
do celu i powodzenia :) .
Wioletta
Kuchta
Tomik
poezji, o którym pisze Pani Wioletta, czyli „Refleksje
pisane piórem anioła” został wydany zarówno w formie papierowej
jak i cyfrowej, czyli w postaci e-booka. Można go kupić,
korzystając ze strony sprzedażowej książki, której link
zamieszczam: Refleksje pisane piórem anioła – strona książki.
Na
stronie książki można zapoznać się z obszernym darmowym
fragmentem, do czego gorąco zachęcam, bo wiersze zawarte w tym
tomiku warte są tego. Zachęcam także do pozostawienia komentarza –
opinie czytelników są zawsze bardzo ważne dla autora. Podzielcie
się z Autorką swoimi opiniami.
Z
poetyckim pozdrowieniem
Robert
Trafny
Ciekawe artykuły:
- Jak wydać swój tomik wierszy prawie za darmo
- Jak zrobić tomik wierszy we własnym zakresie
- Jak wydać swoją książkę za darmo lub prawie darmo. Poradnik Praktyka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz