Strony

poniedziałek, 1 października 2018

Jak wydać swój pierwszy tomik wierszy – opowieść Autorki

Kilka miesięcy temu na blogu „Wiara jest super” wspierałem Panią Wiolettę Kuchtę w jej dążeniu do wydania swojego pierwszego zbioru wierszy. Z niemałą satysfakcją ostatnio mogłem zarekomendować jej wydany już tomik o intrygującym tytule „Refleksje pisane piórem anioła”.

Refleksje pisane piórem anioła

Korzystając z życzliwości i uprzejmości Pani Wioletty, poprosiłem ją, aby opowiedziała o swojej długiej, bo prawie trzyletniej drodze zmierzającej do wydania swojego pierwszego zbioru poezji. Myślę, że niejedna osoba, która tak jak swego czasu Pani Wiola, pragnie wydać swój pierwszy tomik, znajdzie w tym artykule nie tylko inspirację, ale także cenne doświadczenie osoby, której się udało...

W artykule napotkamy nazwy wydawnictw zredukowane do pierwszych liter i trzech kropek. Jest to celowe działanie Autorki obawiającej się RODO, ACTA i innych tego typu możliwych nieprzyjemności. Szanuję jej wybór, więc niczego w tym miejscu nie zmieniałem.

Zapraszam do opowieści Pani Wioletty...


Wyboista droga do debiutu literackiego.

Po czterdziestym roku życia na nowo odkryłam w sobie pasję pisania wierszy, zatraconą przez lata szarej codzienności. Spontaniczny pomysł wydania tomiku własnej poezji wydawał się jeszcze 3 lata temu dość łatwy do zrealizowania. Poznałam kilka wskazówek z artykułu internetowego, m.in.:
  • Wystarczy mieć powód. Pomyślałam: błahostka. Przecież powodem jest chęć spełnienia się, podzielenia się refleksjami, a przy okazji zarobienia dodatkowych pieniędzy.

  • Trzeba mieć koncepcję swojej książki. Też nic trudnego. Wiem do kogo kieruję swoje wiersze, co chcę przekazać oraz jak książka powinna wyglądać ze strony merytorycznej.

  • Następnie ułożyć plan działania. To się wydawało nieco trudniejszą sprawą, ale zrealizowałam go w ciągu kilku dni.

  • Pisać regularnie, dbać o miejsce do pisania oraz prowadzić ciekawe życie. Wskazówki cenne, ale to był niestety dopiero wstęp.
W pewnym momencie uświadomiłam sobie, jak trudno jest zatytułować swoją książkę, bowiem tytuł powinien być intrygujący, chwytliwy i zachęcający. Mimo braku decyzji w tej kwestii rozpoczęłam poszukiwania wydawnictw, które zgodzą się wydać mój tomik. Dopiero na tym etapie zaczęły się przeszkody. Ignorowano mnie. Propozycje książkowe wysłałam do osiemnastu wydawnictw i pozostały bez odzewu. Po pewnym czasie powtórzyłam swoje działanie, które tym razem przyniosło – jak mi się wydawało – oczekiwany rezultat.

Odezwało się popularne wydawnictwo Po... , które zrobiło wycenę aż na 10 tys. zł. Odebrałam to jako formę odstraszenia mnie ceną lub próby żerowania na naiwnych. Oczywiście odmówiłam, gdyż intuicyjnie wyczułam, że to zdecydowanie za wysoka cena.

Niemal natychmiast znalazło się kolejne wydawnictwo Ad... Starszy miły Pan zagadywał na różne tematy. Wydawał się autentycznie zainteresowany i zatroskany o losy debiutujących poetów. Zrobił wycenę na niespełna 5 tysięcy zł, podpowiedział jak zdobyć gotówkę na wydanie książki, jak wymyślić dobry tytuł. Obiecał się odezwać... poprzestał na obietnicy. Nigdy już nie odebrał ode mnie telefonu, nie odpowiedział na żadną wiadomość elektroniczną. Szukałam z nim kontaktu przez kilka miesięcy, bez skutku. Jednak moja dociekliwość doprowadziła do pewnej kobiety, która została oszukana przez to wydawnictwo. To był moment, w którym przejrzałam na oczy. Zrozumiałam, że wydanie własnej książki nie jest zabawą!
 
Idąc w ślad powiedzenia „co nas nie zabije to wzmocni” i bogatsza o jedno doświadczenie, ruszyłam dalej. Postanowiłam uderzyć z innej strony. Zaczęłam pisać do różnych osób m.in. blogerów tematycznych, poetów, pisarzy, którzy mieli strony internetowe ze swoją twórczością. Zasięgałam rad. Jedną z nich była propozycja wysyłania swoich wierszy na konkursy poetyckie (co i tak czyniłam od pewnego czasu), a także poddawania ich publicznej ocenie. Toteż szukałam osób, które mogłyby ocenić moje teksty. Jedni zniechęcali i odradzali wydanie książki, ale byli też tacy, którzy dodawali nadziei, otuchy i wsparcia. Uczepiłam się tych drugich, skupiając się na pozytywnych aspektach moich działań. Na początek przyjęłam z pokorą słowa konstruktywnej krytyki, a potem poprawiłam w swoich wierszach to, co sugerowano.
 
Następnie zaczęłam ponownie rozsyłać swoje propozycje po wydawnictwach. Ku mojemu zaskoczeniu dość szybko odezwało się wydawnictwo So..., które jeszcze 1,5 roku wcześniej zignorowało moją propozycję współpracy. Pani Agata poruszona ładunkiem emocjonalnym płynącym z moich wierszy służyła pomocą w każdej sprawie. Wystawiła także kalkulację wydawniczą na kwotę 2700 zł za 100 egzemplarzy, na podstawie której mogłam rozpocząć intensywne poszukiwania form sfinansowania wydania mojego tomiku.
  • Jedną z nich było znalezienie sponsora, wejście z kimś we współpracę. W zamian za dofinansowanie wydania książki oferowałam m.in. reklamę. Składałam swoje oferty do władz miasta, władz sąsiednich miast oraz największych firm w okolicy. Ta forma nie przyniosła spodziewanego rezultatu.

  • Drugą metodą było założenie projektu na portalu crowdfundingowym. Mimo zaangażowania mojego i dwójki przyjaciół nie udało się zrealizować tego przedsięwzięcia.

  • Kolejnym krokiem było przystąpienie do konkursu o stypendium kulturalne w mojej gminie. Na szczęście to był ostatni etap mojej drogi do znalezienia funduszy. Wprawdzie oczekiwanie na werdykt konkursowy oraz na otrzymanie nagrody pieniężnej zajęło pół roku, ale warto było czekać.
Gdy myślałam, że dobiegłam do mety, rzucono mi kolejne kłody pod nogi. Już miało dojść do podpisania umowy i zapłaty za usługę, a tu niespodziewanie wydawnictwo zawyżyło cenę o 600 zł. To znacznie przekraczało kwotę stypendium oraz moje możliwości. Poczułam się w potrzasku. Na szczęście miałam kontakt z Panem Robertem Trafnym. Zasugerował skorzystanie z usług serwisu Ridero, o którym sam się niedawno dowiedział. Zapoznałam się z ofertą i zdecydowałam się podjąć współpracę z tym wydawnictwem. Po upływie zaledwie 2,5 miesiąca, książka ukazała się w księgarni internetowej wydawnictwa.
 
Moja historia, choć długa i zawiła zakończyła się sukcesem. Jednak trzeba pamiętać, że chęć wydania pierwszej książki to dopiero iskra w pożarze działań, jakie należy wykonać. To absorbująca i czasochłonna praca. Często kilka godzin dziennie spędzonych na czytaniu artykułów, oglądaniu filmików, szukaniu kontaktów oraz wchodzenie oknem, gdy nie chcą nas wpuścić drzwiami. Każdemu przyszłemu autorowi książki życzę wiele wytrwałości w dążeniu do celu i powodzenia :) .

Wioletta Kuchta



Tomik poezji, o którym pisze Pani Wioletta, czyli „Refleksje pisane piórem anioła” został wydany zarówno w formie papierowej jak i cyfrowej, czyli w postaci e-booka. Można go kupić, korzystając ze strony sprzedażowej książki, której link zamieszczam: Refleksje pisane piórem anioła – strona książki.

Na stronie książki można zapoznać się z obszernym darmowym fragmentem, do czego gorąco zachęcam, bo wiersze zawarte w tym tomiku warte są tego. Zachęcam także do pozostawienia komentarza – opinie czytelników są zawsze bardzo ważne dla autora. Podzielcie się z Autorką swoimi opiniami.

Z poetyckim pozdrowieniem

Robert Trafny







Ciekawe artykuły:

    
    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz