5. Fałszywa mistyka jako podstęp szatana
Kiedy szatanowi nie uda się przebić przez żadną ze ścian, jaką w swojej twierdzy duchowej zbudowaliśmy, spróbuje czegoś bardziej wyrafinowanego i przebiegłego, w myśl zasady „jak nie oknem, to kominem”. Zbudowaliśmy co prawda cztery ściany naszej twierdzy, ale szatan może nas jeszcze zaatakować z góry (dosłownie). Musimy naszą twierdzę zaopatrzyć w solidny dach.
Przychodzi taki moment w rozwoju religijnym, że wydaje się nam, że wszystko jest na dobrej drodze: nie grzeszymy, nie ulegamy złu, omijamy zasadzki i podstępy szatana, a swoim działaniem zaskarbiliśmy łaskę Boga. Jesteśmy na dobrej drodze do świętości. Jak jest to złudne, wielu już się przekonało.
Jeśli szatanowi nie udało się nas do tej pory zwieść, a my jesteśmy już za mocni, aby nas odwieść od Boga w tak prosty sposób, jak pokusy czy grzech, wtedy rzutem na taśmę szatan chce nas pokonać naszą własną bronią, czyli wiarą.
Podstawową strategią w tym obszarze szatańskiego działania są objawienia podsuwane takiemu człowiekowi. Mogą mieć one charakter czysto duchowy (głosy, widzenia, „dary”) lub fizyczny (objawienia, moc sprawcza). To wszystko może dać także Bóg, dlatego z początku trudno rozeznać z czyim działaniem mamy do czynienia. Święty Jan od Krzyża zaleca natychmiastowe odrzucenie takich objawień i nie oczekiwanie ich, bez rozstrzygania jakiej są natury, a jeżeli już, to należy je bezwzględnie przedstawić swojemu kierownikowi duchowemu lub spowiednikowi. Samodzielnie nie należy ich przyjmować jako od Boga.
Doświadczając nas takimi „darami”, szatan oczywiście ma w tym swój cel, a jest nim odsunięcie nas (mimo wszystko) od Boga, a sposobów na to jest wiele. Najbardziej powszechne to próba wbicia człowieka w pychę, jaki to on jest niezwykły, wręcz święty, że nawet Bóg mu się objawia. W ten sposób robak pychy zacznie toczyć człowieka, wzbudzając w nim kolejne myśli o swojej wyjątkowości, a może nawet do uznania Pana Boga czy Ducha Świętego za swego kumpla. Na forach internetowych poświęconych duchowości można spotkać czasem takie osoby.
Drugą zasadzką jest przekonanie człowieka o prawdziwości objawień, aby potem karmić go błędną nauką i nakłaniać do rzeczy niewłaściwych, co także sprawi utratę łaski Boga.
Może to być przekonanie o swoim wybraniu, naznaczeniu, że mamy misję do wykonania, nawet jeśli to będzie mówienie wszem wobec o Bogu. Człowiek tak da się pochłonąć w tę swoją misję, że przestanie utrzymywać bliskość z Panem Bogiem (choćby ze zmęczenia po całym dniu zaangażowanego działania) i zacznie się od Niego emocjonalnie odsuwać.
Szatan jest do tego zdolny, bo wie, że ludziom można wiele razy mówić o Bogu, a nawet cuda czynić (np. Fatima), ale to nie znaczy, że oni nagle zapragną zmienić swoje życie i wrócić do Boga. Natomiast jeśli można tę zaangażowaną osobę zwieść, odsunąć od Boga i sprowadzić na manowce, będzie to realny sukces, zwycięstwo szatana, bo ten jeden zaangażowany człowiek więcej zrobi dobrego niż cała ta rzesza, która myśli tylko o sobie.
Ostatnim działaniem szatana, kiedy straci już wszelką nadzieję na pokonanie takiej mocno zaangażowanej osoby, jest pozbycie się jej. Dosłownie. Nie może tego jednak zrobić bezpośrednio, bo mu Pan Bóg na to nie pozwala (zob. początek Księgi Hioba). Musi posłużyć się fortelem. Zazwyczaj uderza w punkt czuły człowiekowi, czyli w jego zaangażowaną wiarę. Pod postacią głosu wewnętrznego lub wzbudzonego pragnienia wymusza na człowieku nieustanną, trwającą kilkanaście godzin modlitwę przez wiele dni z rzędu. Może to być także pragnienie większej ofiary: długotrwałe posty czy biczowania.
Same w sobie takie praktyki nie są niczym złym. Są często w praktyce chrześcijańskiej stosowane. Problem zaczyna się wtedy, kiedy robimy to ponad siły naszego organizmu. Niedożywienie, niedospanie, rany i ból spowodowane biczowaniem doprowadza do wyniszczenia organizmu, a w skrajnych przypadkach doprowadza do śmierci. Takie przypadki się zdarzają. Dlatego tak ważna jest wiedza, aby umieć takie podstępy szatańskie rozpoznawać. Na tak zaawansowanym poziomie rozwoju duchowości chrześcijańskiej i zaangażowaniu w żywą wiarę każdy obowiązkowo musi sobie znaleźć doświadczonego kierownika duchowego, który będzie nadzorował jego drogę i poczynania, aby czasem nie stać się ofiarą szatana i wszystko nie zaprzepaścić.
Na tym wszystkim, co do tej pory opisywaliśmy, polega właśnie budowanie w sobie twierdzy. Znając te wszystkie zagrożenia i metody działania, rzeczywiście możemy stać się twierdzą nie do zdobycia i choć szatan w dalszym ciągu będzie nam szkodził, nic to nie będzie dla nas znaczyło. Możemy sobie rzucać kamieniem w ścianę domu, ale nic się przez to nie stanie. Ściana jak stała tak dalej stać będzie. My także będziemy w takim stanie: bez względu na to, co się będzie w naszym życiu działo, ile cierpienia na nas spadnie, to nie będzie w stanie nami wzruszyć, nie mówiąc już o odejściu od Boga. Trzeba się tylko pilnować i cały czas kontrolować, czy czasem zło nie wpuściło w nas jakiegoś kolejnego robaka, który nas toczy. Do tego przydaje się właśnie kierownik duchowy, który patrzy na nas i nasze działania z boku, a więc z innej niż nasza perspektywy. Ciąg dalszy artykułu -->>
- Przeżycia na granicy śmierci
- O czym Pan Bóg rozmawia ze świętymi
- Rozmowa z duszami zmarłych jako podstęp szatana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz