Każdy
wiersz w mniejszym lub w większym
stopniu jest odbiciem samego poety. Trudno bowiem wyobrazić
sobie pisanie wierszy,
kiedy
nie można
uciec się
do swoich przeżyć,
uczuć,
czy
doświadczeń.
Na jakikolwiek nie pisalibyśmy
temat,
musimy
do jego napisania użyć
cząstki
siebie: naszego rozumienia tematu,
naszych
wyobrażeń
o nim
oraz
naszej interpretacji rzeczywistości.
Nie
każdy
jednak wiersz możemy
nazwać
autobiograficznym,
czy
wierszem osobistym aż
do bólu.
O takich właśnie
wierszach
będzie
w dalszej
części
mowa.
Każdemu
chyba poecie zdarzyło
się
napisać
taki wiersz – wiersz o sobie, o swoich uczuciach,
emocjach,
o
swoim życiu...
Jednak w takich przypadkach zawsze
powstaje
problem,
czy
wiersz ten będzie
zrozumiały
dla odbiorcy. Aby dobrze go zrozumieć
czytelnik musi,
oprócz
znajomości
prawideł
poezji, znać
także
szczegóły
z życia
samego poety. Na przykład
taki wiersz Norwida
jak „Ciemność”.
Zupełnie
inaczej odbieramy go,
jeśli
wiemy to,
co
powinniśmy
wiedzieć
o okolicznościach
jego powstania.
Adresatem
tego wiersza jest Kajetan Koźmian,
człowiek,
który
początkowo
okazywał
życzliwość
i
zainteresowanie poezją
Norwida,
ale
który
po pewnym czasie zamieścił
w prasie
bardzo nieprzychylną
recenzję
jego wierszy,
zarzucając
mu,
że
za ciemno pisze,
że
trudno zrozumieć, o co w nich chodzi. Dla
każdego
poety taka recenzja jest bardzo bolesna. To,
co
myślał
i czuł
wtedy poeta, znajdujemy w jego pismach. W jednym z listów
do Koźmiana
Norwid pisze: „Nie
ja ciemno piszę,
lecz
wy ciemno czytacie”.
Ludzie mu współcześni
nie byli przyzwyczajeni do zastanawiania się
nad wierszem, a tego właśnie
wymaga Norwid. Jeżeli
nie skupimy należytej
uwagi nad jego wierszami,
wydadzą
się
nam one niezrozumiałe,
„ciemne”.
O tym właśnie
jest ten wiersz:
Ciemność
I
Ty,
skarżysz
się
na ciemność
mojej mowy:
– Czy
też
świecę
zapalałeś
sam?
Czy
sługa
ci zawsze niósł
pokojowy
Światłość?...
patrz – że
ja cię
lepiej
znam.
II
Knot
gdy obejmiesz iskrą,
wkoło
płonie,
Grzeje
wosk, a ten kulą
wstawa,
I
w biegunie jej nagle
płomień
tonie;
Światłość
jego jest mdła
– bladawa –
III
Już-już
mniemasz, że
zgaśnie,
skoro
z
dołu
Ciecz
rozgrzana światło
pochłonie
–
Wiary
trzeba – nie dość
skry i
popiołu...
Wiarę
dałeś?...patrz
– patrz, jak
płonie!...
IV
Podobnie
są
i słowa
me, o! człeku,
A
Ty im skąpisz
chwili marnej,
Nim
rozgrzawszy pierwej zimnotę
wieku,
Płomień
w niebo rzucą,
ofiarny...
Czytelnik,
zamiast samemu rozświetlić
sobie „ciemność”
wiersza, czeka, aby ktoś,
jakiś
sługa
szedł
przed nim i oświetlał
mu drogę.
Drogę
na skróty.
Jeżeli
chcemy zachować
swoją
tożsamość
w poezji,
nie
uchronimy się
przed tym,
że
mogą
nazywać
naszą
poezję
niezrozumiałą,
czy
dziwaczną.
W swoim dzienniku Stachura pisze: „W
innym świecie,
w
którym
mnie już
dawno nie ma, ktoś
mnie znowu plugawi. (...) W moim świecie
pięknie
pracowałem
kilka dni”.
Nie należy
zbytnio przejmować
się
tym,
że
ktoś
nie rozumie naszej poezji.
Każdy
poeta posiada własny
krąg
odbiorców
i zawsze przez jednych będzie
krytykowany
a
przez drugich chwalony.
Stachura
jako jeden z nielicznych pisał
tylko o sobie,
o
swoich przeżyciach
i doznaniach. Taki typ pisarstwa nazywamy „życiopisaniem”.
W poemacie
„Dużo
ognia” pisze:
We
fiole pisałem
wiersze cierpliwie i długo
a
sam byłem
środek
fioła
złoto
wiersza
ale
czy można
inaczej wygoić
siebie
czy
można
inaczej dorosnąć
niż
umiłowaniem
umiłowaniem
dali i chwili świeżej
co krok
a
która
nie jest padlina w sypialni i willach
czy
można
inaczej uprawiać
kult
niż
stopy swojej ta jest kadzidło
i mirra
i
ją
całować
uprawiać
żeby
nieskazitelna
czy
można
jeszcze inaczej odkupić
siebie?
Miron
Białoszewski
jest drugim takim życiopisarzem.
Jak bardzo jego twórczość
jest
odmienna od Stachury,
przekonamy
się
za chwilę. Najpierw należy
przedstawić
jego koncepcję
pisania. W przeciwieństwie
do Stachury Białoszewski
chce utrwalać
nawet najdrobniejsze chwile, które przeżył
lub
które
zaobserwował.
Dlatego też
jego wiersze często
mają
formę
urywków
zdań,
czasem
przeplatanych innymi fragmentami rozmowy,
czyli
tak,
jak
to w rzeczywistości
bywa,
gdy
w jednym czasie dochodzą
do nas różne
odgłosy
życia.
Odczytajmy
jedną z
chwil zarejestrowaną
przez niego podczas przeglądu
starych ubrań:
MAMA
WYJMUJE KOSZULE
szaliki
futro
po
Antonim (mąż
Mamy –
w
kościele
siedział
głowa
na ławkę,
i
tyle!)
–
świetne
na ciebie
– o,
jakie eleganckie... pan
– pan
– jak
nigdy, nie przyzwyczajony jestem
– to
co? on tak to lubił,
mój
Boże
Albo
np. scenę,
która
wydarzyła
się
na pewnej wystawie malarstwa,
podczas
której
ktoś
poprosił
go o pokazanie nowo wstawionych zębów:
NA
WYSTAWIE
czyjejś
Artur
S. do mnie:
– zębów
nie masz?
– mam
– pokaż
– o
– nie
widzę,
pokaż
tak –
szczerzy
wyszczerzyłem
– aha
Lu.
podchodzi
– to
skąd
pan?
wtajemniczony?
– wtajemniczony
- Niezwykłe opowieści o niezwykłych ludziach
- Śmieszne słowa staropolskie
- Dawne historie i opowieści
- Zapomniane przysłowia polskie
- Zagadki staropolskie
Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz