Ludzie
wybitnie uzdolnieni, obdarzeni przez los niezwykłą łatwością
analizowania i tworzenia, stanowią filar rozwoju cywilizacji
ludzkiej. To dzięki ich odkryciom i wynalazkom zmienia się nasz
świat i życie. Pomyślcie tylko, jaki wkład należało włożyć,
aby człowiek stanął na Księżycu, ilu ludzi musiało wpierw
odkryć i zrozumieć prawa przyrody... Przecież nie wystarczy tylko
wsiąść do rakiety, wycelować na Księżyc i wystartować. Zanim
dotrzemy do Księżyca (około 3 dni), ten będzie znajdował się
już tysiące kilometrów dalej. To wszystko trzeba przewidzieć i
obliczyć. Dzięki naukowcom i badaczom możemy lepiej zrozumieć
swoje miejsce we Wszechświecie i korzystać z możliwości, jakie
daje Przyroda.
Naukowiec
często kojarzy się z kimś wyalienowanym, człowiekiem w okularach
zamkniętym w laboratorium, który poza swoimi badania- mi nie więcej
nie widzi. Nie jest to do końca prawda, choć rzeczywiście -jak na
wielką indywidualność przy- stało- często zdarza się, że jest on
kimś nietuzinkowym, a jego dziwne zachowanie jest powszechnie znane
i nikogo nie dziwi. George Gamow w jednej ze swoich książek
wspomina na przykład, że pewnego razu wracał z przyjęcia w
towarzystwie Nielsa Bohra (jeden z najsłynniejszych fizyków XX wieku),
jego żony i Hendrika Casimira. Było tuż przed północą, gdy
opustoszałą ulicą przechodzili obok banku. Casimir, który lubił
się wspinać, zauważył na ścianach budynku występy, które
umożliwiały wspinaczkę. Zaraz też sprawdził to praktycznie,
wchodząc po nich aż do drugiego piętra. Gdy Casimir zszedł, Bohr
także postanowił spróbować swoich sił i zaczął się wspinać.
Kiedy już minął pierwsze piętro, nagle pojawił się patrol
policyjny. Policjanci spostrzegli przyklejoną do ściany budynku
postać ludzką, jednak po przyjrzeniu się, z ulgą rzekli: „Ach,
to tylko profesor Bohr”, po czym nie robiąc zbędnego tarabanu,
oddalili się.
Innym
razem tenże uczony prowadził wielogodzinną dyskusję z jednym ze
swych współpracowników, amerykańskim fizykiem Victorem
Weisskopfem, a gdy nadeszła godzina osiemnasta, rozmówca oznajmił,
że musi kończyć, ponieważ ma umówione spotkanie. Bohr pragnąc
dokończyć dyskusję, odprowadził go do tramwaju, kontynuując
rozmowę w drodze na przystanek. Gdy nadjechał tramwaj Weisskopf wszedł
na stopień, ale Bohr stojąc obok wejścia, nadal zawzięcie mu coś
tłumaczył. Rozpoznając Bohra, motorniczy nie śmiał ruszyć z
miejsca, lecz wraz z pasażerami i zakłopotanym Weisskopfem czekał,
aż uczony skończy. Trwało to parę minut, kiedy wreszcie Bohr sam
zorientował się w sytuacji i pożegnał Weisskopfa.
Wielcy
geniusze żyją często w swojej rzeczywistości, a otoczenie stara
się im nie przeszkadzać. W końcu to ich wielki skarb. Dobrze to
opisuje przypadek Dymitra Mendelejewa, twórcy słynnej tablicy,
który uzyskał od cara pozwolenie na wzięcie rozwodu ze swoją
pierwszą żoną, co należało do rzeczy rzadko praktykowanych w
carskiej Rosji. Kiedy inni chcieli pójść tą samą drogą,
argumentując, że Mendelejewowi pozwolono, car odpowiedział krótko:
„To prawda, ale Mendelejew jest tylko jeden”. Pozyskanie noblisty
jako wykładowcy to wielka nobilitacja dla miasta i uniwersytetu, co
od razy przekłada się na wzrost zainteresowania uczelnią przez
przyszłych studentów.
Czy
rzeczywiście wielkie umysły są takie wielkie, czy to tylko kwestia
zwykłej inteligencji i splotu przypadków? Różnie to bywa. Część
uczonych to rzeczywiście wielkie umysły, część osiąga sławę
dzięki ciężkiej pracy, a część zostaje sławna dzięki
zrządzeniu losu, kiedy przez przypadek odkryją coś nowego. Warto w
tym miejscu wspomnieć o tym, że Fortuna różnie potrafi zakręcić
kołem. Czasem człowiek styka się z czymś nowym, ale nie potrafi
tego dostrzec. Tak było na przykład z Williamem Crookesem, jednym z
naukowców. Pewnego dnia stwierdził, że klisze fotograficzne, które
leżały w pobliżu rury do wytwarzania promieni katodowych są
niezaczernione. Zamiast zbadać przyczynę tego zjawiska, odesłał
klisze do producenta w ramach reklamacji. W ten sposób stracił
możliwość odkrycia promieni X i zdobycia wiecznej sławy, która
stała się udziałem Wilhelma Röntgena. Wyobrażacie sobie jego
szok, gdy zorientował się, jaka szansa przeszła mu koło nosa...
William Crookes
|
Wilhelm Roentgen
|
Niektórzy
uczeni są tak pochłonięci swoimi badaniami i odkrywaniem nowych
rzeczy, że często nie dbają o sławę, a ich odkrycia, które
często pozostają w formie zaledwie szkicu, nikną szybko w stercie
innych papierów z równie niezwykłymi pracami. Do takich dziwaków
należał na przykład Henry Cavendish, odkrywca wodoru, jeden z
najwybitniejszych uczonych wszech czasów. Odkrył on między innymi
prawo oddziaływania ładunków elektrycznych na kilkanaście lat
przed Coulumbem, ale swoich wyników nie ogłosił drukiem i nikt o
nich nie wiedział. Dopiero po przeszło stu latach uczynił to James
Maxwell po analizie zachowanych rękopisów.
Fizyk
James Chadwick, odkrywca neutronu, jest ciekawym przykładem, jak
nieśmiałość może przyczynić się do zdobycia Nagrody Nobla. Gdy
miał szesnaście lat postanowił studiować matematykę na
Uniwersytecie w Manchesterze. Egzaminy wstępne odbywały się w
dużej sali, gdzie w różnych częściach siedzieli w ławkach
kandydaci na poszczególne wydziały. Kandydaci na matematykę i
fizykę siedzieli w sąsiadujących ławkach. Nasz przyszły uczony
przez przypadek usiadł w ławce dla potencjalnych fizyków i zdał
sobie z tego sprawę
dopiero po egzaminie, gdy oznajmiono mu, że został przyjęty na
studia. W tym czasie fizyką nie interesował się w ogóle i nie
zamierzał jej studiować. Od dziecka był jednak ogromnie nieśmiały
i nie miał odwagi przyznać się do pomyłki. Chodził więc przez
cały rok na wykłady i zastanawiał się, jak z tego ambarasu
wybrnąć. W następnym roku sytuacja uległa diametralnej zmianie,
gdy katedrę fizyki objął Ernest Rutherford, znany już badacz
zjawisk promieniotwórczych. Kiedy zaczął opowiadać o swoich
eksperymentach związanych nie tylko z promieniotwórczością, ale
także ze zjawiskami elektrycznymi i magnetycznymi Chadwick po raz
pierwszy w życiu zachwycił się fizyką. Fizyka tak go wciągnęła,
że w roku 1935 otrzymał Nagrodę Nobla właśnie z fizyki. Miał
wtedy 44 lata. Fortuna zakręciła kołem i w jego przypadku wypadło
pole z napisem „Wygrana”.
Wielkie
umysły objawiają się często już w dzieciństwie. Przykładem
jest irlandzki genialny matematyk i fizyk, William Rowan Hamilton
znany, chociażby z Równań Hamiltona. Już jako dziecko
pięcioletnie poza angielskim znał dobrze grecki, łacinę i
hebrajski. W ciągu następnych pięciu lat nauczył się jeszcze
włoskiego, francuskiego, arabskiego i sanskrytu, a gdy miał
czternaście lat znał jeszcze perski, malajski, syryjski i hindi.
Dużo
większym cudownym dzieckiem był Lew Dawidowicz Landau, jeden z
najwybitniej- szych fizyków, choć swój geniusz objawiał początkowo
tylko w matematyce, zupełnie lekcewa- żąc pozostałe przedmioty
szkolne, do których obnosił się z pogardą. Gdy uzyskał maturę w
wieku dwunastu lat (!), znał już dokładnie całą wyższą
matema- tykę, natomiast z innych przedmiotów uzyskiwał jedynie
najniższe oceny umożliwiające zdanie do następnej klasy. Nie ma
się zresztą co dziwić, skoro na przykład wypracowanie na temat
„Eugeniusza Oniegina” wielkiego pisarza rosyjskiego Puszkina
zawarł w jednym zdaniu:
„Tatiana to bardzo nudna osoba...”. Gdy skończył osiemnaście
lat, uzyskał dyplom uniwersytecki i był już autorem znanych,
publikowanych prac naukowych z fizyki teoretycznej.
Strona 1/4 Dalej >
Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 2". Zapraszam na Stronę książki.
Ciekawe artykuły:
Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
- Dlaczego Pan Bóg przestał mi pomagać
- Zagadki logiczne i inne zagadki
- Jak poradzić sobie z negatywnym myśleniem
- Nauki płynące z mądrości pokoleń
- AntyNoble - śmieszne badania naukowe
Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz