Strony

wtorek, 1 kwietnia 2014

Kim byli święci, część 3

      Ataki Szatana


    Jakby mało było w życiu przyszłego świętego cierpienia, jeszcze i szatan dorzuca swoje trzy grosze. Widząc bowiem szczególne rozmiłowanie Boga w takim człowieku i mając rozeznanie jak wiele ludzi swoim życiem taki święty może wyrwać z jego szponów, zaczyna go atakować i straszyć. Choć czasami ataki te są bardzo przerażające, do tego stopnia, że -jak pisze św. Faustyna- czasami nawet strach o tym sobie przypominać, to jednak przeważnie święci, umocnieni swoją wiarą i opieką Boga niewiele sobie z tego robią. Nic im się nie dzieje. Oddajmy znowu głos św. Faustynie: "Dziś wieczorem, kiedy pisałam o tym wielkim miłosierdziu Bożym, i o wielkim pożytku dla dusz, wpadł do celi szatan z wielką złością i furią, chwycił parawan i zaczął go kruszyć i łamać. W pierwszej chwili trochę się zlękłam, ale zaraz uczyniłam krzyżykiem znak krzyża świętego, natychmiast bestia się uspokoiła i znikła. Dziś nie widziałam tej potwornej postaci, ale tylko złość jego, straszna jest złość szatana; jednak ten parawan, nie był pokruszony ani połamany; z całym spokojem pisałam dalej. Wiem dobrze, że bez woli Bożej nędznik ten nie dotknie się mnie, ale, do czego się bierze? Jawnie zaczyna napadać na mnie i to z taką złością i nienawiścią, ale ani na chwilę nie mąci mi spokoju, a ta równowaga moja, doprowadza go do wściekłości". Innym razem opisuje takie zdarzenie: "Po skończonej adoracji w połowie drogi do celi, obstąpiło mnie mnóstwo psów czarnych, wielkich skacząc i wyjąc, chcąc mnie poszarpać w kawałki. Spostrzegłam, że nie są to psy, ale szatani. Jeden z nich przemówił ze złością: za to, żeś nam odebrała tej nocy tyle dusz, to my cię poszarpiemy w kawałki. Odpowiedziałam, że jeżeli taka jest wola Boga najmiłosierniejszego, to szarpcie mnie w kawałki, bo na to słusznie zasłużyłam, bo jestem najnędzniejsza z grzeszników , a Bóg jest zawsze święty, sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. Na te słowa odpowiedzieli wszyscy razem szatani: uciekajmy, bo nie jest sama, ale jest z nią Wszechmocny. - I znikły, jako pył, jako szum z drogi, a ja spokojnie, kończąc Te Deum, szłam do celi rozważając nieskończone i niezgłębione Miłosierdzie Boże".

 

 Cuda świętych


    Inna cecha świętych, także tych jeszcze żyjących, to możliwość czynienia cudów, czy innych niezwykłych rzeczy. Oczywiście święci sami z siebie niewiele mogą. Wszelkie cuda i cudowne uzdrowienia jakie czynią pochodzą od Boga, który za ich wstawiennictwem okazuje swą łaskę człowiekowi. Żaden więc święty nigdy nie powie, że to on uzdrowił. Zawsze będzie kazał dziękować samemu Panu Bogu. Do niezwykłych umiejętności, jakie święci czasem posiadają należy między innymi czytanie w ludzkich sercach. Patrząc na człowieka święty zaraz wie co tak naprawdę dzieje się w jego wnętrzu: Jaki jest, co myśli i czuje. Niektórzy święci posiadali dar bilokacji, czyli jednoczesnego przebywania w dwóch miejscach naraz. Pisze o tym między innymi św. Faustyna: "Nagle znalazłam się w nieznanej chacie, gdzie konał starszy już człowiek w strasznych mękach. Wokół łoża było mnóstwo szatanów i płacząca rodzina. Gdym się zaczęła modlić, rozpierzchły się duchy ciemności z sykiem i odgrażaniem mi; dusza ta uspokoiła się i pełna ufności spoczęła w Panu. W tej samej chwili ujrzałam się w swym pokoju. Jak się to dzieje – naprawdę nie wiem?". Inni wyczuwali potrzebę ludzi, aby pomodlić się za nich, szczególnie kiedy prośby te pochodziły od osób umierających. Taki dar posiadała także wspominana już św. Faustyna: "Dziś wieczorem poznałam, że potrzebuje pewna dusza mojej modlitwy; gorąco się pomodliłam, ale jeszcze czułam, że to jest za mało, więc trwałam dłużej w modlitwie. Na drugi dzień dowiedziałam się, że właśnie o tej porze zaczęło się konanie pewnej duszy i trwało do rana. Poznałam, jak ciężkie walki przechodziła. Dziwnie Pan Jezus daje mi poznać, że dusza konająca potrzebuje modlitwy mojej. Czuję tego ducha, który mnie prosi o modlitwę, żywo i wyraźnie". Oprócz tego św. Faustyna wyczuwała także grzeszne intencje człowieka i często wypraszała u Boga, aby nie dopuścił do tego upadku, przyjmując na siebie w zamian cierpienie: "W pewnym momencie poznałam osobę, która zamierzała popełnić grzech ciężki. Prosiłam Pana, aby na mnie dopuścił udręki największe, ażeby owa dusza została uratowana. Wtem nagle uczułam straszny ból korony cierniowej na głowie. Trwało to dość długo, jednak osoba ta została w łasce Bożej. O Jezu mój, jak łatwo można się uświęcić – potrzeba tylko odrobinę dobrej woli". 



 Czy cierpienie jest potrzebne?

 

     Wśród Czytelników może powstać pytanie, po co w ogóle potrzebne jest tyle cierpień i przeciwności w życiu świętego. Przecież, skoro kochamy Boga, to powinniśmy żyć w szczęśliwości, ciesząc się z Jego opieki tak, jak dawniej Izraelici. Otóż tak było kiedyś. Z chwilą obdarowania ludzi swoim Synem Bóg powołał ich do bardziej świadomej wiary niż byli to w stanie ludzie dawniej pojąć i przyjąć. Stąd też Pan Bóg uważa nas w tej chwili za swoje dzieci, a nie sługi. Stąd też mamy w sposób bardziej mistyczny przeżywać swoją wiarę. Zostaliśmy wykupieni z grzechu pierworodnego męczeńską śmiercią Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, w związku z tym poprzez cierpienie udowodniamy swoją wiarę i hart ducha. Siostrze Anieli Bóg mówi tak: "Jestem Bóg zazdrosny i wymagający, doświadczam dusze, by przekonać, czy dają Mi szczere złoto, bo Ja im się oddaję cały". Tę samą myśl odnajdujemy także w wielu miejscach Pisma Świętego. Wprost jest też powiedziane, że jest to najkrótsza droga do Nieba, gdyż poprzez cierpienie dajemy zadośćuczynienie za nasze grzechy, błędy i niedoskonałości już tutaj na ziemi. Po śmierci możemy więc uniknąć Czyśćca i udać się prosto do Nieba, gdzie wstęp mają tylko dusze nieskazitelnie czyste. W swoim dzienniku błogosławiona Aniela Salawa pisze tak: "W chwili wielkiej miłości byłam zapewniona, że tu na ziemi mam wytrzymać czyściec, ażeby co pilno z Nim się połączyć, kiedy rozkaże mi umrzeć. I tak mi było powiedziane, że wiele mam i mieć będę cierpień fizycznych, które nie będą zrozumiałe ani dla spowiednika, ani dla lekarza. A z braku takiego zrozumienia od spowiednika będzie podwojonym cierpienie. I to ma być ten akt heroiczny, którego Pan Bóg żąda od (mojej) duszy. Mam dobrowolnie zgodzić się na to, a wtenczas okaże się szczególna opieka Boża nad duszą Mu oddaną. Czy mam w ten sposób postąpić?". Z ostatniego zdania, jak i innych miejsc dzienników świętych dostrzegamy ten pierwiastek ludzki przyszłych świętych: Dopiero patrząc wstecz, z pozycji czasu można powiedzieć o swoim życiu, że nasz krok był słuszny. Przeżywając jednak poszczególne jego etapy na bieżąco nic nie jest takie proste i oczywiste. Także i przyszli święci z początku nie dowierzają boskim natchnieniom, często zastanawiając się na przykład, czy to nie szatańskie zwodzenie lub objaw choroby psychicznej. O Czyśćcu i innych tematach związanych z wiarą i duchowością będziemy jeszcze mówili nie raz w kolejnych wydaniach tej książki.


     Na zakończenie prezentujemy życiorysy kilku świętych, które w sposób reprezentatywny pokażą nam zawiłości ludzkiego losu i krętej czasem drogi do świętości.


                            < Poprzednia    1...3/8    Następna >


    Powyższy tekst pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe zastanawiające cz 1"



Ciekawe artykuły:


    Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz