Ataki Szatana
Jakby
mało było w życiu przyszłego świętego cierpienia, jeszcze
i szatan dorzuca swoje trzy grosze. Widząc bowiem
szczególne rozmiłowanie Boga w takim człowieku i mając
rozeznanie jak wiele ludzi swoim życiem taki święty może
wyrwać z jego szponów, zaczyna go atakować i straszyć. Choć
czasami ataki te są bardzo przerażające, do tego stopnia, że
-jak pisze św. Faustyna- czasami nawet strach o tym sobie
przypominać, to jednak przeważnie święci, umocnieni swoją
wiarą i opieką Boga niewiele sobie z tego robią. Nic im się nie
dzieje. Oddajmy znowu głos św. Faustynie: "Dziś
wieczorem, kiedy pisałam o tym wielkim miłosierdziu Bożym, i o
wielkim pożytku dla dusz, wpadł do celi szatan z wielką
złością i furią, chwycił parawan i zaczął go kruszyć i
łamać. W pierwszej chwili trochę się zlękłam, ale zaraz
uczyniłam krzyżykiem znak krzyża świętego, natychmiast
bestia się uspokoiła i znikła. Dziś nie widziałam tej
potwornej postaci, ale tylko złość jego, straszna jest złość
szatana; jednak ten parawan, nie był pokruszony ani połamany;
z całym spokojem pisałam dalej. Wiem dobrze, że bez woli
Bożej nędznik ten nie dotknie się mnie, ale, do czego się
bierze? Jawnie zaczyna napadać na mnie i to z taką złością i
nienawiścią, ale ani na chwilę nie mąci mi spokoju, a ta
równowaga moja, doprowadza go do wściekłości". Innym
razem opisuje takie zdarzenie: "Po
skończonej adoracji w połowie drogi do celi, obstąpiło mnie
mnóstwo psów czarnych, wielkich skacząc i wyjąc, chcąc mnie
poszarpać w kawałki. Spostrzegłam, że nie są to psy, ale
szatani. Jeden z nich przemówił ze złością: za to, żeś nam
odebrała tej nocy tyle dusz, to my cię poszarpiemy w kawałki.
Odpowiedziałam, że jeżeli taka jest wola Boga
najmiłosierniejszego, to szarpcie mnie w kawałki, bo na to
słusznie zasłużyłam, bo jestem najnędzniejsza z grzeszników
, a Bóg jest zawsze święty, sprawiedliwy i nieskończenie
miłosierny. Na te słowa odpowiedzieli wszyscy razem szatani:
uciekajmy, bo nie jest sama, ale jest z nią Wszechmocny. - I
znikły, jako pył, jako szum z drogi, a ja spokojnie, kończąc Te
Deum, szłam do celi rozważając nieskończone i niezgłębione
Miłosierdzie Boże".
Cuda świętych
Inna
cecha świętych, także tych jeszcze żyjących, to możliwość
czynienia cudów, czy innych niezwykłych rzeczy. Oczywiście
święci sami z siebie niewiele mogą. Wszelkie cuda i cudowne
uzdrowienia jakie czynią pochodzą od Boga, który za ich
wstawiennictwem okazuje swą łaskę człowiekowi. Żaden więc
święty nigdy nie powie, że to on uzdrowił. Zawsze będzie kazał
dziękować samemu Panu Bogu. Do niezwykłych umiejętności,
jakie święci czasem posiadają należy między innymi czytanie w
ludzkich sercach. Patrząc na człowieka święty zaraz wie co tak
naprawdę dzieje się w jego wnętrzu: Jaki jest, co myśli i
czuje. Niektórzy święci posiadali dar bilokacji, czyli
jednoczesnego przebywania w dwóch miejscach naraz. Pisze o
tym między innymi św. Faustyna: "Nagle
znalazłam się w nieznanej chacie, gdzie konał starszy już
człowiek w strasznych mękach. Wokół łoża było mnóstwo
szatanów i płacząca rodzina. Gdym się zaczęła modlić,
rozpierzchły się duchy ciemności z sykiem i odgrażaniem mi;
dusza ta uspokoiła się i pełna ufności spoczęła w Panu. W
tej samej chwili ujrzałam się w swym pokoju. Jak się to dzieje –
naprawdę nie wiem?".
Inni wyczuwali potrzebę ludzi, aby pomodlić się za nich,
szczególnie kiedy prośby te pochodziły od osób umierających.
Taki dar posiadała także wspominana już św. Faustyna: "Dziś
wieczorem poznałam, że potrzebuje pewna dusza mojej modlitwy;
gorąco się pomodliłam, ale jeszcze czułam, że to jest za mało,
więc trwałam dłużej w modlitwie. Na drugi dzień dowiedziałam
się, że właśnie o tej porze zaczęło się konanie pewnej
duszy i trwało do rana. Poznałam, jak ciężkie walki
przechodziła. Dziwnie Pan Jezus daje mi poznać, że dusza konająca
potrzebuje modlitwy mojej. Czuję tego ducha, który mnie prosi
o modlitwę, żywo i wyraźnie". Oprócz
tego św. Faustyna wyczuwała także grzeszne intencje człowieka
i często wypraszała u Boga, aby nie dopuścił do tego
upadku, przyjmując na siebie w zamian cierpienie: "W
pewnym momencie poznałam osobę, która zamierzała popełnić
grzech ciężki. Prosiłam Pana, aby na mnie dopuścił udręki
największe, ażeby owa dusza została uratowana. Wtem nagle
uczułam straszny ból korony cierniowej na głowie. Trwało to dość
długo, jednak osoba ta została w łasce Bożej. O Jezu
mój, jak łatwo można się uświęcić – potrzeba tylko
odrobinę dobrej woli".
Czy cierpienie jest potrzebne?
Wśród
Czytelników może powstać pytanie, po co w ogóle potrzebne
jest tyle cierpień i przeciwności w życiu świętego.
Przecież, skoro kochamy Boga, to powinniśmy żyć w
szczęśliwości, ciesząc się z Jego opieki tak, jak dawniej
Izraelici. Otóż tak było kiedyś. Z chwilą obdarowania ludzi
swoim Synem Bóg powołał ich do bardziej świadomej wiary niż
byli to w stanie ludzie dawniej pojąć i przyjąć. Stąd też Pan
Bóg uważa nas w tej chwili za swoje dzieci, a nie sługi.
Stąd też mamy w sposób bardziej mistyczny przeżywać swoją
wiarę. Zostaliśmy wykupieni z grzechu pierworodnego męczeńską
śmiercią Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, w związku z tym
poprzez cierpienie udowodniamy swoją wiarę i hart ducha. Siostrze
Anieli Bóg mówi tak: "Jestem Bóg zazdrosny i
wymagający, doświadczam dusze, by przekonać, czy dają Mi szczere
złoto, bo Ja im się oddaję cały". Tę samą myśl
odnajdujemy także w wielu miejscach Pisma Świętego. Wprost
jest też powiedziane, że jest to najkrótsza droga do Nieba, gdyż
poprzez cierpienie dajemy zadośćuczynienie za nasze grzechy,
błędy i niedoskonałości już tutaj na ziemi. Po śmierci
możemy więc uniknąć Czyśćca i udać się prosto do Nieba,
gdzie wstęp mają tylko dusze nieskazitelnie czyste. W swoim
dzienniku błogosławiona Aniela Salawa pisze tak: "W
chwili wielkiej miłości byłam zapewniona, że tu na ziemi
mam wytrzymać czyściec, ażeby co pilno z Nim się połączyć,
kiedy rozkaże mi umrzeć. I tak mi było powiedziane, że
wiele mam i mieć będę cierpień fizycznych, które nie będą
zrozumiałe ani dla spowiednika, ani dla lekarza. A z
braku takiego zrozumienia od spowiednika będzie podwojonym
cierpienie. I to ma być ten akt heroiczny, którego Pan
Bóg żąda od (mojej) duszy.
Mam dobrowolnie zgodzić się na to, a wtenczas
okaże się szczególna opieka Boża nad duszą Mu
oddaną. Czy mam w ten sposób postąpić?".
Z ostatniego zdania, jak i innych miejsc dzienników
świętych dostrzegamy ten pierwiastek ludzki przyszłych świętych:
Dopiero patrząc wstecz, z pozycji czasu można powiedzieć o swoim
życiu, że nasz krok był słuszny. Przeżywając jednak
poszczególne jego etapy na bieżąco nic nie jest takie
proste i oczywiste. Także i przyszli święci z początku nie
dowierzają boskim natchnieniom, często zastanawiając się na
przykład, czy to nie szatańskie zwodzenie lub objaw choroby
psychicznej. O
Czyśćcu i innych tematach związanych z wiarą i duchowością
będziemy jeszcze mówili nie raz w kolejnych wydaniach tej książki.
Na
zakończenie prezentujemy życiorysy kilku świętych, które w
sposób reprezentatywny pokażą nam zawiłości ludzkiego losu i
krętej czasem drogi do świętości.
< Poprzednia 1...3/8 Następna >
Ciekawe artykuły:
- św. Joanna d'Arc
- O czym Pan Bóg rozmawia ze świętymi
- Test pobożności
- Czy warto wierzyć w Boga
- Droga do Pana Boga
Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz