Kim byli święci, cd
św. Jan Boży fot. Wikimedia |
Urodził
się 8 marca 1495 roku w portugalskim Monte- moro Novo, w rodzinie
ubogich i bogobojnych chłopów, zajmujących się wypasem
owiec. Ciekawo- stką jest, że święty urodził się i zmarł
tego samego dnia, 8 marca.
Pewnego dnia w domu jego
rodziców zatrzymał się pewien kaznodzieja, który przy
wieczerzy bardzo barwnie opowiadał o swoich wędrówkach.
Następnego ranka przyszły święty, wiedziony chęcią
poznania świata, w wieku ośmiu lat opuszcza potajemnie
rodzinny dom razem z
nieznajomym. Być może na jego
decyzję wpłynął klimat tamtej epoki- przecież trzy lata
wcześniej Krzysztof Kolumb odkrył dopiero Amerykę.
Rodzice
poszukiwali syna lecz daremnie. Kilka miesięcy później jego
matka zmarła z rozpaczy i tęsknoty, a ojciec porzuciwszy rolę
wstąpił do zakonu franciszkanów.
Po
20 dniach marszu chłopiec nie dał rady dalej iść, więc
tajemniczy nieznajomy zostawił chłopca w hiszpańskim mieście
Oropresa, powierzając go rodzinie hrabiowskiego rządcy.
Przybrana rodzina pokochała chłopca i dbała o jego rozwój
duchowy. Tu spędził dużą część swego życia. Mały Jan
pomagał wypasając owce do dwudziestego roku życia. Był ogólnie
lubiany i ceniony. Przybrani rodzice tak się z nim zżyli, że
chcieli uczynić go swym spadkobiercą i oddać córkę jedynaczkę
za żonę.
Kiedy
jednak król Karol V Habsburg ogłosił wojnę z Francją, Jan
zaciągnął się do armii. Żołnierskie życie przytłumiło w
młodzieńcu wyniesione z domu uczucia religijne. Zdziczał i oddał
się rozpuście. Został wyrzucony z wojska za niedopilnowanie
składu splądrowanych łupów wojennych. Po trzydziestu latach
wraca w rodzinne strony i dowiaduje się o losie rodziców.
Wstrząsa to nim do głębi. Z wielką skruchą odbywa spowiedź
z całego życia i udaje się z pielgrzymką do Compostelli na
grób św. Jakuba Apostoła.
Pchany religijną żarliwością udaje
się następnie do Afryki, do Ceuty, portugalskiej twierdzy leżącej
naprzeciw Gibraltaru, gdzie spotkał portugalskiego szlachcica,
wygnanego z żoną i czterema synami na Ceutę i zgodził się
zostać ich służącym. Przez jakiś czas pracą swych rąk
utrzymywał nie tylko siebie, ale i rodzinę swojego pana, gdy ten
stracił wszystkie środki do życia, ciężko pracując przy
budowie miejskich umocnień. Jednocześnie próbuje ewangelizować
arabów. Jednakże nie przynosi to spodziewanych efektów.
Spowiednik dla jego własnego dobra nakazał mu powrót do
Hiszpanii.
Św.
Jan udał się więc do Granady i tam otworzył sklepik z książkami
religijnymi i inną budującą literaturą. W uroczystość św.
Sebastiana był w kościele na kazaniu św. Jana z Avila. Słowa
hiszpańskiego kaznodziei do głębi go przejęły. Poczuł w
sobie ogromną przemianę. Jeszcze tego samego dnia, powróciwszy
do domu, rozdał cały swój majątek biednym i udał się na plac,
gdzie bił się w piersi i wołał głośno błagając Boga o
przebaczenie tarzając się w błocie i rwąc włosy z głowy. Ludzie
myśląc, że to obłąkany wyzywali go i obrzucali błotem oraz
kamieniami. W końcu zaciągnęli go do zakładu dla umysłowo
chorych, gdzie przebywał w zamknięciu siedem miesięcy. Tam
zetknął się z nieludzkimi sposobami traktowania chorych.
Zastosowano bowiem wobec niego zwykłą w tamtych czasach terapię,
czyli przykuto łańcuchem do ściany w ciemnym i wilgotnym lochu
i bito do utraty przytomności.
Doznane cierpienia sprawiły, że
dojrzewała w nim decyzja o założeniu własnego szpitala, w
którym chorzy byliby godnie traktowani, oraz naśladowania Pana
Jezusa i poświęcenia bliźniemu swego własnego życia.
Poprosił świętego Jana z Avila, aby został jego duchowym
przewodnikiem.
Po
wyjściu z domu dla obłąkanych św. Jan rozpoczyna pracę w
szpitalu miejskim. Lecz w tej placówce musi tolerować wiele
nadużyć.W końcu nie wytrzymuje i za wyżebrane pieniądze kupuje
dom, a w nim ustanawia własny szpital z 46 łóżkami dla chorych.
Dba w nim zarówno o zdrowie ciała jak i ducha pacjentów.
Pielęgniarki i lekarze pomagali mu w opiece nad chorymi.
Robili to za darmo.
Codziennie wychodził z wielkim koszem na
plecach i zbierał jałmużnę dla swoich podopiecznych od
miejscowych handlarzy. A ponieważ to nie wystarczało, żebrał
wśród bogatszych mieszkańców Granady. Prosił o pomoc także
kapłanów, aby leczyć zarówno dusze, jak i ciała swoich
podopiecznych. Wtedy św. Jan postanowił rozszerzyć działalność
i otworzył schronisko dla bezdomnych.
Dba
również o kobiety i dziewczęta upadłe. Prosi je o zmianę
trybu życia. Starał się o uczciwe zabezpieczenie ich losu,
by nie musiały utrzymywać się z nierządu. Staruszki i
samotne wdowy polecał poszczególnym rodzinom pod opiekę.
Niemniej czuły był także na los sierot, których wówczas nie
brakowało, powierzając je rodzinom, które zapewniały im pewny
los.
Dowód wyjątkowego oddania chorym dał Jan Boży w
połowie 1549 r., kiedy w Szpitalu Królewskim w Granadzie wybuchł
groźny pożar. Liczni świadkowie widzieli, jak Jan wielokrotnie
wchodził do płonącego budynku i wynosił stamtąd chorych,
którzy nie mogli się wydostać o własnych siłach. Później
uratował jeszcze część sprzętów.
Ostatecznie
nie ogień, lecz woda doprowadziła Jana Bożego do kresu ziemskiej
wędrówki. Chciał on uratować chłopca, który tonął w
wezbranych nurtach rzeki. Skok do lodowatej rzeki przypłacił
ciężką chorobą. Zanim ostatecznie legł w łóżku, zdążył
jeszcze złożyć wizytę wszystkim ludziom, którzy wsparli jego
dzieło i którym był coś winien. Chciał, aby po jego śmierci
dokładnie wiedziano, komu trzeba spłacić długi.
Czując
zbliżającą się śmierć, poprosił współbraci, aby pozostawili
go w samotności. Umarł podczas modlitwy, w pozycji klęczącej,
w której przebywał około sześciu godzin po śmierci. Na jego
pogrzeb przybyły tłumy ludzi, a trumnę nieśli przedstawiciele
szlachetnych rodów. Ciało złożono w bocznej kaplicy kościoła
Matki Bożej Zwycięskiej, gdzie niebawem wydarzyło się wiele
cudów.
< Poprzednia 1...5/8 Następna >
Ciekawe artykuły:
Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz