Strony

piątek, 4 kwietnia 2014

Św. Jan Boży

Kim byli święci, cd

św. Jan Boży                           fot. Wikimedia
    Urodził się 8 marca 1495 roku w portugalskim Monte- moro Novo, w rodzinie ubogich i bogobojnych chłopów, zajmujących się wypasem owiec. Ciekawo- stką jest, że święty urodził się i zmarł tego samego dnia, 8 marca.

     Pewnego dnia w domu jego rodziców zatrzymał się pewien kaznodzieja, który przy wieczerzy bardzo barwnie opowiadał o swoich wędrówkach. Następnego ranka przyszły święty, wiedziony chęcią poznania świata, w wieku ośmiu lat opuszcza potajemnie rodzinny dom razem z nieznajomym. Być może na jego decyzję wpłynął klimat tamtej epoki- przecież trzy lata wcześniej Krzysztof Kolumb odkrył dopiero Amerykę. 

    Rodzice poszukiwali syna lecz daremnie. Kilka miesięcy później jego matka zmarła z rozpaczy i tęsknoty, a ojciec porzuciwszy rolę wstąpił do zakonu franciszkanów. 
     Po 20 dniach marszu chłopiec nie dał rady dalej iść, więc tajemniczy nieznajomy zostawił chłopca w hiszpańskim mieście Oropresa, powierzając go rodzinie hrabiowskiego rządcy. Przybrana rodzina pokochała chłopca i dbała o jego rozwój duchowy. Tu spędził dużą część swego życia. Mały Jan pomagał wypasając owce do dwudziestego roku życia. Był ogólnie lubiany i ceniony. Przybrani rodzice tak się z nim zżyli, że chcieli uczynić go swym spadkobiercą i oddać córkę jedynaczkę za żonę.

     Kiedy jednak król Karol V Habsburg ogłosił wojnę z Francją, Jan zaciągnął się do armii. Żołnierskie życie przytłumiło w młodzieńcu wyniesione z domu uczucia religijne. Zdziczał i oddał się rozpuście. Został wyrzucony z wojska za niedopilnowanie składu splądrowanych łupów wojennych. Po trzydziestu latach wraca w rodzinne strony i dowiaduje się o losie rodziców. Wstrząsa to nim do głębi. Z wielką skruchą odbywa spowiedź z całego życia i udaje się z pielgrzymką do Compostelli na grób św. Jakuba Apostoła. 

    Pchany religijną żarliwością udaje się następnie do Afryki, do Ceuty, portugalskiej twierdzy leżącej naprzeciw Gibraltaru, gdzie spotkał portugalskiego szlachcica, wygnanego z żoną i czterema synami na Ceutę i zgodził się zostać ich służącym. Przez jakiś czas pracą swych rąk utrzymywał nie tylko siebie, ale i rodzinę swojego pana, gdy ten stracił wszystkie środki do życia, ciężko pracując przy budowie miejskich umocnień. Jednocześnie próbuje ewangelizować arabów. Jednakże nie przynosi to spodziewanych efektów. Spowiednik dla jego własnego dobra nakazał mu powrót do Hiszpanii.


     Św. Jan udał się więc do Granady i tam otworzył sklepik z książkami religijnymi i inną budującą literaturą. W uroczystość św. Sebastiana był w kościele na kazaniu św. Jana z Avila. Słowa hiszpańskiego kaznodziei do głębi go przejęły. Poczuł w sobie ogromną przemianę. Jeszcze tego samego dnia, powróciwszy do domu, rozdał cały swój majątek biednym i udał się na plac, gdzie bił się w piersi i wołał głośno błagając Boga o przebaczenie tarzając się w błocie i rwąc włosy z głowy. Ludzie myśląc, że to obłąkany wyzywali go i obrzucali błotem oraz kamieniami. W końcu zaciągnęli go do zakładu dla umysłowo chorych, gdzie przebywał w zamknięciu siedem miesięcy. Tam zetknął się z nieludzkimi sposobami traktowania chorych. Zastosowano bowiem wobec niego zwykłą w tamtych czasach terapię, czyli przykuto łańcuchem do ściany w ciemnym i wilgotnym lochu i bito do utraty przytomności. 

    Doznane cierpienia sprawiły, że dojrzewała w nim decyzja o założeniu własnego szpitala, w którym chorzy byliby godnie traktowani, oraz naśladowania Pana Jezusa i poświęcenia bliźniemu swego własnego życia. Poprosił świętego Jana z Avila, aby został jego duchowym przewodnikiem.


     Po wyjściu z domu dla obłąkanych św. Jan rozpoczyna pracę w szpitalu miejskim. Lecz w tej placówce musi tolerować wiele nadużyć.W końcu nie wytrzymuje i za wyżebrane pieniądze kupuje dom, a w nim ustanawia własny szpital z 46 łóżkami dla chorych. Dba w nim zarówno o zdrowie ciała jak i ducha pacjentów. Pielęgniarki i lekarze pomagali mu w opiece nad chorymi. Robili to za darmo. 

    Codziennie wychodził z wielkim koszem na plecach i zbierał jałmużnę dla swoich podopiecznych od miejscowych handlarzy. A ponieważ to nie wystarczało, żebrał wśród bogatszych mieszkańców Granady. Prosił o pomoc także kapłanów, aby leczyć zarówno dusze, jak i ciała swoich podopiecznych. Wtedy św. Jan postanowił rozszerzyć działalność i otworzył schronisko dla bezdomnych.


     Dba również o kobiety i dziewczęta upadłe. Prosi je o zmianę trybu życia. Starał się o uczciwe zabezpieczenie ich losu, by nie musiały utrzymywać się z nierządu. Staruszki i samotne wdowy polecał poszczególnym rodzinom pod opiekę. Niemniej czuły był także na los sierot, których wówczas nie brakowało, powierzając je rodzinom, które zapewniały im pewny los. 

    Dowód wyjątkowego oddania chorym dał Jan Boży w połowie 1549 r., kiedy w Szpitalu Królewskim w Granadzie wybuchł groźny pożar. Liczni świadkowie widzieli, jak Jan wielokrotnie wchodził do płonącego budynku i wynosił stamtąd chorych, którzy nie mogli się wydostać o własnych siłach. Później uratował jeszcze część sprzętów. 
 

     Ostatecznie nie ogień, lecz woda doprowadziła Jana Bożego do kresu ziemskiej wędrówki. Chciał on uratować chłopca, który tonął w wezbranych nurtach rzeki. Skok do lodowatej rzeki przypłacił ciężką chorobą. Zanim ostatecznie legł w łóżku, zdążył jeszcze złożyć wizytę wszystkim ludziom, którzy wsparli jego dzieło i którym był coś winien. Chciał, aby po jego śmierci dokładnie wiedziano, komu trzeba spłacić długi. 

    Czując zbliżającą się śmierć, poprosił współbraci, aby pozostawili go w samotności. Umarł podczas modlitwy, w pozycji klęczącej, w której przebywał około sześciu godzin po śmierci. Na jego pogrzeb przybyły tłumy ludzi, a trumnę nieśli przedstawiciele szlachetnych rodów. Ciało złożono w bocznej kaplicy kościoła Matki Bożej Zwycięskiej, gdzie niebawem wydarzyło się wiele cudów.



                      < Poprzednia    1...5/8    Następna >



Ciekawe artykuły:


    Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz