Po kliku drobnych
zwycięstwach przyszedł czas na zdobycie najsilniejszej twierdzy,
którą broniły doborowe oddziały angielskie. Anglicy odpierali
ataki Francuzów zadając im dotkliwe straty. Kiedy Joanna wdarła
się na wały została ugodzona grotem z kuszy, który przebił jej
szyję i utkwił w barku tuż powyżej piersi. Choć to wydaje się
niewiarygodne, wyrwała grot i na powrót podjęła walkę. Co
ciekawe, przed bitwą miała widzenie, że zostanie ranna w
walce. Treść tego widzenia była znana wielu ludziom, między
innymi królowi i kliku dworzanom.
Pomimo heroicznej,
czternastogodzinnej walki i sporych stratach, nie było szans na
zdobycie twierdzy. Wtedy Joanna zażądała zwołania narady. Po
krótkiej wymianie zdań z wojskowymi zatopiła się na osobności w
półgodzinnej modlitwie. Następnie, jakby z nową mocą
wróciła do walki zbierając wokół siebie wyczerpanych
żołnierzy. W nich także weszła jakby nowa moc. Udało im się
przerzucić prowizoryczny most przez fosę i podpalić most
zwodzony prowadzący do twierdzy. W ten sposób Anglicy nie mieli
drogi ucieczki. Wzięci w dwa ognie, po wielu trudach, w końcu
poddali się.
Po wyzwoleniu Orleanu
Joanna otrzymała przydomek „Dziewica Orleańska”, a jej
sława rozniosła się wśród Francuzów i Anglików. Pierwsi
widzieli w niej wysłanniczkę Boga, a drudzy narzędzie szatana.
Wszyscy zaczęli liczyć się z jej zdaniem, chociaż nadal
większość decyzji wojskowych podejmowali między sobą król z
wielmożami. Joanna jednak często zmieniała plany bitew,
kierując się tym, co nakazywały jej wizje.
Z pewnością jej
nieocenioną rolą była legenda, która wokół niej urosła.
Dodawała ona mocy i odwagi Francuzom, a umniejszała jej
żołnierzom angielskim. Po dotychczasowych doświadczeniach, kiedy
Joanna występowała przed szereg nawołując załogę kolejnej
twierdzy do poddania się, nagle strach blady padał na
odważnych do tej pory żołnierzy. Wcześniejsze tego typu apele
źle kończyły się dla ich pobratymców przeciw którym
wyszła Joanna ze swym wojskiem. Odzyskiwanie kolejnych miast
zajętych przez Anglików stało się bardzo łatwe.
Bardzo szybko więc
żołnierze Joanny utorowali drogę następcy tronu do Reims,
starodawnego miasta, w którym od wieków koronowali się królowie
Francji. Tu też nie długo potem koronował się Karol,
przyjmując imię Karola VII. Zadanie Joanny wyznaczone przez Boga
zostało zakończone. Głosy nakazywały jej teraz powrót do
domu, do rodziny. Pod namową króla i ministrów walczyła jednak
dalej. To był błąd, jak się potem okazało za cenę jej życia.
Nie można sprzeciwiać się woli Bożej. Joanna ewidentnie uniosła
się pychą. Jak to, ona, bohaterka narodowa, w połowie walk o
wyzwolenie ojczyzny ma teraz zostawić wszystko i wracać do domu,
na wieś? To takie niesprawiedliwe. Od samego początku było
jej oznajmione, że jej zadaniem jest doprowadzenie Karola na
tron Francji. Na tym jej rola miała się zakończyć. Dalej o
państwo miał zadbać jej król, Karol VII. Joanna postanowiła
inaczej, co wkrótce drogo ją kosztowało.
Koronacja
Karola VII fot. Wikimedia
|
Następnym celem
wyzwoleńczej armii stał się Paryż. Pomimo tego, że Joanna była
potrzebna królowi aby podtrzymywać ducha bojowego wśród
francuskich żołnierzy, król i skorumpowani możnowładcy widzieli
w niej zagrożenie. Jej wizje i niebiańskie rozmowy mogły
pochodzić zarówno od Boga jak i od złych mocy. To była tylko
kwestia interpretacji.
Król, często za namową skorumpowanych
ministrów, udzielał jej swego poparcia, a czasem wstrzymywał. W
czasie ataku na Paryż kazał na przykład swoim ludziom rozebrać
most wzniesiony dopiero co przez Joannę, a jego skorumpowany
minister odrzucał pomoc panów francuskich, którzy zachęceni
dotychczasowymi zwycięstwami coraz chętniej ofiarowali swoją
pomoc. Mało tego, ten sam minister nabijał sobie kieszeń
łapówkami od miast zajętych przez wroga w zamian za odstąpienie
od ataku. Czysty zryw wyzwoleńczy skończył się, a zaczęła się
brudna polityka.
Joanna jednak walczyła dalej, choć głosy żądały
aby powróciła do domu. Przez pewien czas wizje i głosy pomagały
jej jeszcze tak, jak pod St. Pierre le Moutier, gdzie po raz
pierwszy jej wojska poszły w rozsypkę i została pod murami
miasta z niewielkim tylko oddziałem. Gdy jej wierny dowódca,
który towarzyszył od samego początku zobaczył ją z garstką
żołnierzy, jak zagrzewa ich do beznadziejnej walki, podjechał
do niej i zapytał co ona wyprawia. Wtedy podniosła przyłbicę i
oświadczyła, że nie jest sama. Ma za sobą pięćdziesiąt tysięcy
skrzydlatych niebiańskich wojowników, którzy szykują się do
ataku na miasto. Bez względu na to czy była to prawda, czy też
nie, jedno jest pewne- podziałało. Natchnieni jej postawą
Francuzi zawrócili i szturmem zdobyli miasto. Jednak coraz
częściej zostawała na polu bitwy sama, bez wizji, ani głosów,
które kierowały jej wojskiem. Niedługo potem nastąpił jej
upadek.
Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 2". Zapraszam na Stronę książki.
Ciekawe artykuły:
- Droga do Pana Boga
- O czym Pan Bóg rozmawia ze świętymi
- Czy warto wierzyć w Boga
- Św. Paschalis Baylon
- Test pobożności
Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz