Strony

piątek, 8 sierpnia 2014

św. Joanna d'Arc cz 3

Kiedy Joanna weszła do sali, zignorowała mistyfikatora i natychmiast podeszła do prawdziwego następcy tronu. Nieodpowiednio do swego stanu odezwała się do Karola tak, jakby na co dzień obcowała z królami i książętami. 

Powiedziała mu, że przysyła ją Pan Bóg jako pomoc. Dzięki niej pokona wojska angielskie i zostanie królem Francji, gdyż tylko on jest jedynym prawowitym następcą tronu. Karol z początku wypierał się, wskazując na przebranego króla, jako prawdziwego jednak Joanna odparła, że nikt inny tylko on jest królem Francji. Próba ta nie przekonała go jednak w pełni, a jego dworzanie podzielili się na zwolenników i przeciwników Joanny. Postanowił więc porozmawiać z nią na prywatnej audiencji. Podobnie jak wcześniej kapitan, chciał jakiegoś dowodu lub znaku, że jej wizje pochodzą od Boga

Joanna dała mu go. Opowiedziała mianowicie o jego sekretnej modlitwie, w której codziennie prosił Boga o jakiś znak na potwierdzenie, że nie jest bękartem, ale ma pełne prawo do zasiadania na tronie Francji. O tej praktyce nikt nie wiedział, nawet jego najbliżsi doradcy. Wspomina o tym zresztą sam król w późniejszym czasie, kiedy zbierano relacje ludzi na jej temat. To go przekonało, choć polecenie z Nieba było dosyć niezwykłe. Miał dać pod dowództwo Joanny sześć tysięcy żołnierzy, uzbroić ich i obiecać, że od tej chwili poświęci siebie i swe królestwo Bogu. 

Król zgodził się na wszystko, pomimo ostrych sprzeciwów wielmożów, którzy nie wyobrażali sobie, aby ktoś bez militarnej wiedzy, a na dodatek kobieta w tak młodym wieku, mógł prowadzić wojsko do walki, ktoś kto jawnie zapowiadał, że to Bóg będzie ich prowadził i o wszystkim decydował. Czysty absurd. Jednak król był nieugięty. 

Aby rozwiać wszelkie wątpliwości poddano Joannę kolejnemu badaniu księży i uczonych, czy aby rzeczywiście pochodzi ona od Boga. Wszelkie próby fizyczne i duchowe, razem z wywiadem w jej rodzinnej wiosce wypadły pomyślnie. Nie znaleziono niczego co mogłoby zaprzeczyć jej boskiemu posłannictwu.


Na wniosek dowódców wojskowych przydzielono Joannie doświadczonego wojaka, który został jej adiutantem i doradcą. Wyposażono ją w nową zbroję, oraz sztandar, pod którym miał prowadzić swoich żołnierzy do boju. Otrzymała także wspaniały miecz od króla, ale nie przyjęła go. Zażądała starodawnego miecza zakopanego w kościele św. Katarzyny, o którym powiedziały jej niebiańskie głosy. Nikt o nim nim wiedział, ale rzeczywiście, pod ołtarzem, w miejscu w którym wskazała znaleziono stary, zardzewiały miecz. Przywrócono broni dawną świetność i wręczono Joannie.

Przed wyjazdem ze swoim wojskiem Joanna -swoim późniejszym zwyczajem przed każdą walką- wysłała list z ostrzeżeniem do króla Anglii i jego francuskiego namiestnika, księcia Bedford, że jeśli natychmiast nie wycofają wojsk i nie zostawią Francji w spokoju, Pan Bóg, poprzez nią i jej wojsko ukaże ich śmiercią. Oczywiście żaden z nich nie wziął jej słów na poważnie.

Joanna dArc
List Joanny do mieszkańców miasta Riom nakazujący poddanie się. Fot: Wikimedia


Sytuacja w Orleanie do którego zmierzali była niewesoła. Anglicy wybudowali wokół miasta swoje warownie, oraz umocnili te, które opanowali w mieście. Z nich to próbowali atakować obrońców miasta. Po bitwie śledziowej Francuzi opowiadali się za negocjacjami i rozejmem, a nawet zaoferowali pieniądze i dobra, aby tylko zakończyć walki. 

W takim oto momencie przybywa miastu na pomoc Joanna ze swoim wojskiem. Chciała od razu ruszyć na przeciwnika, jednak jej wojskowi doradcy, może nie do końca wierząc w boskie słowa, zachowawczo wprowadzili ją do miasta trasą z dala od Brytyjczyków. Nie tak wyobrażała sobie swój wjazd do Orleanu. Na domiar złego poziom wody w Loarze opadł tak nisko, że barki nie mogły popłynąć w górę rzeki po zapasy, które ze sobą przywieźli. Tutaj następuje kolejne cudowne zdarzenie. W czasie, kiedy ona beształa wojskowych za tę zachowawczość z ich strony, niespodziewanie zmienił się kierunek wiatru, wody wezbrały i można było wysłać barki po prowiant.

Dziewica orleańska
Joanna d'Arc                                     fot. Wikimedia
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Mieszkańcy miasta zgotowali jej przyjęcie godne bohatera, gdyż opowieści o niej dotarły do nich o wiele szybciej niż ona sama. Jej obecność natchnęła zapałem wielu mieszkańców, którzy zaraz chcieli u jej boku walczyć z okupantem. Jednak jej dowódcy nie wykazywali takiej bezmyślnej ochoty do walki. Jako doświadczeni żołnierze, znając swoją słabość jako wojska rozmyślali nad strategią, która miałaby szanse na powodzenie. Ponieważ Joanna prezentowała inną koncepcję walki - w ich mniemaniu szaleńczą i samobójczą - ignorowali ją i często wyłączali ze swoich wojskowych narad. 

W czasie, kiedy wojskowi obradowali, ona jak gdyby nic wyjechała na most prowadzący do jednej z twierdz Anglików i powtórzyła głośno swoją groźbę, że jeżeli nie opuszczą natychmiast Francji to zginą z jej ręki. W odpowiedzi usłyszała szyderstwa i obelgi. Nie ma zresztą w tym nic dziwnego. Wystarczy tylko wyobrazić sobie całą sytuację. Naprzeciwko doświadczonych, zdemoralizowanych żołnierzy staje młodziuteńka osoba, w dodatku dziewczyna, w zbroi i grozi im, że jeżeli nie opuszczą miasta, to z woli Boga zginą. Musiało to dla nich wyglądać bardzo groteskowo. 

Wizje Joanny nakazywały walczyć, jednak jej dowódcy sprzeciwiali się temu, czekając na jakiś odpowiedni moment. Sytuacja taka trwała kilka dni, aż w końcu część zmobilizowanych mieszkańców miasta sama wyruszyła do walki. Joanna we śnie doznała kolejnej wizji nakazującej jej objąć dowodzenie w toczącej się właśnie walce. Natychmiast to zrobiła. 
 
Przybyła w ostatniej chwili. Mało doświadczeni mieszkańcy, którzy w grupie rzucili się do szturmowania jednej z angielskich fortec, zostali wzięci w kleszcze przez oddziały z pozostałych fortec. Niechybnie zostaliby wycięci w pień, gdyby nie pojawienie się Joanny. Dołączyli zaraz do niej wielmożowie ze swoimi żołnierzami i potyczka przerodziła się w prawdziwą bitwę. Otoczeni ze wszystkich stron angielscy żołnierze, widząc rosnące w swoich szeregach straty wpadli w panikę i poddali się. Twierdza została zdobyta. Było to pierwsze zwycięstwo Francuzów od wielu lat. 

Mieszkańcy i żołnierze niesieni zwycięskim duchem uwierzyli w cudowną moc Joanny d'Arc. Kolejne zwycięstwa potoczyły się lawinowo, pomimo sprzeciwów dowódców, nadal nakazujących daleko idącą ostrożność. Jednak Joanna kierowana głosem z Nieba nie słuchała ich już. Miała swoich żołnierzy, którzy chętnie walczyli pod jej sztandarem. 

                        < Wstecz    3/7    Dalej >

Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 2". Zapraszam na Stronę książki.

książki popularnonaukowe

Ciekawe artykuły:

    Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz