Strony

piątek, 27 stycznia 2017

Listy do Marysieńki, czyli nie wszystko złoto, co się świeci cz 2

<<-- Zacznij artykuł od początku

A Żółkiew, 30 V 1668: Onegdajszej nocy zawieszony nade mną Wci serca mego portrecik oderwał się i całą noc ze mną spał. Nazajutrz rano znalazłem go na piersiach swoich cudownie pomiętym (co znać i przez sen przyciskałem go do siebie) i calem był zdesperował, że się miał wniwecz obrócić; ale z łaski bożej wyprostował się pięknie i najmniejszej w nim nie masz szkody. Oto, widzę, życzliwszy portret i bardziej mię kochający, niżeli oryginał.
(...)
Piszesz Wć moje serce, że i sukni za co nie będzie wywieźć. Ja, dalibóg, nie wiem, co z tym czynić. Dosyć, że (z tymi dwudziestą i jeden tysięcy) już na tę drogę odebrałaś Wć pięćdziesiąt tysięcy w dobrej monecie i kilkaset złotych. (...) Widzę, że tam piękne mieszkanie wczesne i wygodne, ale drogie i nie na nasze teraźniejsze pieniądze. Za wszystkie moje zasługi daruj mi to Wć, abyś z moment chciała pomyśleć o tej nocy, po której nazajutrz oddawano mi laskę, kiedym odchodził od Wci, abym się był cokolwiek rekoligował na podziękowanie: jakoś mię Wć moje serce puścić nie chciała, jakoś prosiła, żebym nie odchodził, jakoś mię na swoją ciągnęła pościel (dość łóżko wąskie, ciasne, co z wielkim Wci serca mego musiało być niewczasem, a przecię to tam było miło i zdało się przestrono i wcześnie). P. Bóg widzi, że bym ja rad tego już nie pamiętał, bo wspominając na to, nie wiem, jako mi się serce nie rozpuknie, i są to rzeczy niepodobne, abym ja tak długo żyć mógł. Raczże Wć te dwie rzeczy z sobą złączyć: natenczas na godzin kilka odejść nie puszczano, proszono ledwo nie z płaczem; a teraz, mając się z sobą obaczyć w półtora lata, i już wcześnie traktować, żeby tej nie uczynić rzeczy, aż au palais enchante [= że pałac zachwyca]. Żeby dla samych miało to się czynić dzieci, nie wierzę, bo Wć masz tego próbę, że to często czyniąc, a nie kładąc lontek, nigdy nie będą dzieci. Miałaś Wć za nieboszczyka troje, a życzyłaś Wć sobie mieć i więcej, bo to rosa boża i tak powiadają: dwoje jak jedno, a jedno jak nic. Nie taić, moja dobrodziejko, a powiedzieć, albo raczej napisać obmierzienia przyczynę. P. Bóg widzi, że za złe mieć nie będę i samemu to tylko memu przypiszę nieszczęściu. Czyś mię to Wć moje serce miała za tak wielkiego prostaka, żem to ja wszystkiego nie widział, choć-em nic nie mówił i tylkom, poszedłszy gdzie na stronę, gorzkimi zalewał się łzami? Kiedym chorował na katar we Lwowie, po całym dniu nie widywałaś mię Wć, a jakem zszedł na dół do łóżka, toś Wć zaraz wołała, że ,,dla Boga, śmierdzi to łóżko!”. A niedawno poduszka pachnęła, na której sypiano. A zaś kiedyśmy na górze sypiali, dosyć tapczan był przestrony, toś Wć, stołek kazawszy sobie przystawić, wszystka [na] nim prawie spała, nogi same tylko były w łóżku. W Jaworowie zaś, przed odjezdnym, widząc mię tak utrapionego i w tym jeszcze lekarstwie, nigdyś mi dobrej nie pokazała twarzy. Jakiejż się ja mam tedy spodziewać pociechy? ile jeszcze, z tamtych powróciwszy krajów, wszystko się tu będzie zdało lada co, to dopieroż jeszcze większe stanie się obmierzienie.

wtorek, 24 stycznia 2017

Listy do Marysieńki, czyli nie wszystko złoto, co się świeci

W poprzednim artykule pt. „Listy do Marysieńki – miłość wojownika” poznaliśmy bezgraniczną miłość naszego wielkiego władcy, Jana III Sobieskiego do swojej żony, Marysieńki, dziwiąc się tak rozbudowaną sferą uczuciową u mężczyzny, który był urodzonym wojownikiem, a jednocześnie bezprzykładnym kobieciarzem przed ślubem. Wspominaliśmy także o Losie, który zażądał od tego mężczyzny zadośćuczynienia za swoje dotychczasowe miłosne ekscesy. W tym artykule przekonamy się, że nie to złoto, co się świeci, a miłość nie zawsze jest gwarantem szczęśliwego i spokojnego życia.

listy do Marysieńki
Marysieńka
 
    Opierając się w dalszym ciągu na listach Sobieskiego do Marysieńki, poznamy za chwilę, że pomimo tej ogromnej i niesłabnącej miłości do żony, nie sposób nie zauważyć, że to małżeństwo do wymarzonych nie należało. Jak sam wypomina żonie, w listach wyznaje mu miłość i oddanie, a gdy w końcu Los pozwoli im być razem, wtedy od razu jest chora, smutna i niedysponowana. Ledwo co wyjedzie on z domu, nagle cudownie ozdrawia i staje się wesoła. Co to za miłość i bliskość, gdy spędzając noc razem, żona przystawia sobie krzesła do łóżka, aby jak najdalej odsunąć się od męża...

     Nie można z tych wszystkich zarzutów i oskarżeń podnoszonych przez Sobieskiego w listach do żony wnioskować, że było to małżeństwo nieudane, w końcu trwało ono długi czas, a rodzina co rusz się powiększała. Nie zmienia to jednak negatywnego odbioru tego małżeństwa, zwłaszcza zachowania żony, żeby przytoczyć jeszcze jeden z naprawdę wielu przykładów, że gdy wyjechała do ojczystej Francji chwilowo zamieszkać, to przestała używać nazwiska męża, wracając do swojego nazwiska panieńskiego.

     Długo by pisać na temat sprzecznych sygnałów wysyłanych przez żonę Sobieskiego, osławioną Marysieńkę, jaki i o prawdziwej kondycji ich małżeństwa. Zapraszamy do poniższego zestawienia, wyjątków z obszernych listów nazywanych popularnie „Listami do Marysieńki”.

Jan III Sobieski z rodziną
Jan III Sobieski z Marysieńką i dziećmi
 

Listy do Marysieńki

piątek, 20 stycznia 2017

Listy do Marysieńki – miłość wojownika

Pierwszy artykuł cyklu poświęconego Janowi III Sobieskiemu i czasów jemu współczesnych rozpoczynamy od tematu najbardziej znanego, czyli od ogromnej miłości naszego wielkiego władcy do swojej żony, Marii Kazimiery zwanej popularnie Marysieńką. Ta, dużo młodsza od niego wychowanica królowej Ludwiki Marii (żony Władysława IV Wazy, a później Jana Kazimierza), tak zawróciła mu w głowie, że przez długie lata uwielbiał ją nad życie.

Jan Sobieski i Marysieńka
Jan Sobieski i Marysieńka
 
    Znamienne w tej historii miłosnej jest to, że przed poznaniem Marysieńki Sobieski (wtedy jeszcze nie był nawet hetmanem) był znanym – jak sam przyznaje – kobieciarzem i nikt z jego otoczenia nie pomyślałby nawet o tym, że mógłby on złączyć się z jedną kobietą na stałe, rezygnując ze wszystkich pozostałych. Tak się jednak stało: nie tylko że zrezygnował z kobiet dla tej jednej jedynej, ale także – jak odczytujemy z jego listów – pozostawał jej wierny przez cały czas.

     Nieraz słyszymy, że Los (może Bóg) lubi płatać figle. Tak też było z kobieciarzem Sobieskim. Za swoje liczne podboje miłosne i luźny stosunek do głębszego uczucia względem kobiet, Los zażądał zadośćuczynienia, bowiem cztery dni po ślubie ojczyzna znalazła się w potrzebie (najazd wojsk tatarskich) i król wysłał Sobieskiego, aby bronił kraju. Czas rozłąki wydłużał się stopniowo, co też Sobieski w listach do świeżo poślubionej żony odnotowywał: „już pół roku jak się nie widzimy...”, by później już odliczać: „jesteśmy po ślubie trzy lata, a z tego razem ze sobą byliśmy raptem pół roku...”.

     Rozłąka z żoną i wymuszony przez to celibat (Sobieski jako praktykujący katolik nie dopuszczał możliwości zdrady małżeńskiej), jak i problemy z wojskiem tak dawały mu się w kość, że sam w listach przyznawał, że bardzo z tego powodu cierpi, przyrównując swój stan do pobytu w czyśćcu i wyrażając nadzieję, że Pan Bóg mu go po śmierci oszczędzi, bo już tutaj na Ziemi przez niego przeszedł. Więcej na temat problemów z wojskiem i innych problemów, z jakimi zmagał się nasz przyszły król, piszemy w trzeciej części tego cyklu, w artykule pt. „Jan III Sobieski, czyli poświęcenie dla Polski”.

     W następnym artykule pt. „Listy do Marysieńki, czyli nie wszystko złoto, co się świeci” przekonamy się, że i małżeństwo Sobieskiego, pomimo jego szczerej, wręcz przysłowiowej miłości, wcale nie było takie różowe i wspaniałe jak mogłoby się wydawać. Póki co, zachwycajmy się wyznaniami miłości mężczyzny, niezwyciężonego wodza i wojownika na polu bitewnym, którego zdobyła miłość do kobiety, jednej kobiety...

jak wyglądała Marysieńka
Marysieńka
 

Listy do Marysieńki – fragmenty

wtorek, 17 stycznia 2017

Historia z pierwszej ręki

Historia jako przedmiot szkolny nie cieszy się zbytnią popularnością wśród uczniów, a i pośród dorosłych osób niewielu jest takich, co to interesują się historią, choćby własnego kraju. Niechęć ta głównie wynika z doświadczeń szkolnych: daty, nazwiska, wydarzenia... Co w tym może być ciekawego? Zredukowana w ten sposób historia nikogo nie może zaciekawić.

Jan IiI Sobieski
Jan III Sobieski

Listy Jana III Sobieskiego

     W obecnym cyklu kilku artykułów poświęconych naszemu wielkiemu wodzowi i królowi Janowi III Sobieskiemu proponujemy historię od zupełnie innej strony niż tej, z którą stykamy się w szkole. Nie będzie tu suchych faktów, a daty czy nazwiska – jeżeli będą się pojawiać – będą tylko tłem historycznej opowieści. Kto tę opowieść będzie wiódł? Ano, sam Jan Sobieski... Dzięki zachowanym jego listom do żony, słynnej Marysieńki, wkroczymy bezpośrednio w ówczesny świat, w sprawy i problemy tamtych czasów, ale także lepiej poznamy samego autora. O tym wszystkim w szkole nigdy się nie dowiemy.

     Gorąco zachęcamy do lektury poszczególnych artykułów i przestrzegamy jednocześnie, aby nie zrażać się takim niepopularnym tematem jak historia czy opowieść o królu, który żył 400 lat temu. Warto zapoznać się z ich treścią, aby przekonać się, że historia może być ciekawa, a nawet fascynująca. Przekonamy się także o tym, że natura ludzka, w tym Polaka, przez te 400 lat nic się nie zmieniła, także, jeśli chodzi o sejm i klasę rządzącą. Wszelkie nasze wady narodowe były obecne i w tamtych czasach, i Sobieskiemu rzucano kłody pod nogi, a nawet szkalowano, choć dla kraju zrobił więcej, niż w tej chwili cała nasza klasa polityczna razem wzięta.

     Z uwagi na ogrom ciekawego materiału i wielowątkowość listów do Marysieńki, niniejszy cykl podzieliliśmy na kilka tematycznych części, aby lepiej ukazać prawdę tamtych czasów.

     Cykl poświęcony Janowi III Sobieskiemu rozpoczynamy od tematu najbardziej obecnego w świadomości społecznej, czyli od bezgranicznej miłości wielkiego króla do swojej żony, Marysieńki. Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiemy, że po prostu stracił dla niej głowę. To zestawienie wielkiego woda i wojownika z do reszty zakochanym mężczyzną jest bardzo ciekawe i niezwykłe. W artykule pt. „Listy do Marysieńki – miłość wojownika” poznamy uczuciowy świat naszego króla.

Listy do Marysieńki
Marysieńka

 

Listy do Marysieńki


     W drugiej części cyklu pt. „Listy do Marysieńki, czyli nie wszystko złoto, co się świeci” przekonamy się, że pomimo bezgranicznej miłości Sobieskiego do żony, jego małżeństwo nie było najszczęśliwsze, żeby tylko wspomnieć o tym, że cztery dni po ślubie został przez króla wysłany na wojnę, na której z większymi lub mniejszymi przerwami przebywał wiele długich lat.

wtorek, 3 stycznia 2017

Program partnerski Złote Myśli – podsumowanie

W poprzednim artykule pt. „Reklamy AdSense na blogu” przedstawiałem podsumowanie swoich doświadczeń z reklamami AdSense, zapowiadając, iż w dzisiejszym artykule przedstawię podsumowanie swojej współpracy z programem partnerskim Złote Myśli. Myślę, że takie analizy statystyczno-finansowe przydadzą się Szanownemu Czytelnikowi do podejmowania swoich decyzji w związku z chęcią zarobienia choć kilku groszy na swojej działalności blogerskiej. Oczywiście moje doświadczenia nie mogą być dla nikogo wyznacznikiem, bo dużo jednak zależy od naszego zaangażowania, ruchu na stronie no i przede wszystkim targetu, czyli grupy docelowej (grupy odbiorców), co też z niniejszej analizy wyniknie.

program partnerski złote myśli
Promocja książek PP Złote Myśli w dolnej części jednego z moich blogów
 

Program partnerski Złote Myśli – opinia

     PP Złote Myśli to pierwszy program partnerski, z jakim nawiązałem współpracę, gdyż do książek jest mi najbliżej. Reklamy poszczególnych (wybranych przeze mnie) e-booków umieściłem na swoich czterech blogach, Chomiku oraz promowałem je w serwisie Zszywka.pl, na którym było spore zainteresowanie nimi.

     Moje pierwsze wątpliwości wzbudziła lista najlepiej zarabiających partnerów umieszczona w serwisie PP Złote Myśli (patrz ilustracja poniżej), z której wynikało, że poniżej 6-7 miejsca zarabiają oni w tygodniu po ok. 30 zł, co daje sprzedaż na poziomie 4-6 książek. W skali miesiąca, w najlepszym razie można by więc liczyć na ok. 100 zł. Nie jest to zachęcające, a na pewno jest to obdzierające z nadziei na duży dochód.


    Drugim sygnałem zapowiadającym moje niepowodzenie była informacja znaleziona w internecie na jednym z serwisów recenzujących programy partnerskie, który co prawda zaliczył PP Złote Myśli do wartych polecenia, jednak jako wadę tego programu podał fakt niskiej konwersji, czyli sytuacji, że niewiele osób z naszego ruchu na stronie kupi coś w tym serwisie.

     Pełny dostęp dla PP Złote Myśli dałem przez 3 miesiące na swoich blogach, w ciągu których nic nie zarobiłem, bo nikt nic nie kupił, ale myślę, że te 3 miesiące są wystarczającym okresem do sporządzenia analizy moich doświadczeń z tym programem.


Czy warto współpracować z PP Złote Myśli


     Swoją koncepcję promocji Złotych Myśli oparłem początkowo o duży baner na górze bloga kierujący do tego serwisu, ale prawie w ogóle nie generował on przekierowań na stronę Złotych Myśli, więc go usunąłem, wstawiając w jego miejsce 5 polecanych przeze mnie książek z tego serwisu. Miało to swoją dobrą stronę, gdyż promowały konkretny produkt, a poza tym nie były oparte na skrypcie, który często jest przez internautów blokowany, tylko były to zwykłe zdjęcia okładek podlinkowane do strony sprzedaży.

programy partnerskie
Promocja książek PP Złote Myśli w górnej części bloga