wtorek, 24 stycznia 2017

Listy do Marysieńki, czyli nie wszystko złoto, co się świeci

W poprzednim artykule pt. „Listy do Marysieńki – miłość wojownika” poznaliśmy bezgraniczną miłość naszego wielkiego władcy, Jana III Sobieskiego do swojej żony, Marysieńki, dziwiąc się tak rozbudowaną sferą uczuciową u mężczyzny, który był urodzonym wojownikiem, a jednocześnie bezprzykładnym kobieciarzem przed ślubem. Wspominaliśmy także o Losie, który zażądał od tego mężczyzny zadośćuczynienia za swoje dotychczasowe miłosne ekscesy. W tym artykule przekonamy się, że nie to złoto, co się świeci, a miłość nie zawsze jest gwarantem szczęśliwego i spokojnego życia.

listy do Marysieńki
Marysieńka
 
    Opierając się w dalszym ciągu na listach Sobieskiego do Marysieńki, poznamy za chwilę, że pomimo tej ogromnej i niesłabnącej miłości do żony, nie sposób nie zauważyć, że to małżeństwo do wymarzonych nie należało. Jak sam wypomina żonie, w listach wyznaje mu miłość i oddanie, a gdy w końcu Los pozwoli im być razem, wtedy od razu jest chora, smutna i niedysponowana. Ledwo co wyjedzie on z domu, nagle cudownie ozdrawia i staje się wesoła. Co to za miłość i bliskość, gdy spędzając noc razem, żona przystawia sobie krzesła do łóżka, aby jak najdalej odsunąć się od męża...

     Nie można z tych wszystkich zarzutów i oskarżeń podnoszonych przez Sobieskiego w listach do żony wnioskować, że było to małżeństwo nieudane, w końcu trwało ono długi czas, a rodzina co rusz się powiększała. Nie zmienia to jednak negatywnego odbioru tego małżeństwa, zwłaszcza zachowania żony, żeby przytoczyć jeszcze jeden z naprawdę wielu przykładów, że gdy wyjechała do ojczystej Francji chwilowo zamieszkać, to przestała używać nazwiska męża, wracając do swojego nazwiska panieńskiego.

     Długo by pisać na temat sprzecznych sygnałów wysyłanych przez żonę Sobieskiego, osławioną Marysieńkę, jaki i o prawdziwej kondycji ich małżeństwa. Zapraszamy do poniższego zestawienia, wyjątków z obszernych listów nazywanych popularnie „Listami do Marysieńki”.

Jan III Sobieski z rodziną
Jan III Sobieski z Marysieńką i dziećmi
 

Listy do Marysieńki


W Rawie, 11 IV [1666]: Piszesz Wć moja duszo, że czasu pisać nie masz. Jam to go nie miał, moja panno, a przeciem go sobie kradał. A Wć moja panno, nie wiem, co przez tak wielki dzień, który teraz jak morze, robisz?

W Pielaskowicach, 25 V 1666: Pieniędzy że nie staje na potrzeby Wci, z duszy tego żałuję. Jam posłał do domu, jeśli na zastaw nie dostaną, żeby który folwark przedali, bo tak wiele ekspens następuje, a prowentów nam wszystkich ubyło wpół z tą monetą. We Gdańsku też zboża jeszcze nie przedane. Nim tedy nadeślą pieniędzy, racz Wć kazać srebra co zastawić, ażeby była zawsze wygoda Wci.

A Varsovie, 8 III [1668]: Adio, moja panno, choć o mnie ani dbasz, ani we mnie kochasz. Kiedy tego smarkacza [syna] brzuch zaboli, to Wć umierasz, a kiedym ja w Warszawie na nogę, a we Lwowie na katar chorował, toś mię Wć i po całym dniu nie widywała, nie tylko żeby to było miało co zaturbować Wć.

A Varsovie, 16 III [1668]: Gdy tedy uważam, jakoś mię Wć moje serce kochała, a potem, poszedłszy za mnie, jakoś się odmieniła, nie upatruję przyczyny, jeno żeś niekontenta [= niezadowolona] z tego była i żeś prędko tego żałować poczęła; skąd złe zdrowie, skąd melankolia nastąpiła. Bo wspomnij tylko sobie Wć moja śliczna dobrodziejko, jakoś Wć była wesoła za nieboszczyka [pierwszego męża], choć to pokazowałaś, żeś nie ze wszystkim była kontenta. A jako za mnie? Napatrzyłem się sam tego dobrze, bywając u Wci: a naprzód w Warszawie, po pierwszym połogu a po tak ciężkiej chorobie, jako ustawicznie kazałaś Wć sprowadzać dobrą kompanię, to muzykę, to tańce; jako potem w Zamościu i we Zwierzyńcu ustawiczna dobra myśl i maszkarie, i gry różne, to w karty, to ciubabki, to au petit jeu [= krótka gra], to przechadzki, to milion inszych zabaw. Za mnie zaś poszedłszy, racz sama przyznać, moja dobrodziejko, jakoś się zaraz prędko odmieniła, że nic nigdy w Wć wmówić nie mogłem; co wszyscy widzieli i dziwowali się, znając przedtem humor Wci serca mego. Niepodobna tedy szukać inszej przyczyny, tylko znaczne nieukontentowanie Wci serca mego; na co gdy ja wspominam, żem zawiódł Wć moją duszę, z płaczem narzekam, żem się wprzód kamieniem nie stał.

A Biała, 16 IV [1668]: Mnie dwom rzeczy najdziwniej, którym i umierając dziwić się nie przestanę. Pierwsza, żeś Wć P. Boga rano i w wieczór zawsze prosiła, abym się nie odmieniał w miłości przeciwko Wci, a cały dzień i noc – najmniejszą rzeczą nie starałaś się Wć o to; i owszem, ustawiczne przymówki, którem ja bardzo dobrze rozumiał, ustawiczne nieukontentowania. Lada okazyjka szagrynu z czyjej inszej okazji, to na mnie wina; nawet kiedym tylko głośno mówił, przywiedziony gniewem albo żalem, o co przy takich moich natenczas nietrudno było turbacjach, tedy i o to bywał gniew, lubom tak wiele razy prosił, żeby wybaczyć, że takie moje przyrodzenie, że jeśli przyjaciel przyjacielowi powinien wybaczyć i znać jego obyczaje, daleko bardziej żona mężowi. Dobrego humoru nigdy; czegom chciał albo o com prosił, nigdym żadnej nie uznawał complaisance [=samozadowolenie]: co zasnąć nie możono zrazu beze mnie i ustawicznie proszono, żeby się jeszcze bliżej przymknąć, to potem stołek przystawiano do łóżka i tam poduszki kładziono, żeby ode mnie być jak najdalej, i innych tak wiele rzeczy, których gdybym był nie postrzegał, musiałbym być wielkim prostakiem. A nie tylko ja, Bóg widzi, ale wszyscy: bo kiedy przy mnie, toś już Wć była tak zmelankoliczała, że się słowa ledwo dopytał; jakeś się Wć ze mną rozjechała, to i w drodze, i w Warszawie byłaś Wć zaraz i zdrowsza, i weselsza – a ludzie to bardzo dobrze uważają.

A Krasnobród, 6 V [1668]: Lat trzy, jakośmy się z sobą pobrali; rok zupełny, jako się nie widzimy; przez tamte zaś dwie [lecie] ledwo by mieszkania z sobą naszego dwa zupełne wyrachował miesiące. Ej, czy też jest, był i być może nieszczęśliwszy, mizerniejszy i utrapieńszy nade mnie człowiek! Kochałem cały wiek mój, od pierwszego poznania. Nierychłom się tego doczekał szczęścia. Wiedziałem się być kochanym, a teraz oraz to oboje tracę, że nie patrzę, nie zażywam mojej szczęśliwości i jestem w desperacji, widząc i dotykając się rzeczą samą tak znacznej odmiany. Wiem bardzo dobrze, moje serce, że pókom był młodzieńcem, pótym się bronił i pótym nie chciał tych przyjmować urzędów; i nie przyjąłbym ich był ani bym był do Warszawy się wrócił, choćby mi byli milionami sypali, chyba żeby był stanął rozwód między Buflem a Bukietem, jako la Poudre była avec les Essences postanowiła.
(...)
List Wci najbardziej mię zawiódł z Warszawy pisany podczas lekarstw, w którym przysięgasz na Najśw. Sakrament, że beze mnie na lekarstwa żadne nie wyjedziesz, boby się te wszystkie beze mnie w truciznę obróciły, i słuchać nie będziesz królowej, choćby tego najbardziej życzyła. Mam go przy sobie i w szkaplerzu go chowam, patrząc weń codziennie i [myśląc,] jako nie masz nic stałego i pewnego na tym świecie.
(...)
W busię [= buzię] i imaginacją całować nie śmiem, bo do mojej tylko w imaginacji [= w wyobraźni] apetyt, a kiedyśmy z sobą, osobliwie w łóżku, to się odwracają, to stołki przystawiają, na których poduszki kładą, żeby być busią jak najdalej od Sylwandrowej [tak w listach Sobieski nazywał siebie]; co wspominając, ledwie każdego momentu konać nie przychodzi. Za wszystkie łaski i dobrodziejstwa, i znaki dawnej miłości racz mi to darować, a otworzyć mi się z tym, czymem był tak obmierzł Wci sercu memu, bo co moment godziny to gorzej było, aż do samego rozjazdu się z sobą. Potem zaś jako zaraz o mnie zapomniano w drodze, a dopieroż w Warszawie, już tego i nie wspominam. Nie racz Wć mieć za złe, że to przypominam; bo jakoż nie sarknąć, kiedy ból i żal aż do samego przenika serca? A do tego, że cały rok myśląc bez przestanku o Wci sercu moim, wszystkie mi przychodzą momenty życia naszego na myśl, tak złe, jako i dobre. (...) Z tego tak ciężkiego utrapienia jestem tak siwy, że by mię ledwo kto rozeznać mógł. Niedługi czas, a długi zepsował żywot i dobre zrujnował zdrowie.

A Jaworów, 11 V [1668]: Nie racz mi za złe mieć: mnie nie kapucynem ani kameldolem natura stworzyć chciała. Wszyscy na świecie ludzie, którzy mię znali, wierzyć temu nie mogli, abym się jedną żoną obejść mógł; a ja i z tą jedną cały rok już nie mieszkam, co nie tylko że się przyrodzeniu przykrzy, gdy mu się taki gwałt czyni, jako nie może być większy, ale i zdrowiu tak szkodzi, że już nie może bardziej. Ustawiczna gorączka dzień i noc, krosty po ciele, dymy do głowy takie, że się ledwie nie rozpada, a najbardziej począwszy od wiosny.

A Żółkiew, 24 V [1668]: Że mię Wć moje serce asekurujesz afektem swym, daj Boże, abym doczekał widzieć tego próbę. Mojej miłości tak oczywistej i z ni z kim nieporównanej żeś Wć moje serce widzieć i przyznać jej nie chciała za żywota mego, aza przyznasz przynajmniej po śmierci, gdy mój przeczytasz testament, w którym i duszy mojej skąpię, tak mało za nią odkazując, aby się wszystko samej Wci sercu memu dostało. Dziś pić koniecznie będę musiał, co mię też już dokończy, bo czuję taką w sobie gorącość, że się ugasić niepodobna. Ja sam swojej śmierci będę dobrowolną przyczyną, bo kiedybym się ja tak chciał divertir [= zabawiać], jako drudzy czynią żonaci, tobym się ja i nie gryzł, i nie tęsknił, i nie melankolizował, i rozpalenie by ustąpiło. A tak z miłości przeciwko Wci sercu memu tak ciężką umierać muszę męką.
(...)
Otworzyłem list Wci serca mego pisany a Mme la Palatine de Cracovie [= Pani wojewodzina z Krakowa], alem się zdziwił wielce, że się już Wć, widzę, i moim nie podpisujesz imieniem, wiedząc, że w Polszcze żony po mężach się zowią (ale i tam także podobno). Nie wiem, jako go tam i posłać. Nie wiedziałem jeszcze tego, żebyś się Wć imienia mego wstydać miała, i pomnę, boś mi to Wć nieraz wspominała, że się miło było tym moim Wci podpisować imieniem.







Ciekawe artykuły:

    
    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły

Moje e-booki

Kliknij w okładkę, aby przejść do strony książki

Przejdź do strony książki Przejdź do strony książki