Pytanie zawarte w tytule tego rozdziału z punktu widzenia żywej wiary chrześcijańskiej jest bardzo niewłaściwe i w jej obrębie w zasadzie niewystępujące. Rozdział ten dedykowany jest głównie dla osób małej wiary, osób poszukujących lub dla osób niewierzących, które zastanawiają się, czy jest sens chodzić do kościoła, odmawiać modlitwy oraz starać się nie grzeszyć i „co ja z tego wszystkiego będę miał”. To podejście, bardzo interesowne, jest obecne wśród ludzi nie od dziś. Kiedy zanika wiara, pojawiają się pytania miłości własnej: „po co mam się starać?”, „Co ja z tego będę miał?”. Informacja, że „jak będziesz grzeszył, to pójdziesz do piekła” lub „Pan Bóg będzie się na ciebie gniewał” nie każdego przekonuje. Trudno oczekiwać, aby takie argumenty przekonały osobę niewierzącą lub osobę małej (martwej) wiary. Są to bowiem rzeczy zbyt abstrakcyjne, zbyt dalekie mentalnie od nich. Oni oczekują konkretów, czegoś, co można dotknąć i zobaczyć na własne oczy.
Na wstępie wspomnieliśmy, że z punktu widzenia żywej wiary chrześcijańskiej pytanie zawarte w tytule jest niewłaściwe i niewystępujące z tej prostej przyczyny, że przy odpowiednim zaangażowaniu, rozwiniętej duchowości i bliskości z Bogiem nieustannie jesteśmy obsypywani różnego rodzaju łaskami, które Pan Bóg nam nie skąpi. Nikomu jednak nie przyjdzie do głowy zapytać „A co ja z tego będę miał?”, bo bliskość z Panem Bogiem jest tak wspaniała, że to już wystarcza nam za nagrodę. Trudno to jednak zrozumieć osobie, która takiej bliskości nie doświadczyła. Podobnie nie sposób wytłumaczyć komuś, jak to jest kogoś kochać. Ta osoba sama musi się zakochać, aby w pełni zrozumieć, jak to jest.
Wiara chrześcijańska w jej pełnym bogactwie, w ujęciu chrystusowym, którą popularnie nazywamy żywą wiarą chrześcijańską, daje człowiekowi możliwości, jakie wielu się nawet nie śniło. Są one jednak dostępne tylko dla osób zaangażowanych, będących w bliskości z Panem Bogiem, dla których Pan Bóg jest częścią ich życia. Tu objawia się już zupełnie inna rzeczywistość często wręcz niezrozumiana dla „zwykłego” człowieka. Wychodząc jednak naprzeciw takim osobom, opiszemy pokrótce jakich „korzyści” można się spodziewać, praktykując żywą wiarę chrześcijańską. Są one dostępne dla każdego, kto choć trochę się zaangażuje i zacznie rozwijać swą chrześcijańską duchowość. Bez tego trudno nawiązać bliskość z Panem Bogiem, a to z niej większość opisywanych tu korzyści pochodzi.
Korzyści płynące z wiary chrześcijańskiej
Spokojne życie
Pierwszą widoczną korzyścią płynącą z wiary chrześcijańskiej jest uspokojenie: uspokojenie siebie i zrównoważenie swojego życia. Tutaj nawet nie musimy zbyt mocno wierzyć w Pana Boga ani Go kochać. Wystarczy, że będziemy stosowali się do nauki Pana Boga zawartych w Piśmie świętym. Piszemy o tym szerzej w rozdziale pt. „Pismo święte jako poradnik życiowy”.
Spokojne, zrównoważone życie nie każdy jednak odbierze jako wartość. W naszym obecnie brutalnym świecie, pędzącym coraz szybciej, wiele osób myśli, że bez pośpiechu, frustracji, negatywnych emocji, podstępu i egoizmu nie da się żyć, że są to normalne elementy codziennego życia. Otóż nie są to normalne elementy życia. To wszystko charakteryzuje właśnie życie osób bez Boga. Porady życiowe zawarte w Piśmie świętym uspokajają nasze życie i zmieniają perspektywę, pozwalając wysiąść z tego kołowrotka, w którym do tej pory biegliśmy jak ogłupiały chomik.
Zmiana zasad życia i zmiana moralności przynosi nam realną korzyść. Stajemy się mniej nerwowi, mniej sfrustrowani, nie gonimy za nic nieznaczącymi mrzonkami i bezwartościowymi rzeczami, które do tej pory trzymały nas w niewoli negatywnych emocji. Zmieniają się w końcu nasze relacje z innymi ludźmi, bo to uspokojenie siebie zmienia nasze postrzeganie rzeczywistości i innych osób.
Pomoc Pana Boga
Kiedy zaczynamy zmieniać swoje życie, bardzo angażujemy się w swojej wierze i zaczyna nam bardziej zależeć na Panu Bogu, wtedy mamy w Nim naturalnego sprzymierzeńca. Panu Bogu bowiem nie zależy na tym, aby nas karać, ale zależy Mu na tym, abyśmy zmieniali się na lepsze i bardziej zbliżyli się do Niego. Wtedy widząc nasze starania, pomaga nam, przestaje być głuchym na nasze prośby. Pan Bóg pomaga nam głównie poprawić swoje życie i rozwinąć się duchowo, ale nie brakuje także Jego pomocy w rozwiązywaniu naszych życiowych problemów, nawet tych finansowych czy materialnych. W późniejszym czasie, kiedy będziemy już w bliskości z Panem Bogiem, Pan Bóg będzie spełniał nasze pragnienia, zanim zdążymy je wyartykułować lub sformułować jako prośbę. Tak przecież działa miłość: nie czeka na wypowiedzenie prośby przez kochaną osobę, tylko widząc, czego pragnie, z miejsca to daje. Ta właściwość bliskości z Bogiem opisana jest w Piśmie świętym i ja, bazując na swoich doświadczeniach, potwierdzam, że rzeczywiście tak jest. Pan Bóg często spełnia moje pragnienia czy oczekiwania, chociaż tylko o nich pomyślałem, o nic w myślach ani w słowach nie prosiłem.
W im większej będziemy bliskości z Panem Bogiem, tym chętniej Pan Bóg będzie brał udział w naszym życiu, obsypując nas łaskami i spełniając nasze prośby często w jednej chwili.
Łaski boże
Dwie pierwsze korzyści płynące z wiary chrześcijańskiej, które przed chwilą opisaliśmy, dostępne są jako pierwsze, jak tylko zwiększymy swoją uwagę i zaangażowanie w rozwijaniu swojej wiary. Pozostałe korzyści pojawiają się wtedy, gdy oprócz zmiany swojego życia, zaczniemy rozwijać swoją duchowość.
Jak tylko wejdziemy na drogę rozwoju duchowego (duchowość chrześcijańska), Pan Bóg zacznie udzielać nam różnych łask, zazwyczaj duchowych lub mentalnych, pomagających nam coś lepiej (właściwiej) zrozumieć lub zrobić postępy w tym duchowym rozwoju.
Łaski duchowe dla kogoś zupełnie duchowo nierozwiniętego mogą wydawać się czymś mało atrakcyjnym i niewartym uwagi, bez większej wartości, ale to jest ten sam problem, co z dzieckiem czteroletnim, które nie rozumie, jaka jest wartość z nauczenia się czytać i pisać. Jemu bowiem wystarczy rysowanie szlaczków. Dopiero za kilka lat, gdy mentalnie będzie już bardziej rozwinięte, pozna właściwą wartość czytania i pisania. Zupełnie tak samo jest z duchowością i łaskami duchowymi. Docenić ich wartość może tylko ten, kto już jest na odpowiednim poziomie rozwoju.
Głównym celem pomagania nam przez Pana Boga jest nasz rozwój duchowy, który ustawi nas na odpowiednim miejscu w świecie (w Rzeczywistości), w odpowiedniej relacji z drugim człowiekiem i, przede wszystkim, w bliskości z Nim. W ten sposób swoją przyziemną, zwierzęcą naturę przemienimy w końcu w naturę duchową, coraz bardziej upodabniając się do Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Łaski duchowe i mentalne dawane przez Pana Boga będą realizowały właśnie ten cel: krok po kroku będą prowadzić nas przez coraz większe zrozumienie i będą odmieniać nas, aby zrozumienie mogło przemienić się w czyn, bo wiara chrześcijańska nie jest ideologią do intelektualnego rozważania; jest filozofią życia do praktycznego zastosowania.
Doznania duchowe
Łaski duchowe i mentalne są wstępem do czegoś o wiele wspanialszego z ludzkiego, przyziemnego punktu widzenia. Kiedy zaczniemy rozwijać swoją duchowość i korzystać z łask dawanych nam przez Pana Boga zostajemy mentalnie przygotowani do tego, aby w Panu Bogu nie widzieć martwej, prawie mitycznej istoty opisanej w Biblii tak jak to było do tej pory, lecz Pan Bóg staje się dla nas coraz bardziej realną, żywą istotą. Na poziomie duchowym pragniemy tej istoty całym sobą. Nie tyle chcemy czytać w Biblii o Bogu, ile pragniemy Go bezpośrednio, duchowo doświadczać. Z tego mentalnego pragnienia i duchowego pożądania pojawiają się pierwsze doznania duchowe, które niestety są trudne do opisania. Jest to takie duchowe uniesienie, jakby się było pod wpływem narkotyku, z tym że po narkotyku to uczucie mija po kilku godzinach, a tu ten stan potrafi utrzymywać się przez wiele dni.
Duchowa radość
Doznania duchowe opisane w poprzednim punkcie, choć wspaniałe i ważne w naszym rozwoju, są tylko gestem Pana Boga doceniającym nasze staranie i zachętą do jeszcze większego zaangażowania. Z duchowego punktu widzenia są to tylko takie duchowe słodkości bardziej nas zachęcające niż rozwijające, ale to zrozumiemy dopiero potem, gdy będziemy na wyższym poziomie duchowego rozwoju.
Prawdziwą wartością, „korzyścią” jakby to uznał zwykły, nierozwinięty człowiek jest duchowa radość. Jest ona kwintesencją dotychczasowych doznań duchowych. Jest to taka delikatna radość, która nas przenika tak jak taki delikatny, ciepły wiaterek, który stale wieje. Nie jest to poczucie humoru ani wesołkowatość, jest to taka radość bez powodu.
Moje rozumienie tego zjawiska jest następujące: Kiedy dusza znajduje się w bliskości z Bogiem, przenika ją radość. Ta radość spływa następnie w dół, przez świadomość aż do ciała fizycznego napełniając je w pełni od stóp do głowy i przez twarz zostaje wyemanowana na zewnątrz, dlatego po radosnym (ale stonowanym) wyglądzie twarzy można rozpoznać człowieka Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz