<<-- Zacznij artykuł od początku
A Żółkiew, 30 XII
[1667]: Tatarskiego posła w Warszawie bardzo źle odprawiono,
odjechał z groźbą; a moskiewskiego bardzo dobrze przyjmowano,
traktowano, częstowano na złość onemu. Do tego przyszło
tatarskiemu, że publice [= publicznie]
wołał, że ,,kiejby wasz Mesjasz przyjechał do was, tedybyście go
wdzięczniej przyjmować nie mogli”. Pewnej się tedy z nimi na
wiosnę wojny spodziewać potrzeba, kiedy pokoju szanować nie chcemy
i nie umiemy.
Listy pieczętuj Wć moja
panno, bo ich otwierają i czytają. Ostatniego pakietu aż trochę
nadpalono, snadź rozgrzewając wosk, bo cale na dwóch miejscach
pieczęci znać nie było.
A Żółkiew, 6 I [1668]:
To jest pewna, że mnie, na tych urzędach zostawszy, żyć dłużej
nad lat trzy, cztery niepodobna. Bo to tego imaginować niepodobna,
co się tu ze mną dzieje. (...) Teraz ośm tysięcy talerów w
dobrej monecie wyliczam Tatarom, zastawiwszy się; a Król JMć i p.
podskarbi piszą, że mi to oddać mają en avril
[= w kwietniu]. Uważ-że Wć moje serce, jeśli to nasza
substancja temu wystarczy, czemu cała rzeczpospolita i skarby Króla
JMci wystarczyć nie mogą, lubo to ich jest powinność, nie moja,
opłacać Polskę! Dlatego też cale a cale sypiać nie mogę i ten
teraz list trzy godziny przede dniem piszę; nie wiem, jeśliby już
teraz i emulsja do sypiania pomogła. Katar niesłychanie ciężki
cierpię, bo głowa nigdy odpoczynku mieć nie może. Wierzę, że by
mi spokojnie i skonać nie dali.
A Żółkiew, 16 II
[1668]: Księciu Dymitrowi pewnie już buławę małą oddano. Mnie
na wielką taki piszą przywilej, żebym sobie zmierził i porzucił.
To taka gratitude au jeu de paume [=
wdzięczność] i taka recompense [=
nagroda]. Do tej Warszawy jechać, Bóg zna, że się zda jak
na ścięcie; bo kto będzie mógł patrzać na taką odmianę, na
taką niewdzięczność? Być potem w takich plotkach, w takich
kłótniach, bez wszelkiego na świecie plezyru!
A Varsovie [=
z Warszawy], 8 III [1668]: Przysłano
mi też przywilej na buławę wielką, ale że nie na dożywotnią,
tak jaki był przedtem zwyczaj, odesłałem ją nazad. Nie wiemże,
jeśli tego przywileju jutro nie poprawią. Toute la noblesse [=
wszystką szlachtę]
przysłać mają jutro au Sylvandre [=
do mnie], żeby chciał być ich
chef [= dowódcą],
czego Apothicaire [=
Aptekarz – zastępcze określenie jednego z dostojników
państwowych, aby osoba postronna czytająca list nie wiedziała, o
kogo chodzi] bardzo nie życzy, a
byłoby mu przecie z tym lepiej niż gorzej.
A Solec, 4 IV [1668]: Kopii listu i instrukcji od
województw wielkopolskich nie posyłam Wci sercu memu, bo siła po
łacinie mieszali, czego byś Wć moja panno zrozumieć nie mogła.
Dziękują naprzód na podhajecką okazję, przyznawając aż nazbyt;
dziękują potem za mowę jedną, którąm miał na sejmie. Proszą
przy tym, abym się jął sam rządu tej rzeczypospolitej, ponieważ
nikt o niej myśleć nie chce; a skoro się skupią do kupy pour 24
eme d'avril [= do
24 kwietnia], abym nimi dysponował
comme le chef general [=
jako dowódca generalny] według
woli swojej, pod którego się cale poddają protekcję i zdrowie,
krew, substancje rzetelnie ofiarują, lubo przeciwko nieprzyjacielowi
postronnemu, lubo przeciwko tym, którzy w domu mieszają sprawy
rzeczypospolitej. Byli tacy z strony dworu, którzy nie pozwalali
posyłać do mnie, ale nie przemogli; chcieli tedy, aby też i do
Króla JMci wyprawili posłów, ale i na to zezwolić żadną nie
chcieli miarą. Toż będzie pewnie i z inszych województw; o co się
dwór będzie gniewał, nie widząc tego, że by było gorzej, kiedy
by zaś kogo inszego pour le chef [=
na dowódcę] obrać mieli.
W Solcu na wyjezdnym, 10
IV [1668]: Ja się tego nie zapieram i nie wstydzę, żem wszystko
stracił i wniwecz-em się obrócił. Gdybym to był stracił w
karczmie w karty, w kostki albo dans es debauches
[= w rozpuście], miałbym się był czego wstydać; albo żeby
mię rodzice byli odumarli bardzo ubogim. Ale że przy łasce P. Boga
było z potrzebę i według kondycji mojej, dlatego się wstydać nie
masz czego: P. Bóg dał, P. Bóg wziął, jako swoje własne. Gdybym
się też był spodziewał, że Wć bardziej estymowałaś moją
kondycję niż osobę, i w tym bym się był baczył i przestrzegł o
defektach moich, które jeszcze nie takie były, jakie są teraz. Żem
nie przestrzegł wcześnie, abyś też Wć była tak wiele nie
spendowała? A któż z P. Bogiem gadał! A któż wiedział i
spodziewał się, że najlepsze majętności nieprzyjaciel nam tylko
samym miał znieść i wniwecz zepsować! Kto kiedy rozumiał o
takiej niewdzięczności tych, dla których się traciło i swoje
spendowało! Kto o Króla JMci niedyskrecji, że po moich tak
wielkich stratach jednego mi po odjeździe Wci złamanego nie dał
halerza ani najmniejszego kawalca ziemi! Kto, żeby mi mego własnego,
com okupił króla i rzeczpospolitą, wrócić nie miano!
A Biała, 16 IV [1668]: Ja
stąd jutro wyjechać mam wolę do Pielaskowic, a stamtąd do Żółkwi,
częstochowską na mszy czas odłożywszy drogę. Bo Kozacy, zawsze
zdrajcy, znowu się poddali cesarzowi tureckiemu: i ci nasi, i ci, co
byli pod Moskwą. Nie wątpić tedy, że ich Turcy posiłkować
zechcą. Województwa wszystkie przysyłają do mnie z tymże, co i
wielkopolskie. Proszą, żebym się z tych nie oddalał krajów,
żebym ich do kupy zgromadził i nimi rządził według woli swej;
tegoż i wszyscy dobrzy życzą Króla JMci i moi przyjaciele. Ale
Król JMć powiada, że woli, żeby kogo innego sobie szlachta za
starszego obrali, niżeli mnie, a mnie na Ruś jechać każe, nie
wiem, z czyjej rady. P. Bogu się tedy oddawszy i jego świętej
opiece, tam pójdę, gdzie mię jego święta wola poprowadzi.
A
Krasnobród, 6 V [1668]: Długi nie tylko żebym miał odebrać z
skarbu, ale znowu w nowe zaprzągłem się. Już nie tylko pieniądze,
ale i srebra moje rozdaję, i jeśli sejm jeszcze dłużej wlec będą,
jako się na to zanosi i czego podobno le maitre du palais enchante
[= pałac]
potrzebuje et ses ministres [=
i jego
ministrowie], to się mnie już cale
do ostatka wniwecz obrócić przyjdzie. Ostatnią miednicę moją z
nalewką posłałem wczoraj paszy sylistryjskiemu i już się teraz w
szklenicy umywać muszę. Nikt ni o czym myśleć nie chce; a ja
widząc, że byśmy zginęli i swoje byśmy ostatek wszystko
stracili, wszystkich moją opłacam substancją. Jakoż to nie być
chagrin [=
zasmucony]?
W obozie, 6 VIII [1670]:
Po staremu na sejmikach, osobliwie na bełskim, cudowne rzeczy na
mnie gadali: żem ja połowę pieniędzy hibernowych na się wziął,
że francuskie pieniądze rozdaję między wojsko, i tysiąc tak
niecnotliwych i fałszywych rzeczy. P. Bóg to płaci, że ja tu co
godzina gotówem zdrowie moje za nich łożyć, a oni mi taką oddają
wdzięcznością.
A Żółkiew, 18 XII
[1670]: Dziś ostatek dobrej kompanii odjechało ode mnie, jmp.
łowczy, Korycki i Chełmski. Zostałem tedy sam, jako błędny
[rycerz] i już też cale ponurzony w
melankolii, deplezyrach i niezdrowiu, bo głowy ból taki teraz
cierpię, że się sto razy na dzień przeklnę, że dotąd żyję.
A Leopol, 20 III [1671]:
Jam się też odważył na lekarstwa i żydowskiemu doktorowi
powierzyłem zdrowia mego. Ale skorom tylko drugie wziął lekarstwo,
przyszła wiadomość o nieprzyjacielu, że już Kozacy, złączywszy
się z Tatarami, stanęli pod Barem, a to z okazji złej odprawy
posłów kozackich w Warszawie. Już się tedy cale poddali cesarzowi
tureckiemu i nas [chcą] wojować. Deklarowali przez władykę
lwowskiego, którego byli wzięli w Mohylowie, że dla mnie samego i
dla mojej przyjaźni dotąd z królem i rzecząpospolitą pokój
trzymali, ale już więcej krzywdy tej znosić nie mogą, osobliwie
że im posłów pozabijano, których do mnie posyłali lecie, kiedym
w obozie był: dwóch nim jeszcze do mnie doszli z listami, a teraz
trzecich, którzy u mnie byli w Jaworowie i nazad powracali. A to dla
listów, które im pobrano; ale się wstydzą ich pokazać, bo te
listy były zatrzymujące pokój na stronę Króla JMci i
rzeczypospolitej. Tych ostatnich posłów pozabijał Kawecki, syn
sędziego podolskiego; ale się za to będzie pocił i tu, i tam, bo
już Kozacy wszystkie jego wsi palą.
Au camp de Kamieniec, 29
VII [1671]: Ja za tąż tu okazją będę fortyfikował Kamieniec
tymi ludźmi, których tu mam przy sobie, lubo ich mało, ale złych;
bo wszystkiego tu wojska ze mną ledwo cztery tysiące, bom część
także udzielił księciu Ostrogskiemu dla obrony Wołynia, ostatek
zaś po różnych rozstawiło się pasach. Owo widzę, jedni mali
niemieccy książątka na wzięcie miasta Brunswika, mniej im
potrzebnego, więcej zaciągnęli wojska, niżeli nasza
rzeczpospolita, widząc ostatnią prawie zgubę swoją; bo oni mieli
dwadzieścia pięć tysięcy, a my ledwo dziesięć tysięcy, i to
rachując z wszystkimi garnizonami, które tylko są po fortecach.
Ciekawe artykuły:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz