Kiedy Joanna weszła do
sali, zignorowała mistyfikatora i natychmiast podeszła do
prawdziwego następcy tronu. Nieodpowiednio do swego stanu
odezwała się do Karola tak, jakby na co dzień obcowała z
królami i książętami.
Powiedziała mu, że przysyła ją Pan
Bóg jako pomoc. Dzięki niej pokona wojska angielskie i
zostanie królem Francji, gdyż tylko on jest jedynym prawowitym
następcą tronu. Karol z początku wypierał się, wskazując
na przebranego króla, jako prawdziwego jednak Joanna odparła, że
nikt inny tylko on jest królem Francji. Próba ta nie przekonała
go jednak w pełni, a jego dworzanie podzielili się na zwolenników
i przeciwników Joanny. Postanowił więc porozmawiać z nią na
prywatnej audiencji. Podobnie jak wcześniej kapitan, chciał
jakiegoś dowodu lub znaku, że jej wizje pochodzą od Boga.
Joanna dała mu go. Opowiedziała mianowicie o jego sekretnej
modlitwie, w której codziennie prosił Boga o jakiś znak na
potwierdzenie, że nie jest bękartem, ale ma pełne prawo do
zasiadania na tronie Francji. O tej praktyce nikt nie wiedział,
nawet jego najbliżsi doradcy. Wspomina o tym zresztą sam król
w późniejszym czasie, kiedy zbierano relacje ludzi na jej temat.
To go przekonało, choć polecenie z Nieba było dosyć niezwykłe.
Miał dać pod dowództwo Joanny sześć tysięcy żołnierzy,
uzbroić ich i obiecać, że od tej chwili poświęci siebie i
swe królestwo Bogu.
Król zgodził się na wszystko, pomimo
ostrych sprzeciwów wielmożów, którzy nie wyobrażali sobie,
aby ktoś bez militarnej wiedzy, a na dodatek kobieta w tak młodym
wieku, mógł prowadzić wojsko do walki, ktoś kto jawnie
zapowiadał, że to Bóg będzie ich prowadził i o wszystkim
decydował. Czysty absurd. Jednak król był nieugięty.
Aby
rozwiać wszelkie wątpliwości poddano Joannę kolejnemu badaniu
księży i uczonych, czy aby rzeczywiście pochodzi ona od
Boga. Wszelkie próby fizyczne i duchowe, razem z wywiadem w jej
rodzinnej wiosce wypadły pomyślnie. Nie znaleziono niczego co
mogłoby zaprzeczyć jej boskiemu posłannictwu.
Na wniosek dowódców
wojskowych przydzielono Joannie doświadczonego wojaka, który
został jej adiutantem i doradcą. Wyposażono ją w nową zbroję,
oraz sztandar, pod którym miał prowadzić swoich żołnierzy do
boju. Otrzymała także wspaniały miecz od króla, ale nie
przyjęła go. Zażądała starodawnego miecza zakopanego w
kościele św. Katarzyny, o którym powiedziały jej niebiańskie
głosy. Nikt o nim nim wiedział, ale rzeczywiście, pod ołtarzem,
w miejscu w którym wskazała znaleziono stary, zardzewiały miecz.
Przywrócono broni dawną świetność i wręczono Joannie.
Przed wyjazdem ze swoim
wojskiem Joanna -swoim późniejszym zwyczajem przed każdą walką-
wysłała list z ostrzeżeniem do króla Anglii i jego francuskiego
namiestnika, księcia Bedford, że jeśli natychmiast nie
wycofają wojsk i nie zostawią Francji w spokoju, Pan Bóg,
poprzez nią i jej wojsko ukaże ich śmiercią. Oczywiście żaden
z nich nie wziął jej słów na poważnie.
List
Joanny do mieszkańców miasta Riom nakazujący poddanie się.
Fot: Wikimedia
|
Sytuacja w Orleanie do
którego zmierzali była niewesoła. Anglicy wybudowali wokół
miasta swoje warownie, oraz umocnili te, które opanowali w
mieście. Z nich to próbowali atakować obrońców miasta. Po
bitwie śledziowej Francuzi opowiadali się za negocjacjami i
rozejmem, a nawet zaoferowali pieniądze i
dobra, aby tylko zakończyć walki.
W takim oto momencie przybywa
miastu na pomoc Joanna ze swoim wojskiem. Chciała od razu ruszyć
na przeciwnika, jednak jej wojskowi doradcy, może nie do końca
wierząc w boskie słowa, zachowawczo wprowadzili ją do miasta
trasą z dala od Brytyjczyków. Nie tak wyobrażała sobie swój
wjazd do Orleanu. Na domiar złego poziom wody w Loarze opadł
tak nisko, że barki nie mogły popłynąć w górę rzeki po
zapasy, które ze sobą przywieźli. Tutaj następuje kolejne
cudowne zdarzenie. W czasie, kiedy ona beształa wojskowych za
tę zachowawczość z ich strony, niespodziewanie zmienił się
kierunek wiatru, wody wezbrały i można było wysłać barki po
prowiant.
Joanna d'Arc fot. Wikimedia |
Mieszkańcy miasta
zgotowali jej przyjęcie godne bohatera, gdyż opowieści o niej
dotarły do nich o wiele szybciej niż ona sama. Jej obecność
natchnęła zapałem wielu mieszkańców, którzy zaraz chcieli u
jej boku walczyć z okupantem. Jednak jej dowódcy nie wykazywali
takiej bezmyślnej ochoty do walki. Jako doświadczeni żołnierze,
znając swoją słabość jako wojska rozmyślali nad strategią,
która miałaby szanse na powodzenie. Ponieważ Joanna
prezentowała inną koncepcję walki - w ich mniemaniu szaleńczą
i samobójczą - ignorowali ją i często wyłączali ze swoich
wojskowych narad.
W czasie, kiedy wojskowi obradowali, ona jak
gdyby nic wyjechała na most prowadzący do jednej z twierdz
Anglików i powtórzyła głośno swoją groźbę, że jeżeli nie
opuszczą natychmiast Francji to zginą z jej ręki. W odpowiedzi
usłyszała szyderstwa i obelgi. Nie ma zresztą w tym nic dziwnego.
Wystarczy tylko wyobrazić sobie całą sytuację. Naprzeciwko
doświadczonych, zdemoralizowanych żołnierzy staje młodziuteńka
osoba, w dodatku dziewczyna, w zbroi i grozi im, że jeżeli
nie opuszczą miasta, to z woli Boga zginą. Musiało to dla nich
wyglądać bardzo groteskowo.
Wizje Joanny nakazywały walczyć,
jednak jej dowódcy sprzeciwiali się temu, czekając na jakiś
odpowiedni moment. Sytuacja taka trwała kilka dni, aż w końcu
część zmobilizowanych mieszkańców miasta sama wyruszyła do
walki. Joanna we śnie doznała kolejnej wizji nakazującej jej
objąć dowodzenie w toczącej się właśnie walce. Natychmiast to
zrobiła.
Przybyła w ostatniej
chwili. Mało doświadczeni mieszkańcy, którzy w grupie rzucili
się do szturmowania jednej z angielskich fortec, zostali wzięci
w kleszcze przez oddziały z pozostałych fortec. Niechybnie
zostaliby wycięci w pień, gdyby nie pojawienie się Joanny.
Dołączyli zaraz do niej wielmożowie ze swoimi żołnierzami i
potyczka przerodziła się w prawdziwą bitwę. Otoczeni ze
wszystkich stron angielscy żołnierze, widząc rosnące w swoich
szeregach straty wpadli w panikę i poddali się. Twierdza została
zdobyta. Było to pierwsze zwycięstwo Francuzów od wielu lat.
Mieszkańcy i żołnierze niesieni zwycięskim duchem uwierzyli w
cudowną moc Joanny d'Arc. Kolejne zwycięstwa potoczyły się
lawinowo, pomimo sprzeciwów dowódców, nadal nakazujących daleko
idącą ostrożność. Jednak Joanna kierowana głosem z Nieba
nie słuchała ich już. Miała swoich żołnierzy, którzy
chętnie walczyli pod jej sztandarem.
Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 2". Zapraszam na Stronę książki.
- Droga do Pana Boga
- Ucz się na swoich błędach
- Czy warto wierzyć w Boga
- Św. Franciszek z Asyżu
- Jak poznać, że ktoś bierze narkotyki
Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz