Uzupełniając te
statystyki, sprawdzam teraz w wyszukiwarce Google, czy dla typowego
zapytania pasującego do artykułu, mój artykuł widnieje na liście
wyszukiwania, a jeżeli istnieje, to na której stronie i na którym
miejscu się znajduje. Najprościej jest w przypadku, gdy artykuł
posiada tytuł jako słowa kluczowe (np. „Zagadki matematyczne”)
lub jako zapytanie (np. „Jak zatrzymać czytelnika na blogu”).
Jeżeli tytuł artykułu niewiele mówi o treści czy tematyce (np.
artykuł opisujący egzotyczne kwiaty pod nic niemówiącym tytułem
„Barwy nie z tej ziemi”), wtedy wybieramy do zapytania słowo
kluczowe związane z tematyką (a nie tytułem!) artykułu, czyli w
tym przypadku może to być „Egzotyczne kwiaty”.
Badania zachowań
internautów jednoznacznie wskazują, że większość z nich
szukając w internecie informacji, zatrzymuje się na pierwszej
stronie z wynikami wyszukiwania. Niewielka ich część przejdzie na
drugą stronę, a jeszcze mniej osób przejdzie na trzecią. Wiemy to
zresztą z własnego zachowania... Można więc powiedzieć, że
jeżeli nie ma naszego artykułu do trzeciej strony z wynikami
wyszukiwania, to tak jakbyśmy nie istnieli – prawie nikt z
wyszukiwarki do tego artykułu nie trafi.
Pomimo tego, iż
umiejscowienie naszego artykułu na trzeciej stronie to prawie jak
skazanie go na internetowy niebyt, ja w swoich statystykach sięgam
do tego poziomu, po to właśnie, aby uzyskać na ten temat wiedzę i
w razie potrzeby, podobnie jak to było w przypadku opisywanego
wcześniej artykułu „Zagadki matematyczne” móc zareagować i
spróbować mu jakoś pomóc, spróbować lepiej go wypozycjonować.
W celu wizualnego
rozróżnienia artykułów znajdujących się na konkretnych stronach
z wynikami wyszukiwania podświetlam ich tytuły różnymi kolorami,
i tak: artykuły nieznajdujące się na pierwszych trzech stronach
mają tytuły koloru czarnego, te, które znajdują się na pierwszej
stronie, są koloru niebieskiego, a te na drugiej stronie – koloru
akwamaryny. Obok tytułu umieszczam informację, na którym
konkretnie miejscu ten artykuł się znajduje.
Zbierając teraz dane z
kolejnych okresów rozliczeniowych, od razu widzę, jak wygląda
sytuacja danego artykułu, czy więcej osób go przeczytało w
stosunku do poprzednich okresów oraz, czy jego pozycja w wynikach
wyszukiwania poprawiła się, czy pogorszyła. Dzięki temu uzyskuję
wiedzę, którą mogę wykorzystać do zwiększania pozycji (a tym
samym i ilości czytelników) danego artykułu, a poprzez niego
całego bloga.
Fragment
moich statystyk, z opisem poszczególnych elementów
|
Ostatnim elementem, jaki
kontroluję w opisywanych w tym artykule statystykach, są znaczniki
(w postaci pogrubienia i zmiany koloru) informujące, które artykuły
widnieją na liście „Polecanych artykułów” na końcu moich
artykułów cieszących się największym zainteresowaniem wśród
czytelników, a więc mających bardzo dużą ilość wyświetleń.
Umieszczając na nich linki do innych swoich artykułów, jest duże
prawdopodobieństwo, że po przeczytaniu właściwego artykułu
czytelnik zainteresuje się i przejdzie do tych przeze mnie
polecanych. Zaznaczając w statystykach, które artykuły
zarekomendowałem w ten sposób, mam możliwość dowiedzieć się,
czy są one wybierane i o ile zwiększyła się ilość wyświetleń.
Jeżeli któraś rekomendacja była nietrafiona, dzięki uzyskanej w
ten sposób wiedzy mogę wymienić link na prowadzący do innego
artykułu lub wybrać ten, który cieszy się najmniejszym
zainteresowaniem, aby w jego miejsce wstawić link do artykułu,
który chcę akurat wypromować lub wypozycjonować.
< Część 1 2/2
Ciekawe artykuły:
- Odczytywanie hieroglifów
- Darmowy e-book jako forma reklamy
- Przeżycia na granicy śmierci
- Jak zdobyć czytelników bloga na Facebooku
- AntyNoble - śmieszne badania naukowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz