<<-- Przejdź do części 1
Po gwiaździstej drodze
Gdy człowiek spojrzy na
niebo, widzi je jakby posypane brylantowym żwirem, to gwiazd
miliony. Każdy człowiek ma swoją własną gwiazdę, która świeci
tak długo, póki człowiek żyje, gdy człowiek umrze, gaśnie i
jego gwiazda, jakby zagaszona świeca i spada w przepaść bezdenną.
Toteż, gdy w noc ciemną ujrzy ktoś taką gwiazdę spadającą,
powinien zmówić „Zdrowaś” w intencję duszy, która w tej
chwili świat opuszcza.
I święci mają też
swoje gwiazdy, ale gwiazdy ich są jaśniejsze i nigdy nie gasną.
Matka Najświętsza ma też swoją gwiazdę, leży ona na północ,
jaśniejsza od wszystkich, lśni się jak złoto i zdobi Jej koronę.
Na Jej cześć wiją gwiazdy inne korony ze siebie i otaczają nimi
Matkę Zbawiciela.
Ile razy jakaś
świątobliwa dusza wstępuje do nieba, to aż na ziemi widać blask
otwierającego się dla niej nieba. Dobrze jest wtedy, gdy to kto
zobaczy, przeżegnać się i polecić się łasce i modłom tego,
który dostępuje szczęśliwości wiekuistej. Im więcej człowiek
ma w niebie opiekunów i sprzymierzeńców, tym łatwiej też mu
zyskać potem zbawienie.
Słońce, księżyc i
gwiazdy blask swój biorą z oczu Matki Boskiej, pada on z uchylonych
drzwi nieba na nie, bez niego byłyby czarne jak ziemia.
Niegdyś, to i ziemia
nasza nie była taka czarna, jak dziś ją widzimy, poczerniała ona
dopiero od czasu przekleństwa Kaina. Matce Boskiej to zawdzięczać
mamy, że jeszcze słońce z Jej oczu blask biorąc, tak ją wesołą
czyni. Na słońce idzie Matka Najświętsza w procesji ze świętymi,
a w powrocie wstępuje na księżyc. Tu od wieków mieszka św.
Jerzy, rycerz wielki i zawołany. Zawdzięcza on także swe
mieszkanie tutaj Matce Boskiej.
Żył przed wiekami na
świecie wielki czarownik, wróg zawzięty Boga. Miał on córkę,
która była pobożną i w skrytości przed ojcem żywiła wielkie
nabożeństwo do Najświętszej Panny. Ojciec zmiarkował to jej
nabożeństwo i w zajadłości swej przeciwko Bogu, postanowił swe
własne dziecko zgładzić ze świata.
Sprowadził wielkiego i
żarłocznego smoka i jemu dał swą córkę na pożarcie. Ale Bóg
ujął się za czcicielką Matki Najświętszej i kazał św. Jerzemu
wystąpić do walki z krwiożerczym potworem. Święty Jerzy, że był
dzielnym rycerzem, zwalczył potwora i przebił mu gardziel swą
włócznią. Dziewczyna ocalała, a Matka Najświętsza dała za to
św. Jerzemu Jej miesiączek [= księżyc]
na mieszkanie i darowała mu powóz ze złocistych gwiazd na
niebiosach.
Tam mieszka św. Jerzy i
śpiewa przy dźwięku lutni hymny na cześć Boga i Matki Boskiej.
Anieli słuchają go z upodobaniem, a i ludzie mogą go dojrzeć w
noc pogodną, jak tam siedzi z podgiętą nogą.
Gościńcem z gwiazd
przechadza się Matka Najświętsza co niedzielę rano, wiodąc za
rękę Jezusa, jako małe dziecię, tak jak to za życia czyniła.
Godne dusze mogą Ją także widzieć, jak tamtędy idzie z Jasnej
Góry na Kalwarię zadumana i zasmucona.
Sobotni promyk
Kiedy Pan Jezus był
jeszcze dziecięciem na ziemi, Matka Najświętsza co sobotę prała
Mu koszulki przy zdroju i suszyła je sama na słońcu. Chcieli Ją
nieraz aniołowie wyręczyć w tym zajęciu, ale nie śmieli nawet
prosić o to, bo wiedzieli dobrze, że tylko matka potrafi najlepiej
obsłużyć swoje dziecię. Na pamiątkę tego musi z polecenia Pana
Jezusa w każdą sobotę, choć na chwilę pokazać się słoneczko.
Tak samo też choćby i
najgorsza słota była wówczas, pokazuje się słoneczko zawsze w
Wielkanocną Niedzielę, wtedy bowiem Matka Najświętsza suszy swą
zasłonę, rozpiąwszy ją na różach.
Tą zasłoną ociera
Matka Najświętsza łzy strapionych i sierot, sama schodzi z nieba
na ziemię, odwiedza nieszczęśliwych i gdy ich zastanie płaczących,
pociesza ich i łzy ich osusza. Bo Matka Najświętsza nigdy nie
zapomniała i nie zapomina o biednych ludziach na tym padole płaczu.
Raz było tak, że
przebrała się miara cierpliwości i dobroci Boga. Ludzie mieli
dobrze na świecie, to też broili. – Bóg postanowił ich ukarać.
Uderzył w ziemię gromami, a słońce wypaliło wszystko na ziemi,
tak, że wszystko powiędło i zmarniało. Ziemia wyglądało jakby
pustynia, wszędzie było tylko widać popiół i piasek.
Pan Bóg spojrzał na
ziemię i aż odwrócił Swe oblicze, gdy ujrzał co za nędza na
ziemi była. Ludzie z głodu i z pragnienia padali jak muchy wśród
strasznych męczarni. Spojrzała i Matka Najświętsza i ulitowała
się nad grzesznym światem. Ludzie z ziemi wznieśli ku Niej ręce,
a Ona litością zdjęta, rozpłakała się rzewnie nad nimi. A co
łza z Jej oczu upadła, zamieniła się w ziarnko grochu, a ten
zaraz rozrastał się na ziemi, wydawał obfity plon, tak, że ludzie
znajdowali w nim pożywienie. Wstąpiła w świat otucha i wszyscy
wielbili litość Matki Najświętszej.
Zdziwił się Pan Bóg,
widząc, że otucha w świat wstąpiła, posłyszał głosy nadziei,
odzywające się z ziemi, doszły Jego uszu dziękczynienia Matce
Najświętszej.
Wtedy Matka Najświętsza
z kornym ukłonem opowiedziała mu, co zrobiła, że nakarmiła świat
swoimi łzami.
To też i Pan Bóg
ulitował się nad światem, darował karę, zmazał ich winy i
przebaczył. Z polecenia Bożego archanioł Gabriel uczynił znowu
ziemię płodną, tak, że wydawała owoce, jak dawniej.
Innym razem spuścił Bóg
na ziemie straszliwy ulewny deszcz, tak że miał on zniszczyć
wszystko, co było na świecie. A było to właśnie w same żniwa.
Pola pokryte były dorodnym zbożem. A w owe czasy zupełnie inne
były urodzaje, kłos sięgał od samej ziemi aż do góry. Byliby
już ludzie zapewne wyginęli z głodu z braku pożywienia, gdyby
znowu Matka Boska nie wstawiła się za nimi. Zstąpiła ona na
ziemię i rączką swą chwyciła jeden z kłosów. Woda sięgała
już wtedy pod sam prawie czubek kłosa. A wzniósłszy oczy w niebo,
poczęła prosić zagniewanego Stwórcę, aby choć tyle zostawił
ludziom na pożywienie. Bóg nie mógł nigdy nic odmówić Matce
Najświętszej, toteż i teraz na Jej prośby powstrzymał ulewę i
zostawił na źdźble tak wielki kłos, ile Ona ręką swą
uchwyciła. Tym teraz żywią się ludzie. A na pamiątkę tego w
każdym ziarnku pszenicy pozostał malutki wizerunek Matki
Najświętszej.
Matka Boska i koniec świata
Koniec świata nastąpi
wtedy, kiedy się już przepali łańcuch Lucypera, na którym on
jest przykuty do słupa w piekle. Jest to ten sam łańcuch, który
on kuł przez całe tysiące lat od stworzenia świata, aby nim
spętać potem Zbawiciela Świata. Na nim on teraz jest przykuty
przez św. Michała z polecenia Pana Jezusa, gdy Zbawiciel po zdjęciu
z krzyża do piekieł zstąpił. Szarpie nim Lucyper, ale nie
przerwie go nigdy. Do tego dokuczają mu i obrzucają obelgami i inne
szatany, za to, że ich namówił do buntu przeciw Bogu i tym
sposobem ściągnął na nich wieczne męki. Ale łańcuch powoli
przepala się i przepala, aż wreszcie zupełnie się przepali, a
wtedy nastąpi koniec świata.
Wtedy uwolniony ze swych
więzów książę ciemności zbierze na nowo swoje hordy i przypuści
szturm do nieba, ale Zbawiciel porazi go jednym spojrzeniem i wtrąci
w przepaść bezdenną.
Zacznie się wtedy dzień
sądu.
Na ziemi ukażą się
znaki, lęk zdejmie ludzi, będą porzucali domy i zajęcia swoje,
będą się dziwić wszystkiemu, a wszelka ochota do pracy ich
odejdzie. Sen zmorzy ludzi. Wtenczas wieczorem rozlegnie się do
drzwi domów pukanie i zapyta głos jakiś:
– Czy śpicie?
– Śpimy – odpowiedzą
ludzie.
– Śpijcież więc snem
wiecznym.
Gdzie zaś odpowiedzą:
„Czuwamy”, odpowie głos tajemniczy:
– Więc żyjcie na
wieki.
Będzie to głos
Najświętszej Panny, która obejdzie tak świat cały przed dniem
sądu.
Potem ukaże się na
świecie Antychryst i będzie jeździł na ognistym wozie po świecie
i wabił ludzi do siebie. Obiecywać im będzie nową wiarę, nową
naukę, nowe przykazania, zwać się będzie Bogiem i bluźnić
będzie Bogu na niebie. Kto się da uwieść jego mowie i pójdzie za
nim, temu naznaczy krzyżem czarnym czoło. Znaku tego nie zmyje woda
ani ogień nie wypali.
Otworzy się niebo,
otworzy się piekło i rozpocznie się straszny bój o dusze ludzkie,
na niebie ukaże się krzyż, który porazi zastępy szatańskie.
Wtedy Lucyper wyda okrzyk trwogi, zawiśnie w powietrzu, odstąpią
go towarzysze i wołać będą łaski, ale to już będzie za późno.
Tymczasem na ziemi
wystąpi krew i płynąć będzie rzekami; będzie to krew, która
przez całe istnienie świata wsiąkała przelewana przez ludzi w
ziemię. Świat palić się będzie jakby jedno ognisko wielkie. Gdy
jednak pokonany szatan upadnie, ukaże się Zbawiciel sam na niebie,
a Michał Archanioł zatrąbi, zwołując na dolinę Jozafata dusze
żywych i umarłych. Ustanie pożar na ziemi. Zbawiciel usiądzie na
tronie i rozpocznie sąd świata. I oddzieli złych od dobrych, a
będzie taka cisza, że nawet potępieni nie zdobędą się na jęk.
I wtedy Jezus na znak, że sąd skończony ujmie w zranione swe
dłonie Krzyż swój i przeżegna nim świat cały.
Dusze ludzkie, zanim się
rozejdą na miejsce przeznaczenia swego, spędzą jeszcze ze sobą
całą dobę. Zasiądą wspólnie do uczty na miękkiej murawie,
założą obóz i będą wśród uczty wychwalać sprawiedliwość
Bożą. Między ucztujących zstąpi Matka Najświętsza i
przechodzić będzie pomiędzy nimi, a łza w Jej oku zaświeci, bo
żal będzie jej dusz skazanych na potępienie. One się rzucą do
Jej stóp i błagać będą o Jej opiekę, a Ona zawsze miłosierną
będąc, otoczy tyle dusz swym płaszczem, ile tylko zdoła, a co się
tylko pod Jej płaszczem znajdzie, to Bóg przyjmie do Swego raju.
Ciekawe artykuły:
Legendy o Matce Boskiej są piękne i warto je czytać, zwłaszcza że ich strona językowa jest świetna. Jestem redaktorką pisma parafialnego "Zwiastun" (parafia Niepokalanego Serca Maryi i św.Franciszka w Lublinie). Czy możemy w najbliższym numerze opublikować legendę "Po gwiaździstej drodze" w naszym piśmie z podaniem Pana autorstwa i adresu bloga? Bardzo proszę o odpowiedź.
OdpowiedzUsuńTak, legendy są piękne i ciekawe. Pochodzą z dawnych lat (minimum 100 lat), ja nie jestem ich autorem, więc nie ma potrzeby podawać mnie jako autora, choć miło by mi było, gdyby pod legendą pojawiła się informacja, że pochodzą z mojego bloga. Pozdrawiam.
Usuń