Ostatnio prezentowaliśmy
zbiór dowcipów z dawnych lat pod nazwą „Dowcipy sprzed stu lat”. Pozostańmy jeszcze w temacie. Oto kolejny zbiór
dowcipów:
Wrodził się.
– Syna masz podobno?
– A tak, przed tygodniem
mi się urodził.
– Podobny do ciebie, czy
do matki.
– Do mnie, do mnie...
Powiadam ci, wrodził się w tatę.
– A w czym jest taki
podobny?
– Ano, od rana do
wieczora nic tylko żłopie i żłopie.
Z nauk przyrodniczych.
Dlaczego kozły do sześciu
miesięcy nie mają rogów?
– Bo jeszcze nie mają
żon!
Zagadka socjalno-gastronomiczna.
– Łaskawy panie! Nic
nie jadłem! – woła żebrak.
– Czemu łotrze nie
pracujesz, skoro jesteś zdrowy?
– Gdybym pracował, to
by mi się jeszcze bardziej jeść chciało!
Poczucie artystyczne.
– Pan sam nie jesteś
artystą?
– Nie, ale bardzo wiele
obcowałem z artystami.
– Tak? To, kim pan jest?
– Egzekutorem sądowym.
***
– Szanowny panie,
wesprzyj niewidomego flecistę.
– Przecież ty doskonale
widzisz.
– A bo ten niewidomy
został w domu, ale ja tu mam jego flet...
Na koncercie.
– Jakże się panu
podobała ta pieśń bez słów?
– Jeszcze bardziej by mi
się podobała, gdyby była także bez muzyki.
Zdekonfundowany.
– Czy nie boi się pani
sama jedna wracać?
– O, ja nigdy sama nie
wracam, zawsze mnie jakiś dudek do domu odprowadzi.
***
– Bądź grzeczny, jak
pójdziesz do dziadunia, to może ci co kapnie!
– A czy to dziaduś
syfon, żeby kapał?
Syn doktora.
Niańka: A zmówiłeś już
paciorek?
Jaś: Tak.
Niańka: A prosiłeś na
końcu o zdrowie dla mamy?
Jaś: Tak
Niańka: I dla wszystkich?
Jaś: O nie, bo tatko by
nie miał roboty!
Głupi.
– A jak się masz!
Słyszałem, że się żenisz...
– To jeszcze kwestia.
Nie taki ja głupi...
– Owszem nie ma żadnej
kwestii.
– Że się żenię?
– Nie, żeś głupi.
Wiatrak.
„Słowo to wiatr”,
mówi stare przysłowie.
– Oj, gdyby to była
prawda – powiadał pewien gospodarz, który miał bardzo gadatliwą
żonę – to moja kobieta obracałaby wszystkie wiatraki na świecie.
***
Przy egzaminie wstępnym
na medycynę. Profesor do studenta:
– Proszę mi powiedzieć,
jakiego rodzaju środki na poty uprawnia nasza nauka?
Kandydat: (Skrobie się po
czuprynie i milczy).
Profesor: No, mówże pan!
Co by pan uczynił, gdyby miał pacjenta, którego by chciał w poty
wprowadzić.
Kandydat (z determinacją):
Posłałbym go do pana na egzamin...
Ciekawe artykuły:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz