Strony

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

O czym Pan Bóg rozmawia ze świętymi cz 1


święci

W poprzednim rozdziale poznaliśmy bliżej specyfikę bycia świętym, życie i doznania duchowe ludzi, którzy w sposób szczególny doświadczyli Boga. Poza wizjami jednym z częstszych elementów są bliskie, często intymne rozmowy, jakie Pan Bóg lub Jezus prowadzi z takimi ludźmi. Po osiągnięciu pewnej już zażyłości człowiek zostaje dopuszczony w najgłębsze tajemnice wrażliwości swego Mistrza. Co ciekawe, łaskę takiego szczególnego obcowania otrzymują nie tylko święci, czy błogosławieni, ale także ludzie nie wyniesieni przez Kościół na ołtarze. Nazywamy ich mistykami. Mogą to być ludzie świeccy, nie koniecznie związani ze stanem duchownym. To, co ich jednak odróżnia od zwykłych ludzi, to gorliwość religijna i pewne cechy wspólne z naturą świętych, jak miłość, czy doświadczanie uświęcających cierpień. 

Oczywiście podział na świętych, błogosławionych i mistyków jest trochę sztuczny, bardziej uwarunkowany wymogami formalnymi Kościoła, niż rzeczywistymi wartościami duchowymi. Niektórzy przecież byli ogłaszani świętymi dopiero wiele stuleci po swojej śmierci. Część z tych osób pozostawiła po sobie zapiski i dzienniki, w których opisują swoje doznania i codzienne problemy związane z uświęcającym się życiem. Czasami też zapisują swoje duchowe doświadczenia i boskie przekazy na polecenie Nieba, aby potem -po wydaniu- ludzie czytając, mogli odnieść z nich duchowy pożytek. Warto tu zacytować opis zdarzenia z życia świętej Teresy z Avilli: "Jednego razu Pan użyczył mi światła ku poznaniu pewnej rzeczy, której zrozumienie ucieszyło mię. Lecz zaraz, czy wkrótce potem, tak mi to wyszło z pamięci, iż żadną miarą nie mogłam natrafić w myśli, co to było. Gdy tedy siliłam się, aby sobie tę rzecz widzianą przypomnieć, usłyszałam te słowa: Wiesz o tym, że nieraz mówię do ciebie, nie zaniedbuj spisywać co słyszysz, bo choćby stąd nie było pożytku dla ciebie, może być pożytek dla innych". 

św. Teresa z Avilla                  fot.Wikimedia
    Szczególną wartość dla katolika mają te publikacje, które zawieraj tzw. imprimatur. Jest to urzędowe, kościelne przyzwolenie na czy- tanie przez wiernych bez szkody dla swej wiary i duszy. Jednym słowem imprimatur daje pewność, że z daną treścią zapoznał się Kościół i nie znalazł niczego, co byłoby sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego. Informację o tym znajdziemy na początku danej książki. Przy czytaniu różnych publikacji z boskimi przesłaniami i objawieniami warto więc na ten szczegół zwrócić uwagę. Inna sprawa jest z pismami świętych, bo te, przed ich kanonizacją musiały być obowiązkowo zbadane przez Kościół i uznane za prawdziwe. Inaczej Kościół nie ogłosiłby takiej osoby świętą. 


Eugenia Ravasio        fot Wikimedia
     Przykładem takiego bardzo pożytecznego dla nas przekazu z Nieba może być na przykład książeczka pt. "Pójdź ze Mną" siostry Anieli, która otrzymała od Boga polecenie spisania Jego słów i opublikowania ich w postaci książeczki pod tym właśnie tytułem, lub książeczka pt. "Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci" Eugeni Ravasio, także zawierająca słowa Boga do całego ludu Bożego. Obie wymienione wyżej książeczki są przez Kościół zaakceptowane do korzystania z nich przez wiernych.


W przesłaniach tych dominuje miłość Boża i Jego troska o przyszłość ludzi, którzy tutaj, na ziemi źle postępują. Bóg chciałby,aby wszyscy poznali Go i zrozumieli, że poza Nim nic lepszego ich spotkać nie może. Dlatego poprzez takie książeczki i objawienia próbuje obudzić ludzi z ich niewolniczego, grzesznego życia. Siostrze Anieli Pan Bóg mówi o tym tak: "Obiecuję ci, że żadna dusza nie będzie czytać tego Rękopisu, by nie poczuć się lepszą i bliższą Mego Boskiego Serca. Chcę tym sposobem zaspokoić pragnienie dusz".  

Kiedy na Sądzie Ostatecznym przyjdzie czas oceniania życia człowieka bardzo wielu spotka zasłużona kara, w postaci wiecznego cierpienia w piekle. Bóg nie chce do tego dopuścić, gdyż wie jak straszne jest to miejsce, ale jak mówi: "Moja Miłość nie chce tego, ale sprawiedliwość nakazuje". 

św. Faustyna                   fot. Wikimedia
    Dużo więc uwagi w swoich rozmowach z ludźmi Bóg poświęca właśnie temu, aby szerzyć Jego Miłość i wiedzę o Nim, aby w ten sposób ludzie wiedzieli jak mają w życiu postępować. Świętej Faustynie Pan bóg mówi tak: "Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed Miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje".  

Nawet święci nie są wolni od błędów i uchybień, dlatego też w rozmowach z nimi Bóg lub Jezus upominają ich lub instruują jak mają postąpić w danej sytuacji. Pisze o tym wspomniana już św. Teresa z Avilla: "Bywam bardzo często karcona za moje uchybienia, w sposób dominujący aż do wnętrzności; słyszę również często rady i przestrogi, ile razy w tym, co czynię, jest albo może być jakie niebezpieczeństwo. Przestrogi przyniosły mi wielki pożytek, przywodząc mi często na pamięć dawne moje grzechy, co mię mocno pobudza do żalu i skruchy", oraz: "Gdy w czasie pobytu mego w klasztorze w Toledo radzono mi, bym nie dawała w nim miejsca pogrzebu jeno szlachetnie urodzonym, Pan rzekł do mnie: Mocno pobłądzisz, córko, jeśli będziesz zważała na prawa i obyczaje świata. Zwróć oczy na mnie, który byłem ubogi i wzgardzony przez świat. Czy mniemasz, że wielcy tego świata wielkimi będą przede mną? Albo, że wedle rodu ma się oceniać wartość wasza, a nie według cnót?". 

W rozmowach niebiańskich często też poruszane są tematy związane z samą wiarą lub Boskim planem względem człowieka. Oto słowa skierowane do mistyczki Eugeni Ravasio: "Dawniej, w Starym Testamencie, ludzie postępowali jak zwierzęta, nie dbali o żaden znak, który wskazywałby na ich godność dzieci Boga, ich Ojca. Tak, więc, aby dać im poznać, iż chciałem ich podnieść do wielkiej godności dzieci Bożych, musiałem niekiedy okazać się przeraźliwie surowy. Później, – kiedy zobaczyłem, że niektórzy z nich są dostatecznie rozumni, aby w końcu pojąć, że trzeba ustanowić jakieś różnice między nimi a zwierzętami – zacząłem ich napełniać Moimi dobrodziejstwami i zezwalałem, by odnosili zwycięstwa nad tymi, którzy nie potrafili jeszcze poznać i zachować swojej godności. Ponieważ ich liczba wzrastała, posłałem do nich Mojego Syna ozdobionego wszystkimi Boskimi doskonałościami – był, bowiem Synem Boga doskonałego. I to On wytyczył im drogi doskonałości. Przez Niego zaadoptowałem was w Mojej nieskończonej Miłości, jako prawdziwe dzieci i później nie nazywałem was już zwykłym imieniem ‘stworzenia’, ale imieniem ‘dzieci’". 

Bóg tłumaczy też zawiłości wiary lub swej natury, jeżeli święty nie do końca je rozumie, jak na przykład bardzo często dopuszcza duszę człowieka do poznania, czym jest Trójca Święta, w jaki sposób Bóg może występować w trzech osobach.



                                   1  2  3          dalej

Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 1". Zapraszam na Stronę książki.

książki popularnonaukowe




   Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.


 

piątek, 25 kwietnia 2014

Fryderyk Chopin - doceniony, lecz nie znany

26 marca mija kolejna rocznica śmierci naszego wielkiego kompozytora, Fryderyka Chopina. Rocznica ta skłoniła mnie do refleksji nie tylko nad jego muzyką, ale także nad tym, jak mało wiemy o nim samym. Wiemy, że urodził się w Żelazowej Woli, ale co poza tym? Warto więc bliżej przedstawić jego osobę, ponieważ jest to postać nader godna poznania.
 
Jaka będzie ta opowieść o Chopinie-człowieku, Paganinim fortepianu, polskim Mozarcie, jak go określano? Przede wszystkim będzie to opowieść krótka, bo i krótkie było życie naszego wielkiego twórcy (zaledwie 39 lat). Poza tym będzie to opowieść oparta na jego zapiskach i listach, oraz na relacjach osób, które miały z nim styczność.

Fr. Chopin      fot.Louis-Auguste Bisson
   Co należałoby powiedzieć o Chopinie na samym początku? Chyba to, że od małego był uważany za cudowne dziecko, za wirtuoza fortepianu. Swoje pie- rwsze utwory komponował już w wieku 7 lat! Kiedy kończył Szkołę Główną Muzyki nauczyciel obok jego nazwiska napisał: ''geniusz muzyczny''. Kilka miesięcy później posiadał już międzynarodową sławę, jako niezrównany pianista i kompozytor. Nikt przed nim, ani po nim nie potrafił nadać utworowi takiego ducha, takiej żywości dźwięku jak on. Opowiadano, że każdą nutę potrafił zagrać na kilkanaście różnych sposobów...

Myliłby się jednak ktoś, kto uważałby, że taka sława przewróciła młodemu Chopinowi w głowie. Nic bardziej mylnego. Jeden z jemu współczesnych pisał: ''Nie było w nim źdźbła wyniosłości, pychy i zarozumialstwa, równą wszystkim okazywał uprzejmość, wesołość i pogodę''.

Jak bardzo był skromny i powściągliwy do tego co robił pokazuje nam fragment jego listu do przyjaciela: ''Po moich koncertach sypnęło się mnóstwo recenzji, szczególnie w ''Kurierze Polskim''- jakkolwiek przesadzonymi tchnęły pochwałami, jednakże jeszcze znieść ich można było- Dziennik Urzędowy [...] takie głupstwa mimo najlepszej chęci poklicił, żem był w desperacji do chwili, w której przeczytał odpowiedź w ''Gazecie Polskiej'' jak najsprawiedliwiej odejmującą mi to, co tamten w egzageracji przydał. Trzeba Ci wiedzieć, że w tym artykule dziennika urzędowego utrzymują, że jak Mozartem Niemcy, tak Polacy mną się szczycić będą, nonsens bardzo jasny''.

Chopin bardzo dużo grał, przeważnie w salonach arystokracji, gdzie było góra kilkanaście osób. W takich warunkach czuł się najlepiej. Nie lubił dużych sal koncertowych, mogących pomieścić kilkaset osób. W jednym z listów czytamy: ''W przyszłym tygodniu chciano, abym grał jeszcze jeden koncert; ale ja nie chcę- Nie uwierzysz, co za męka trzy dni przed wystąpieniem''.  

Nigdy nie zależało mu na rozgłosie, na celowym szokowaniu swoimi utworami. Miał ustaloną koncepcję swojej muzyki i wytrwale ją realizował.

Manuskrypt Tria g-moll op. 8, Fryderyka Chopina           Fot: wikimedia
 
Jakim człowiekiem jeszcze był Fryderyk Chopin? Na pewno zabawnym. Posiadał niesamowity talent do naśladowania i parodiowania znanych osobistości. Robił to tak umiejętnie, że ''w jednej chwili stawał nam przed oczami dokładny obraz danego artysty'' - jak pisze Liszt, lub Chopin w liście do rodziny: ''zaraz generałów tutejszych zaczynam udawać. Nowy to poliszynel, świeżo mojej roboty, jeszczeście tego nie widzieli, ale ci, co na to patrzą, pękają ze śmiechu''.
 
Z dotychczasowego charakteru naszej opowieści wynika, że Chopin był szczęśliwy. Nie jest to jednak prawda. Z roku na rok coraz bardziej cierpiał. Cierpiał nie tylko jako syn, ale także jako patriota. Jego podróże po Europie, które w tamtych czasach były bardzo modne, z chwilą wybuchu powstania listopadowego przerodziły się w życie na obczyźnie, dożywotne jak się potem okazało. Rodzice kategorycznie zakazali wracać do kraju ogarniętego wojną, mimo iż Chopin chciał wracać, chciał się bić z wrogiem. 

Powstanie listopadowe, jak i jego upadek zaznaczyło trwałe piętno na wrażliwości artysty. To wtedy właśnie skomponował słynną etiudę ''rewolucyjną'', w której zawarta jest cała jego frustracja i gniew związana z bezradnością. Świadczą o tym jego zapiski: ''A ja tu bezczynny, a ja tu z gołymi rękami, czasem tylko stękam, boleję na fortepianie, rozpaczam... Spalili miasto!! Ach czemuż choć jednego Moskala zabić nie mogłem!..." 
 
Rozpaczy dopełniała rozłąka z rodzicami, brak informacji od nich: ''Mój biedny Ojciec!- może głodny, nie ma za co matce chleba kupić [...] A może wcale matki już nie mam. Może ją Moskal zabił... zamordował''. Coraz częściej nachodziły go smutne chwile, tak dobrze słyszalne w jego muzyce z tamtego okresu.
 
Najpełniejszy opis Chopina z tamtych lat dał chyba Liszt, który w swoim dzienniku opisał takie oto zdarzenie: "Pewnego dnia siedzieliśmy tylko we troje; Chopin długo grał i jedna z najwytworniejszych dam Paryża [...] zapytała Chopina [...] jakim mianem nazwałby owo niezwykłe uczucie, które zamyka w swoich kompozycjach [...]. Nie mogąc się oprzeć czarowi łez płynących spod tak pięknych powiek [...] odpowiedział, że serce jej trafnie wyczuło jego pełen melancholii smutek, gdyż nawiedzają go wprawdzie przelotne chwile beztroskiej wesołości, nigdy jednak nie może się uwolnić od uczucia stanowiącego właściwe podłoże jego serca, a dla którego znajduje określenie jedynie w mowie ojczystego kraju, żaden inny bowiem język nie posiada odpowiednika polskiego słowa "żal", słowo to powtarzał wielokrotnie, jak gdyby ucho jego nie mogło się nasycić dźwiękiem tego wyrazu, mieszczącego w sobie całą gamę uczuć wywołanych przez głęboką boleść-- od skruchy do nienawiści [...]. Istotnie, wszystkie utwory Chopina są prze-sycone- czy to srebrzystym, czy płomiennym odcieniem "żalu" ". 

W zapiskach Chopina znajdujemy taki zapis: "Już dzienniki i afisze ogłosiły mój koncert za dwa dni dać się mający, a jak gdyby nigdy być nie miał, tak mnie to mało obchodzi. Nie słyszę komplimentów, które mi się coraz głupszymi wydają-- chce mi się śmierci-- i znów chciałbym rodziców widzieć..."
 
Chopin latami dręczony przez gruźlicę zmarł, "zeszedł z tego świata- jak pisał Norwid w nekrologu dla ''Dziennika Polskiego"- Choroba piersiowa przyśpieszyła śmierć za wczesną artysty, w trzydziestym dziewiątym roku życia..." Pozostała po nim pamięć oraz utwory, które skomponował. Czasem tylko powstają spory, czy Chopin był Francuzem, czy Polakiem? Najlepiej oddać głos komuś, kto dobrze znał jego, jak i jego rodzinę. Józefa Wodzińska, przyjaciółka domu pisała: "Dom Chopinów był czysto polski, dzięki pani Chopin, Krzyżanowskiej z domu. Mikołaj Chopin, choć był Francuzem, jednak po polsku mówił bardzo poprawnie [...]. Prócz nazwiska nie miały w sobie dzieci Mikołaja Chopina nic francuskiego, a co się tyczy Fryderyka, to było to w każdym calu polskie dziecko. Nie można mu było większej sprawić przykrości, jak kwestionując jego prawa do tytułu Polaka, a z powodu swego francuskiego nazwiska bolał często, iż dawało ono wielu osobom, zwłaszcza cudzoziemcom powód do uważania go za Francuza".
 
Na tym zakończę opowieść o człowieku, który swoim talentem rozsławił Polskę na cały świat.

Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 1". Zapraszam na Stronę książki.

książki popularnonaukowe




    Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Teoria względności

teoria względności
Albert Einstein                fot F_Schmutzer
Nie ma drugiej takiej teorii, która byłaby tak powszechnie znana i jednocześnie tak bardzo tajemnicza jak teoria względności. Każdy słyszał o niej i o jej twórcy, Albercie Einsteinie. Ale co możemy więcej powiedzieć na jej temat? Chyba tylko tyle, że jest piekielnie trudna. Ale czy to prawda? My odpowiadamy, że nie. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Na samym początku musimy zaznaczyć, że w rzeczywistości mamy dwie teorie względności: szczególną i ogólną teorię względności. Obie ogłosił Albert Einstein.  


Szczególna i ogólna teoria względności 


Szczególna teoria względności jest zasadniczo prosta, tzn.: każdy kto ukończył szkołę średnią może ją łatwo opanować. Dotyczy ona mniej więcej tego samego, czego uczyliśmy się w szkole, jednak teraz prawa te zostają rozszerzone na duże prędkości (porównywalne z prędkością światła), ponieważ okazało się, że przy dużych prędkościach prawa Newtona zaczynają podawać fałszywe wyniki. Dlaczego? O tym dowiemy się za chwilę. 

piątek, 18 kwietnia 2014

Papirus Rhinda

Na pewno widzieliście nie raz jakieś starożytne inskrypcje pokryte mnóstwem tajemniczych znaków. Część z Was zapewne zastanawiała się cóż takiego może być na nich napisane. Na przykład na takim papirusie:

Ta inskrypcja ma ponad 3,5 tysiąca lat a jej autorem jest niejaki Ahmes. W świecie nauki papirus ten nosi nazwę „Papirusu Rhinda", ponieważ w 1858r znalazł go angielski uczony o nazwisku Rhind.

Jeżeli chcemy odczytać jakąś inskrypcję musimy najpierw wiedzieć w jakim języku jest ona napisana. W tym akurat przypadku nie jest to trudne, ponieważ w znakach tych rozpoznajemy od razu pismo hieroglificzne a pismem tym posługiwali się tylko Egipcjanie. Teraz zobaczmy od której strony należy zacząć czytać tekst. Dlaczego? Ano dlatego, ponieważ Egipcjanie pisali - mówiąc krótko - jak chcieli. Raz pisali od lewej do prawej (czyli tak, jak my piszemy), raz od prawej do lewej, a raz już zupełnie odmiennie, tzn. z góry do dołu. Sprawa ta nie jest jednak problemem, ponieważ Egipcjanie zaznaczali sobie od której strony ma być ich tekst odczytywany.

Przyjrzyjcie się rysunkowi, a dokładnie ptakom. Wszystkie zwrócone są w prawo. To samo jest ze znakiem wyobrażającym źdźbło trawy w czwartym rzędzie, pierwszy znak licząc od prawej strony. Przy innych znakach nie można tutaj akurat odróżnić, w którą stronę są zwrócone. Ten właśnie fakt mówi nam, od której strony należy zacząć czytać dany tekst. Papirus ten należy więc czytać od prawej do lewej, ponieważ znaki zwrócone są w prawo.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Św. Franciszek z Asyżu

Kim byli święci, cd

Św. Franciszek z Asyżu       fot Wikimedia
     Urodził się w bogatej rodzinie kupieckiej. W swej młodości był bardzo popularnym wśród rówieśników i towarzyskim chłopcem. Czas swój spędzał na zabawach i hulankach. Był przywódcą wielu rozrywkowych grup. Rodzice chociaż wprowadzili syna w zawód kupiecki, pragnęli, aby osiągnął on stan szlachecki, którego im pochodzenie nie dawało. Nie przeszkadzali więc synowi w jego marzeniach o ostrogach rycerskich i szlacheckim stanie. Nie szczędzili także pieniędzy, kiedy Franciszek, naśladując wielkich panów i rycerzy, wydawał wystawne i kosztowne uczty dla swoich towarzyszy oraz rówieśników. 

    Kiedy wybuchła wojna między Asyżem a Perugią, Franciszek chętnie stanął w obronie rodzinnego miasta. Miał wtedy ok. 20 lat. Dostał się jednak do niewoli, w której przebył rok. W więzieniu młody Franciszek odróżniał się od innych więźniów wytrzymałością i pogodą ducha, jednak szybko osłabły jego siły fizyczne. Po odzyskaniu wolności popadł w długą chorobę. 
 


     Po powrocie do domu Franciszek prowadził interesy handlowe ojca. Tak byłoby może do końca jego życia, gdyby pewnego dnia podczas modlitwy w kościółku nie usłyszał głos: „Franciszku, idź i napraw mój Kościół, gdyż popada w ruinę!”. Był przekonany, że głos Boży nakazuje mu naprawić ów kościół, który wówczas faktycznie był w ruinie. Wrócił do domu, zabrał ze sklepu ojca cenne sukna i sprzedał je na targu, a uzyskane pieniądze postanowił przeznaczyć na odbudowę kościółka. Tego mu ojciec nie darował. Zaprowadził syna przed sąd biskupi (na życzenie Franciszka, który uważał, że żaden inny trybunał nie jest dla niego miarodajny) i urzędowo go wydziedziczył żądając jednocześnie zwrotu pieniędzy. Wówczas Franciszek oddał ojcu nie tylko pieniądze, ale także i ubranie mówiąc, że od tej pory tylko Bóg będzie dla niego Ojcem. Przywdział szatę pokutną w formie krzyża, przepasał się sznurem i zaczął prowadzić życie pokutne, utrzymując się jedynie z jałmużny. Pragnął w ten sposób naśladować Jezusa Chrystusa. Pomny na polecenie z nieba, chodził po okolicy i własnymi rękami naprawiał zniszczone wiekiem kościoły. Wolny czas poświęcał także chorym w miejscowym przytułku–szpitalu. Wiedziony również pragnieniem nawracania dusz zaginionych,chodził po okolicznych miasteczkach i wsiach i nawoływał do pokuty. Trwało to dwa lata. 
 

     Pewnego dnia roku 1208, w uroczystość św. Macieja, była czytana Ewangelia o rozesłaniu przez Pana Jezusa 12 Apostołów. Franciszkowi utkwiły głęboko w pamięci zwłaszcza słowa: „Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski” (Mt 10,5–16). Zdjął więc swoje odzienie, nałożył na siebie zgrzebny habit, przepasał się sznurem, wziął kij do ręki i udał się przed kościół Św. Jerzego, by tam nauczać ludzi. Całe miasto mówiło o Franciszku. Jedni traktowali go jako dziwaka, może nawet jako pozbawionego zmysłów, a inni ujrzeli w nim świętego. Zaczęli garnąć się do niego pierwsi uczniowie. Wszyscy obrali sobie za cel naśladowanie Pana Jezusa w Jego życiu ubogim i głoszenie Ewangelii. Zaczęli na wzór uczniów Chrystusa obchodzić miasta i wioski, i nawoływać do pokuty. Rychło jednak pojawiły się trudności. 

   Miejscowi kapłani zaniepokoili się „wędrownymi apostołami”, nie mającymi od nikogo upoważnienia do tak ważnej misji. W tej sytuacji św. Franciszek udał się ze swoimi towarzyszami do Rzymu i stanął przed papieżem Innocentym III. Musiał Święty wywrzeć na papieżu niezwykłe wrażenie, skoro ten tak ostrożny w zatwierdzaniu nowych rodzin zakonnych dał Franciszkowi ustne zatwierdzenie jego zgromadzenia. Nazwali się braćmi mniejszymi.


     Franciszkowy ideał przenika również do serc ówczesnych kobiet. Pierwszą, która zapragnęła naśladować Chrystusa na wzór Franciszka, była Klara Favarone, późniejsza święta Klara, pochodząca ze szlacheckiej rodziny. Szybko też znalazły się naśladowczynie i towarzyszki. Tak powstał Zakon Ubogich Pań, które po śmierci Klary przyjęły nazwę "klaryski". Franciszek nie zamknął się ze swoimi braćmi w murach klasztoru. Dlatego wędrował od miasta do miasta, od wioski do wioski i głosił pokutę. Wielu, bogatych i biednych, szlachetnie urodzonych i prostych ludzi, poruszonych jego słowami oraz napomnieniami pragnęło naśladować Franciszkowy sposób życia. Dali oni początek wielkiej rzeszy braci i sióstr Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Franciszek w ciągu piętnastu lat przemierzył większą część Włoch. W roku 1213 hrabia Orlando da Chiusi ofiarował mu Górę Alwernię. Odtąd będzie to jego ulubione miejsce modłów. 
 

     Franciszek z Asyżu coraz jaśniej rozumiał, że wezwanie do odbudowy Kościoła odnosiło się nie do kościołów materialnych, ale do Kościoła żywego, jako kapłaństwa i wiernych. Franciszka nie opuszcza też myśl o głoszeniu Jezusa tam, gdzie jeszcze nigdy o Nim nie słyszeli i pragnienie męczeństwa. W owych latach Europa katolicka żyła wyprawami krzyżowymi do Ziemi Świętej. Również i Franciszek zapalił się, aby nawiedzić ziemię Pana Jezusa i by nawracać mahometan. Wyrusza więc w drogę morską na Bliski Wschód i nawiedza święte miejsca Palestyny. Wysyła też braci na misje- na wschód i do Afryki. Pielgrzymka do Miejsc Świętych wywarła na Franciszku niezatarte wrażenie. Pozostając pod jej wpływem, postanowił w czasie jednej ze swoich misyjnych wędrówek, w noc Bożego Narodzenia w grocie skalnej urządzić szopkę. Do stajenki, w której pewien gospodarz miał osiołka i wołu, zaniósł niemowlę gospodarza i położył je w żłobie. Odczytał braciom tekst z Ewangelii o narodzeniu Pana Jezusa, wśród łez wygłosił homilię o tej tajemnicy, a na zakończenie odśpiewano hymn kościelny na Boże Narodzenie. Tak to powstały „żłóbki” i „jasełka”. Chciał w ten sposób naocznie ukazać wielką miłość Chrystusa do człowieka, ubóstwo w jakim się narodził i uniżenie, jakiego doznał, rodząc się w otoczeniu bydląt. 
 

     Zbyt surowy tryb życia musiał jednak odbić się na zdrowiu św. Franciszka. W ostatnich dwóch latach zaczęły go dręczyć coraz dotkliwiej cierpienia fizyczne, oraz zaczął też przeżywać doznania mistyczne. Dążył do jak najściślejszego zjednoczenia z Jezusem. Z ogromną boleścią duszy rozpamiętywał cierpienia Chrystusa w czasie procesu i na krzyżu. Gorzko płakał nad męką Zbawiciela, a widząc, że ludzie poprzez grzech lekceważą miłość, jaką ich Bóg obdarzył, wołał, że Miłość nie jest miłowana. Chrystus ukrzyżowany odwdzięczył mu się za tę jego gorącą miłość. W lecie 1224 roku na Górze Alwerni ukazał mu się Chrystus w postaci serafina na krzyżu i odbił na ciele Franciszka swoje najświętsze rany. Miał je na rękach, stopach z wyraźnymi śladami po gwoździach, oraz z boku. W ten sposób Franciszek został zewnętrznie upodobniony do cierpiącego Chrystusa. Jest to pierwszy wypadek w dziejach Kościoła stwierdzonych historycznie stygmatów. Krwawiły one i zadawały świętemu wielki ból. On wszakże czuł się bardzo zawstydzony wskutek tego niezwykłego wyróżnienia. Po otrzymaniu stygmatów Franciszek czuł się tak osłabiony, że musiał zaprzestać swoich pieszych wędrówek apostolskich. Męczył się też przez długi czas z bolesną chorobą oczu, której nabawił się na Wschodzie. 
 

     Umarł, ze słowami Psalmu 141 na ustach położony -na własne życzenie- na gołej ziemi w wieku około 45 lat. Była sobota, dzień Matki Bożej. Pogrzeb odbył się następnego dnia. Bracia ułożyli ciało Świętego tak, jakby był rozpięty na krzyżu, co na zebranym tłumie uczyniło ogromne wrażenie. W czasie wszczętego przez Grzegorza IX procesu kanonizacyjnego wysłuchano świadectw uzdrowionych za przyczyną Franciszka osób. W dwa lata po jego śmierci, czyli bardzo szybko jak na proces kanonizacyjny, został ogłoszony świętym.



                               < Poprzednia    1...7/8

    Powyższy tekst pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe zastanawiające cz 1"




Ciekawe artykuły:


    Zapoznaj się z innymi utworami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

 

sobota, 12 kwietnia 2014

Św. Paschalis Baylon

Kim byli święci, cd

Św. Paschalis Baylon              fot. Wikimedia
     Urodził się w Torre Hermosa w Hiszpanii. Rodzice jego byli ubogimi, lecz nadzwyczaj bogobojny- mi rolnikami. Nie posiadając środków finansowych do uzyskania jakiegokolwiek wykształcenia, został pastuchem wiejskim. Jednak żądza nauki naprowadziła go na pomysł, aby uczyć się w czasie swych obowiązków od przechodniów, głównie głosek i czytania. 
    Postępy w nauce służyły mu do pogłębiania wiadomości religijnych przyswojonych sobie w do mu od rodziców. Paschalis jako pasterz, najpierw trzody rodzinnej, a potem u obcych, miał wiele czasu na modlitwę i czytanie książek. Nie obserwowany przez nikogo oddawał się również praktykom pokutnym, aż do krwawych biczowań.
 
     Od wczesnych lat żywił szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej. Myśl bowiem o Bogu ciągle przepełniała jego serce; najchętniej rozmyślał o Jezusie i o męce Pańskiej. Wszystko co widział i poznał, odnosił do Stwórcy, do Jego wszechmocy i mądrości. Za zadanie życia poczytywał sobie wyłączną służbę Bogu. Nie znęcił go więc plan swego pana, aby został przybranym jego synem, bo obawiał się, aby dostatki nie odwiodły go od wytyczonego prawidła życiowego. Bóg odznaczał Paschalisa już jako młodzieńca zachwyceniami wśród modlitwy na polach i potokami łask wewnętrznych pociech. Lud nazywał go świętym pasterzem.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Św. Katarzyna ze Sieny

Kim byli święci, cd

Św. Katarzyna ze Sieny    Wikimedia
     Właściwe imię i nazwisko świętej brzmiało Katarzyna Benincasa i urodziła się niedaleko Sieny we Włoszech. Pochodziła z zamożnej rodzinny farbiarzy wełny. Przyszła na świat jako bliźniaczka, ale jej siostra, Janina, zaraz po urodzeniu zmarła. Była 24 dzieckiem swoich rodziców. Swoje mistyczne życie rozpoczęła bardzo wcześnie, mając zaledwie 6 lat. Już wówczas widziała bardzo wyraźnie jak aniołowie stróżowie strzegą ludzi. 

    W 12 roku życia rodzice chcieli ją wydać za mąż, lecz ona wybrała inną drogę. W tym czasie miewała już widzenia z Najświętszą Marią, z jej Synem Jezusem i innymi świętymi postaciami. Nie była łatwym dzieckiem, buntowała się przeciw rodzicom, demonstracyjnie obcinając włosy na znak, że nikogo nie poślubi. Zamknęła się w pokoju na długie 3 lata aby prowadzić pustelnicze życie. Wychodziła z niego tylko na wspólne modlitwy.

piątek, 4 kwietnia 2014

Św. Jan Boży

Kim byli święci, cd

św. Jan Boży                           fot. Wikimedia
    Urodził się 8 marca 1495 roku w portugalskim Monte- moro Novo, w rodzinie ubogich i bogobojnych chłopów, zajmujących się wypasem owiec. Ciekawo- stką jest, że święty urodził się i zmarł tego samego dnia, 8 marca.

     Pewnego dnia w domu jego rodziców zatrzymał się pewien kaznodzieja, który przy wieczerzy bardzo barwnie opowiadał o swoich wędrówkach. Następnego ranka przyszły święty, wiedziony chęcią poznania świata, w wieku ośmiu lat opuszcza potajemnie rodzinny dom razem z nieznajomym. Być może na jego decyzję wpłynął klimat tamtej epoki- przecież trzy lata wcześniej Krzysztof Kolumb odkrył dopiero Amerykę. 

    Rodzice poszukiwali syna lecz daremnie. Kilka miesięcy później jego matka zmarła z rozpaczy i tęsknoty, a ojciec porzuciwszy rolę wstąpił do zakonu franciszkanów. 
     Po 20 dniach marszu chłopiec nie dał rady dalej iść, więc tajemniczy nieznajomy zostawił chłopca w hiszpańskim mieście Oropresa, powierzając go rodzinie hrabiowskiego rządcy. Przybrana rodzina pokochała chłopca i dbała o jego rozwój duchowy. Tu spędził dużą część swego życia. Mały Jan pomagał wypasając owce do dwudziestego roku życia. Był ogólnie lubiany i ceniony. Przybrani rodzice tak się z nim zżyli, że chcieli uczynić go swym spadkobiercą i oddać córkę jedynaczkę za żonę.

środa, 2 kwietnia 2014

Św. Bazyli Wielki

Kim byli święci, cd

św. Bazyli Wielki               fot. Wikimedia
    Urodził się w Cezarei Kapadockiej (obecnie w Turcji) w rodzinie znakomitej, zamożnej i głęboko religijnej, czego dowodem jest fakt, że z tej rodziny pochodziło aż siedmiu świętych: babka Bazylego- św. Makryna Starsza, rodzice, św.Emmelia (Emilia) i św. Bazyli, jego bracia - święty Grzegorz z Nyssy i święty Piotr z Sebasty, oraz jego siostra- św. Makryna. Jest to wyjątkowy fakt w dziejach Kościoła.


    Ojciec św. Bazylego był retorem i prowadził własną szkołę, więc początkowo do niej posyłał syna. Później wyjechał Bazyli na studia do Konstantynopola, a następnie do Aten, gdzie spotkał św. Grzegorza z Nazjanzu, z którym się zaprzyjaźnił. Nauczyciele i uczniowie Aten dokładali wielkich starań, aby Bazyli pozostał u nich gdyż bardzo cenili jego wiedzę i mądrość; on jednak sądząc, że usługi swe winien poświęcić ojczyźnie, powrócił do Cezarei i założył szkołę wymowy, występując przy tym niekiedy w sprawach prawnych jako adwokat. 
 

     Chrzest przyjął w wieku 28 lat, gdyż taki był wówczas zwyczaj, aby chrzest przyjmowano w wieku dorosłym, w pełni rozeznania obowiązków chrześcijańskich. Po przyjęciu chrztu wybrał się w podróż do Egiptu, Palestyny i Syrii, odwiedzając przy tej sposobności najsławniejszych pustelników, aby nauczyć się od nich prawdziwej ewangelicznej mądrości. 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Kim byli święci, część 3

      Ataki Szatana


    Jakby mało było w życiu przyszłego świętego cierpienia, jeszcze i szatan dorzuca swoje trzy grosze. Widząc bowiem szczególne rozmiłowanie Boga w takim człowieku i mając rozeznanie jak wiele ludzi swoim życiem taki święty może wyrwać z jego szponów, zaczyna go atakować i straszyć. Choć czasami ataki te są bardzo przerażające, do tego stopnia, że -jak pisze św. Faustyna- czasami nawet strach o tym sobie przypominać, to jednak przeważnie święci, umocnieni swoją wiarą i opieką Boga niewiele sobie z tego robią. Nic im się nie dzieje. Oddajmy znowu głos św. Faustynie: "Dziś wieczorem, kiedy pisałam o tym wielkim miłosierdziu Bożym, i o wielkim pożytku dla dusz, wpadł do celi szatan z wielką złością i furią, chwycił parawan i zaczął go kruszyć i łamać. W pierwszej chwili trochę się zlękłam, ale zaraz uczyniłam krzyżykiem znak krzyża świętego, natychmiast bestia się uspokoiła i znikła. Dziś nie widziałam tej potwornej postaci, ale tylko złość jego, straszna jest złość szatana; jednak ten parawan, nie był pokruszony ani połamany; z całym spokojem pisałam dalej. Wiem dobrze, że bez woli Bożej nędznik ten nie dotknie się mnie, ale, do czego się bierze? Jawnie zaczyna napadać na mnie i to z taką złością i nienawiścią, ale ani na chwilę nie mąci mi spokoju, a ta równowaga moja, doprowadza go do wściekłości". Innym razem opisuje takie zdarzenie: "Po skończonej adoracji w połowie drogi do celi, obstąpiło mnie mnóstwo psów czarnych, wielkich skacząc i wyjąc, chcąc mnie poszarpać w kawałki. Spostrzegłam, że nie są to psy, ale szatani. Jeden z nich przemówił ze złością: za to, żeś nam odebrała tej nocy tyle dusz, to my cię poszarpiemy w kawałki. Odpowiedziałam, że jeżeli taka jest wola Boga najmiłosierniejszego, to szarpcie mnie w kawałki, bo na to słusznie zasłużyłam, bo jestem najnędzniejsza z grzeszników , a Bóg jest zawsze święty, sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. Na te słowa odpowiedzieli wszyscy razem szatani: uciekajmy, bo nie jest sama, ale jest z nią Wszechmocny. - I znikły, jako pył, jako szum z drogi, a ja spokojnie, kończąc Te Deum, szłam do celi rozważając nieskończone i niezgłębione Miłosierdzie Boże".

 

 Cuda świętych


    Inna cecha świętych, także tych jeszcze żyjących, to możliwość czynienia cudów, czy innych niezwykłych rzeczy. Oczywiście święci sami z siebie niewiele mogą. Wszelkie cuda i cudowne uzdrowienia jakie czynią pochodzą od Boga, który za ich wstawiennictwem okazuje swą łaskę człowiekowi. Żaden więc święty nigdy nie powie, że to on uzdrowił. Zawsze będzie kazał dziękować samemu Panu Bogu. Do niezwykłych umiejętności, jakie święci czasem posiadają należy między innymi czytanie w ludzkich sercach. Patrząc na człowieka święty zaraz wie co tak naprawdę dzieje się w jego wnętrzu: Jaki jest, co myśli i czuje. Niektórzy święci posiadali dar bilokacji, czyli jednoczesnego przebywania w dwóch miejscach naraz. Pisze o tym między innymi św. Faustyna: "Nagle znalazłam się w nieznanej chacie, gdzie konał starszy już człowiek w strasznych mękach. Wokół łoża było mnóstwo szatanów i płacząca rodzina. Gdym się zaczęła modlić, rozpierzchły się duchy ciemności z sykiem i odgrażaniem mi; dusza ta uspokoiła się i pełna ufności spoczęła w Panu. W tej samej chwili ujrzałam się w swym pokoju. Jak się to dzieje – naprawdę nie wiem?". Inni wyczuwali potrzebę ludzi, aby pomodlić się za nich, szczególnie kiedy prośby te pochodziły od osób umierających. Taki dar posiadała także wspominana już św. Faustyna: "Dziś wieczorem poznałam, że potrzebuje pewna dusza mojej modlitwy; gorąco się pomodliłam, ale jeszcze czułam, że to jest za mało, więc trwałam dłużej w modlitwie. Na drugi dzień dowiedziałam się, że właśnie o tej porze zaczęło się konanie pewnej duszy i trwało do rana. Poznałam, jak ciężkie walki przechodziła. Dziwnie Pan Jezus daje mi poznać, że dusza konająca potrzebuje modlitwy mojej. Czuję tego ducha, który mnie prosi o modlitwę, żywo i wyraźnie". Oprócz tego św. Faustyna wyczuwała także grzeszne intencje człowieka i często wypraszała u Boga, aby nie dopuścił do tego upadku, przyjmując na siebie w zamian cierpienie: "W pewnym momencie poznałam osobę, która zamierzała popełnić grzech ciężki. Prosiłam Pana, aby na mnie dopuścił udręki największe, ażeby owa dusza została uratowana. Wtem nagle uczułam straszny ból korony cierniowej na głowie. Trwało to dość długo, jednak osoba ta została w łasce Bożej. O Jezu mój, jak łatwo można się uświęcić – potrzeba tylko odrobinę dobrej woli".