wtorek, 6 lipca 2021

10 porad jak uniknąć problemów na zleceniu część 2

<<-- Przejdź do części 1

8. Bezpieczeństwo jest najważniejsze

Po wykonaniu instalacji elektrycznej lub chociażby podłączeniu jednego gniazdka, zwłaszcza jeśli robisz po kimś, zawsze na koniec sprawdź neonówką, czy na bolcu nie ma napięcia. Sprawdź także próbnikiem, czy napięcie 230 V jest w obu ustawieniach, to znaczy między fazą a zerem i między fazą a bolcem (uziemieniem). W ten sposób upewnisz się podwójnie, że to, co oddajesz klientowi do użytku, jest bezpieczne.

Jeśli neonówka zaświeci się na bolcu, masz sygnał alarmowy, że coś jest źle zrobione. Spotkałem się już z takimi przypadkami, kiedy ktoś fazę puścił niebieską żyłą, a zero czarną. Użytkownik, podłączając gniazdko, nie sprawdził tego – on wie, że: „faza – czarny, niebieski – zero” i tak też podłączył: niebieski zmostkował z bolcem (instalacja była 2-żyłowa) i dziwi się, czemu go obudowa kopie...

Sprawdzając próbnikiem, czy jest napięcie 230 V między fazą a bolcem, potwierdzasz, że uziemienie (jakże ważne dla bezpieczeństwa użytkownika) jest podłączone i działa. Jeśli używasz woltomierza, nie akceptuj wartości innej niż około 230 V, na przykład 190 V, bo taka wartość zazwyczaj świadczy, że tego uziemienia nie ma, a wartość, jaką wskazuje woltomierz (zwłaszcza taki zwykły, dla elektronika) to tylko napięcie indukujące się na żyle, która utraciła potencjał, a więc gdzieś jest przerwa (upalenie, przewiercenie itp.).

Czy takie rzeczy są ważne? Są, bo jak zabije klienta, albo pogorszy jego zdrowie (gdy klient ma np. rozrusznik serca – lepiej, żeby go prąd nie poraził) i w sprawę wejdzie prokuratura, będziesz mieć problemy. Nie ważne, że ty tylko założyłeś gniazdko, a ktoś inny puścił fazę niebieską żyłą. To ty wykonałeś ostatni usługę i powinieneś oddać gniazdko bezpieczne dla klienta.

 

9. Mądrze gospodaruj swoim sprzętem

Są niektórzy fachowcy zbyt ograniczeni mentalnie (a może po prostu brakuje im doświadczenia), przez co tracą finansowo, niszcząc swój sprzęt i akcesoria do niego. Dobrym przykładem jest używanie otwornicy, przy pomocy której robi się otwory pod puszki, w których montuje się gniazdka lub wyłączniki. Spotkałem na swej drodze takiego fachowca, który żaląc się, że stracił trzy koronki, a i tak nie udało mu się wywiercić pełnego otworu pod puszkę w utwardzonym betonie, pyta się, jak to zrobić. Stracił więc ponad 100 złotych na koronkach, a i tak zlecenia nie wykonał.

Używanie otwornicy wydaje się tak profesjonalne, że niektórzy fachowcy mentalnie nie są w stanie przyjąć, aby użyć czegoś innego. Kiedy trafiają na utwardzony beton, będą tracić jedną koronkę za drugą i niczego ich to nie nauczy. Stracą koronki, stracą czas i siłę, wymęczą wiertarkę, a i tak niewiele osiągną.

Niemądre jest takie niszczenie swojego sprzętu. Lepiej jest pomyśleć i zastosować inną metodę. Do tego przydaje się właśnie doświadczenie. Zamiast używać otwornicy, użyjmy zwykłego wiertła. Nawet gdy się złamie lub stępi, to stracimy tylko 7 złotych, a nie 40 złotych za koronkę.

Doświadczenie pokazuje, że w betonie lepsze efekty daje użycie zwykłego wiertła. Nawiercamy sobie otwory dookoła i w środku – im więcej, tym lepiej. Wiercimy także otwory pod różnym kątem tak, aby pozbyć się jak najwięcej betonu. Jeśli beton jest za twardy, aby za jednym razem wywiercić głęboki otwór, możemy pogłębiać otwór na raty, zdejmując warstwę za warstwą. Po nawierceniu otworów musimy teraz użyć przecinaka, aby usunąć pozostałe fragmenty betonu.

wiercenie otworów pod puszkę w betonie

Nawiercone otwory pod puszkę dla gniazdka

 

Zwracamy jeszcze uwagę, że przy takiej robocie w utwardzonym betonie wiertarka szybko się grzeje, więc – dbając o sprzęt – nie przegrzewajmy ją. Do wywiercenia otworu w betonie pod głęboką puszkę trzeba zrobić ze 3-4 podejścia ze względu na zagrzanie wiertarki.

Pamiętajmy, że klienta nie obchodzi, że straciliśmy jedną, dwie czy więcej koronek. On płaci za usługę. Wszelkie straty w sprzęcie i akcesoriach do niego obciążają naszą kieszeń. Mądre używanie swojego sprzętu sprawia, że ograniczamy koszt eksploatacji, a to jest związane jak najbardziej z realną gotówką.


10. Patrz co kupujesz

Ostatnia rada, jaką prezentujemy, także płynie z codziennej praktyki. Jak wiadomo, nikt nie jest nieomylny. Kupując więc materiał dla klienta, sprawdzajmy na bieżąco w sklepie czy dostajemy to, co zamawiamy. Oto przykład z życia wzięty:

Znajomy przy okazji wymiany instalacji elektrycznej kupił dla klientki nowy dzwonek. Podłączył go do instalacji i kilka razy zadzwonił, aby sprawdzić, czy wszystko działa. Wszystko zadziałało tyle tylko, że z cewki dzwonka poszedł dym. Po ustaleniu przyczyny okazało się, że w sklepie dali mu dzwonek na 12 V, chociaż on chciał na 230 V. Kto na tym stracił? On, bo klientka dała mu pieniądze na nowy dzwonek. On go kupił. To nie jej wina, że kupił co innego, niż powinien. Zawsze lepiej sobie sprawdzić, jak nie w sklepie to przynajmniej przed użyciem, czy aby na pewno używam tego, co powinienem.

Ja ze swojego doświadczenia, ale także korzystając z doświadczenia innych, wiem już, że lepiej sobie zawsze sprawdzić, bo różne pomyłki się zdarzają. Dobrze, jak można towar zwrócić lub wymienić, ale jeśli już go użyliśmy lub uszkodziliśmy, wtedy strata idzie na nasz rachunek, a taka strata zawsze boli, bo przez nieuwagę (swoją i sprzedawcy) umniejszyliśmy swój zarobek. Jest to więc głupia strata.

Mam różne doświadczenia z pomyłkami sprzedawców. Szczególnie trzeba uważać na sprzedawców nowo przyjętych, zwłaszcza jeśli są to kobiety, które przecież w sposób naturalny nie mają takiego obycia z techniką, jak mężczyźni, zwłaszcza na początku swojej pracy.

Kiedyś kupowałem 40 metrów przewodu 3×2,5 mm². Sprzedawczyni postawiła na ladę szpulę i zaczyna odmierzać, a ja już na oko widzę, że coś on za cienki na 2,5. Pytam się więc: To na pewno jest 2,5? Patrzy na przewód... Szuka oznaczeń. „To jest trzy razy półtora. A pan chciał dwa i pół?” – „Tak, ja chciałem 2,5...”.

Powiecie: W razie czego zawsze można oddać do sklepu i wymienić na właściwy... Tak, tylko że ponowna wizyta w sklepie to twoja strata. Stracisz minimum pół godziny swego czasu i pewnie paliwo, bo podjedziesz samochodem. Może nie będą to duże straty, ale zawsze jest to strata, choćby te pół godziny stracone w sklepie. O te pół godziny mógłbyś szybciej skończyć robotę albo więcej czasu spędzić z rodziną...

Rada, jaką tobie udzielam płynie z doświadczenia: zanim coś zrobisz lub podłączysz – zwłaszcza podłączysz – sprawdź, czy jest to odpowiednie do tego, żebyś na przykład nie wkręcił żarówki na 12 V zamiast na 230 V, bo nikt wcześniej nie sprawdził i nie wykrył pomyłki. Jak oddasz do sklepu spaloną żarówkę?


Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Porady praktyczne dla początkującego elektryka". Zapraszam na Stronę książki.

poradnik dla elektryka





Ciekawe artykuły:

    
    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły

Moje e-booki

Kliknij w okładkę, aby przejść do strony książki

Przejdź do strony książki Przejdź do strony książki