wtorek, 17 stycznia 2017

Historia z pierwszej ręki

Historia jako przedmiot szkolny nie cieszy się zbytnią popularnością wśród uczniów, a i pośród dorosłych osób niewielu jest takich, co to interesują się historią, choćby własnego kraju. Niechęć ta głównie wynika z doświadczeń szkolnych: daty, nazwiska, wydarzenia... Co w tym może być ciekawego? Zredukowana w ten sposób historia nikogo nie może zaciekawić.

Jan IiI Sobieski
Jan III Sobieski

Listy Jana III Sobieskiego

     W obecnym cyklu kilku artykułów poświęconych naszemu wielkiemu wodzowi i królowi Janowi III Sobieskiemu proponujemy historię od zupełnie innej strony niż tej, z którą stykamy się w szkole. Nie będzie tu suchych faktów, a daty czy nazwiska – jeżeli będą się pojawiać – będą tylko tłem historycznej opowieści. Kto tę opowieść będzie wiódł? Ano, sam Jan Sobieski... Dzięki zachowanym jego listom do żony, słynnej Marysieńki, wkroczymy bezpośrednio w ówczesny świat, w sprawy i problemy tamtych czasów, ale także lepiej poznamy samego autora. O tym wszystkim w szkole nigdy się nie dowiemy.

     Gorąco zachęcamy do lektury poszczególnych artykułów i przestrzegamy jednocześnie, aby nie zrażać się takim niepopularnym tematem jak historia czy opowieść o królu, który żył 400 lat temu. Warto zapoznać się z ich treścią, aby przekonać się, że historia może być ciekawa, a nawet fascynująca. Przekonamy się także o tym, że natura ludzka, w tym Polaka, przez te 400 lat nic się nie zmieniła, także, jeśli chodzi o sejm i klasę rządzącą. Wszelkie nasze wady narodowe były obecne i w tamtych czasach, i Sobieskiemu rzucano kłody pod nogi, a nawet szkalowano, choć dla kraju zrobił więcej, niż w tej chwili cała nasza klasa polityczna razem wzięta.

     Z uwagi na ogrom ciekawego materiału i wielowątkowość listów do Marysieńki, niniejszy cykl podzieliliśmy na kilka tematycznych części, aby lepiej ukazać prawdę tamtych czasów.

     Cykl poświęcony Janowi III Sobieskiemu rozpoczynamy od tematu najbardziej obecnego w świadomości społecznej, czyli od bezgranicznej miłości wielkiego króla do swojej żony, Marysieńki. Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiemy, że po prostu stracił dla niej głowę. To zestawienie wielkiego woda i wojownika z do reszty zakochanym mężczyzną jest bardzo ciekawe i niezwykłe. W artykule pt. „Listy do Marysieńki – miłość wojownika” poznamy uczuciowy świat naszego króla.

Listy do Marysieńki
Marysieńka

 

Listy do Marysieńki


     W drugiej części cyklu pt. „Listy do Marysieńki, czyli nie wszystko złoto, co się świeci” przekonamy się, że pomimo bezgranicznej miłości Sobieskiego do żony, jego małżeństwo nie było najszczęśliwsze, żeby tylko wspomnieć o tym, że cztery dni po ślubie został przez króla wysłany na wojnę, na której z większymi lub mniejszymi przerwami przebywał wiele długich lat.

     Znamienne są także skargi podnoszone w listach, w których Sobieski wyrzuca żonie, że w listach wyznaje mu miłość, a gdy się w końcu uda im spotkać, to nagle jej miłość znika, robi się chora i cudownie ozdrawia dopiero po jego wyjeździe, a w nocy śpiąc z nim, przystawia sobie krzesła do łóżka, aby jak najdalej odsunąć się od niego. To zestawienie wielkiej miłości z pierwszego artykułu z brutalną rzeczywistością tego artykułu zasmuci nas, że w życiu nie ma nic pewnego, a miłość nie musi być gwarantem szczęścia.


Poświęcenie dla Polski


     Trzecia część tego cyklu pt. „Jan III Sobieski, czyli poświęcenie dla Polski” jest chyba najciekawszą z uwagi na gorzką prawdę, jaka z niej wynika, że natura Polaka przez te 400 lat nic się nie zmieniła. Nikt chyba dzisiaj nie wątpi, że ten król był wielkim wodzem i wojownikiem, a nawet w jego czasach szanowano go za to, nawet za granicą, ale nie przeszkodziło to niektórym naszym znakomitym rodakom oczerniać go, szkodzić i rzucać mu kłody pod nogi. Czytając jego relacje o tym, zaraz nasuwają się nam obrazy z naszych czasów, kiedy jedna połowa Polaków chce coś dobrego zrobić dla kraju, a druga połowa przeszkadza im w tym.

     Do najbardziej wstrząsającego obrazu z tamtego czasu zaliczyć możemy sytuację, kiedy Polska spodziewała się najazdu tureckiego. Sobieski był już wtedy hetmanem dowodzącym armią z rozkazu króla. Pisze on jednak, wymieniając nazwiska dowódców lub osoby piastujące stanowiska, że: ten zabrał ode mnie 5.000 żołnierzy, ten 3.000, tamten 1.000 (itd.), tak że zostało mi wszystkiego 8.000 wojska. A naprzeciwko mnie zbliża się armia turecka złożona ze 100.000 żołnierzy. Ktoś powie: szaleni, to pewna śmierć...

     Warto także zwrócić szczególną uwagę na fakt, że chociaż wojsko, którym dowodził Sobieski (jeszcze jako hetman i marszałek) było państwowe, czyli powinno być finansowane przez ówczesnego króla, jednak z braku pieniędzy (?) w skarbcu, to Sobieski opłacał żołnierzy z własnych pieniędzy, co rusz sprzedając którąś ze swoich majętności, prawie całkowicie ogołacając się przez to z majątku. Król tylko obiecywał, że odda, ale nie oddawał...


Odsiecz wiedeńska


     Czwarta część naszego cyklu poświęconego Janowi III Sobieskiemu pt. „Odsiecz wiedeńska oczami Sobieskiego” przedstawia bezpośrednią relację naszego króla, jak było naprawdę pod Wiedniem w najdrobniejszych szczegółach: co widział, co przeżył i co się działo w danym czasie. Takiej wiedzy na lekcjach historii, nawet tych rozszerzonych nie znajdziemy.

     W relacjach tych odnajdziemy wiele niezwykłych szczegółów jak np. dziwne znaki, które towarzyszyły jego armii, np. potężna wichura, gdy zbliżali się pod Wiedeń, tak mocna, że ledwo można było utrzymać się na koniu, zesłana podobno przez tureckiego wezyra, który był wielkim czarownikiem.

     Wielkie zwycięstwo i chwała, jaką zdobyło nasze wojsko, a także bogactwa i przepych napotkany w porzuconych obozach tureckich kontrastuje z twardą wojenną rzeczywistością, w której żołnierze umierali z chorób, a konie padały z braku paszy, bo wszędzie trawa była spalona lub stratowana przez uciekające wojska tureckie.

     Ostatnia, piąta część cyklu pt. „Odsiecz wiedeńska – brutalna prawda” znowu będzie dodaniem łyżki dziegciu do beczki miodu. Zdawałoby się, że po tak wielkim i niekwestionowanym zwycięstwie polskiego oręża i uchronieniu Europy od zalewu Islamu, przyjdzie się tylko cieszyć, ale jak czytamy w relacjach Sobieskiego, wcale tak różowo nie było.

     Pierwsze, na co zwrócimy uwagę to, że nie tylko szybko o Polakach zapomniano, decydując o dalszych losach wojny ponad naszymi głowami, ale także nieskorość do dalszej walki. Kiedy Sobieski rzucił się w pościg za uciekającą armią turecką, oswobadzając przy okazji Węgry spod ponad stuletniej okupacji tureckiej, sprzymierzone wojska koalicji nieśpiesznie podążały za nami z kilkudniowym opóźnieniem, pozostawiając całą czarną robotę do wykonania nam.

     Przejmujące są także relacje Sobieskiego, że w austriackich miastach nie tylko okradano lub zaczepiano naszych żołnierzy (także dworzan Sobieskiego idących za nim), ale nawet nie pozwalano grzebać zmarłych żołnierzy na miejskich cmentarzach, wskazując jakieś pogańskie miejsca pochówku lub pod przysłowiowym płotem. Nie sposób było zostawić chorych ani nawet znaleźć miejsce na nocleg, nawet dla samego Sobieskiego – tak wielki był opór tamtejszych władz wobec Polaków.


Zakończenie


     Gorąco zachęcamy do przeczytania wszystkich artykułów tego cyklu, bo z taką historią nie często można się spotkać. Nie są to żadne opracowania czy analizy historyczne, ale jest to oddanie głosu naocznemu świadkowi, komuś, kto opisując swoje czasy i doświadczenia, sam stał się jedną z kart historii i to kartą wielką i chwalebną na przekór siłom, które chciały umniejszyć jego znaczenie, a nawet mu zaszkodzić...






Ciekawe artykuły:

    
    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły

Moje e-booki

Kliknij w okładkę, aby przejść do strony książki

Przejdź do strony książki Przejdź do strony książki