wtorek, 24 października 2017

Dowcipy na każdą okazję część 1

Ostatnio prezentowaliśmy zbiór dowcipów z dawnych lat pod nazwą „Dowcipy sprzed stu lat”. Pozostańmy jeszcze w temacie. Oto kolejny zbiór dowcipów:


śmieszne dowcipy
Wrodził się.

– Syna masz podobno?
– A tak, przed tygodniem mi się urodził.
– Podobny do ciebie, czy do matki.
– Do mnie, do mnie... Powiadam ci, wrodził się w tatę.
– A w czym jest taki podobny?
– Ano, od rana do wieczora nic tylko żłopie i żłopie.


Z nauk przyrodniczych.

Dlaczego kozły do sześciu miesięcy nie mają rogów?
– Bo jeszcze nie mają żon!



Zagadka socjalno-gastronomiczna.

– Łaskawy panie! Nic nie jadłem! – woła żebrak.
– Czemu łotrze nie pracujesz, skoro jesteś zdrowy?
– Gdybym pracował, to by mi się jeszcze bardziej jeść chciało!



Poczucie artystyczne.

– Pan sam nie jesteś artystą?
– Nie, ale bardzo wiele obcowałem z artystami.
– Tak? To, kim pan jest?
– Egzekutorem sądowym.


***

– Szanowny panie, wesprzyj niewidomego flecistę.
– Przecież ty doskonale widzisz.
– A bo ten niewidomy został w domu, ale ja tu mam jego flet...



Na koncercie.

– Jakże się panu podobała ta pieśń bez słów?
– Jeszcze bardziej by mi się podobała, gdyby była także bez muzyki.



Zdekonfundowany.

– Czy nie boi się pani sama jedna wracać?
– O, ja nigdy sama nie wracam, zawsze mnie jakiś dudek do domu odprowadzi.


***

– Bądź grzeczny, jak pójdziesz do dziadunia, to może ci co kapnie!
– A czy to dziaduś syfon, żeby kapał?



Syn doktora.

Niańka: A zmówiłeś już paciorek?
Jaś: Tak.
Niańka: A prosiłeś na końcu o zdrowie dla mamy?
Jaś: Tak
Niańka: I dla wszystkich?
Jaś: O nie, bo tatko by nie miał roboty!



Głupi.

– A jak się masz! Słyszałem, że się żenisz...
– To jeszcze kwestia. Nie taki ja głupi...
– Owszem nie ma żadnej kwestii.
– Że się żenię?
– Nie, żeś głupi.



Wiatrak.

„Słowo to wiatr”, mówi stare przysłowie.
– Oj, gdyby to była prawda – powiadał pewien gospodarz, który miał bardzo gadatliwą żonę – to moja kobieta obracałaby wszystkie wiatraki na świecie.


***

Przy egzaminie wstępnym na medycynę. Profesor do studenta:
– Proszę mi powiedzieć, jakiego rodzaju środki na poty uprawnia nasza nauka?
Kandydat: (Skrobie się po czuprynie i milczy).
Profesor: No, mówże pan! Co by pan uczynił, gdyby miał pacjenta, którego by chciał w poty wprowadzić.
Kandydat (z determinacją): Posłałbym go do pana na egzamin...







Ciekawe artykuły:

    
    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły

Moje e-booki

Kliknij w okładkę, aby przejść do strony książki

Przejdź do strony książki Przejdź do strony książki