wtorek, 16 września 2014

AntyNoble cz 2

Prawie całą formułę ceremonii skopiowano z prawdziwej Nagrody Nobla. Tutaj laureaci także mogą otrzymać nagrodę pieniężną w wysokości miliona dolarów (dokładnie to dziesięć milionów). Jedyny, drobny mankament jest taki, że nie są to dolary amerykańskie, tylko niewiele warte dolary Zimbabwe. Chyba największą wartością dodaną, przygotowaną przez organizatorów jest fakt, iż nagrody wręczane są przez laureatów prawdziwej Nagrody Nobla.
 
antynoble
10 mln dolarów Zimbabwe                                   fot. Wikimedia
Dla każdego naukowca spotkanie się z takim laureatem to niesamowite przeżycie i zaszczyt. Czas jednak pokazał, że niewielu z wyróżnionych antynoblistów przybywało na uroczystość. Nie był to dla nich bowiem powód do dumy.

Choć początkowo otrzymanie takiego wyróżnienia było powodem do wstydu, to w ostatnich latach cieszy się ono coraz większą aprobatą. Naukowcy traktują swoje dokonania z przymrużeniem oka i coraz częściej stawiają się nawet osobiście na ceremonii wręczenia nagród.

Czasy się zmieniają. Teraz nie tylko talent się liczy, ale także odpowiednie “sprzedanie”, “wypromowanie się”. Na nic nasz geniusz, jeżeli nie znajdzie się nikt, kto zechciałby sfinansować nasze projekty i badania. Żyjemy w kulturze medialnej i naukowcy coraz lepiej zaczynają to rozumieć. Każdy rozgłos, choćby negatywny, sprawia iż naukowiec jest rozpoznawalny i zauważalny przez wydawców i sponsorów. Jeden z laureatów o nazwisku Barss wyznaje, że „po odebraniu nagrody, w ciągu miesiąca udzieliłem więcej wywiadów, niż wcześniej przez wiele lat”. Inny nominowany, Jonathan Wayatt, który z dwoma innymi badaczami otrzymał AntyNobla za opracowanie raportu na temat załamywania się publicznych toalet w Glasgow pod ciężarem ich użytkowników, mówi tak: „Nie jesteśmy obrażeni. Opublikowaliśmy ponad 70 poważnych artykułów, ale tylko ten przyniósł nam rozgłos”.

Tak to już jest w świecie, że na nic cała nasza mądrość i talent, jeżeli nie ma nikogo, kto zechciałby nas wysłuchać. Poprzez wzięcie udziału w takim show badacze są w stanie sprawić, że inni zainteresują się w końcu tym, co mają naprawdę do powiedzenia. Dr Len Fisher z Bristolu, autorka epokowego dzieła pt. "Optymalne metody maczania keksów w kawie", twierdzi, że nagrodzie zawdzięcza zainteresowanie poważnych wydawców.

Smutny to los badacza, smutny los nauki, ale biznes ma swoje prawa. W tej chwili wszystko jest już skomercjalizowane. Aby nie kończyć tak smutnym akcentem, powróćmy jeszcze do samych laureatów. Kim oni są? Czy są to jacyś nawiedzeni, nie zawsze w pełni rozumu badacze sztuk tajemnych? Zazwyczaj nie. Są ciekawymi świata osobami, którzy zawsze chcą znać odpowiedź „dlaczego”: dlaczego coś jest, dlaczego działa itd. Są zwykłymi naukowcami i badaczami, którzy nie zawsze -w opinii swoich kolegów- zajmują się wielkimi zagadnieniami. Chcą jednak wiedzieć, dlaczego te małe, najmniejsze z najmniejszych zjawisk istnieje i działa.

Bez wątpienia do nagrody AntyNobla zostałby nominowany badacz Robert Symmer, który 350 lat temu opublikował 50-stronicowy artykuł naukowy o tym, że jego białe rajtuzy odpychają się od siebie, a z czarnymi przyciągają. Wtedy także wyśmiano go za tak niepoważne zajęcie, a on po prostu opisał dziwne (w tamtych czasach) zjawisko, które zaobserwował. Nie zważając na pośmiewisko na jakie się naraził, w dalszym ciągu eksperymentował i obserwował zjawiska elektryczne, które potem zrewolucjonizowały przecież cały świat.

Czasem z pozoru błahe zjawisko może stać się przyczynkiem do naprawdę wielkich odkryć. Z pewnością wszystkich antynoblistów wspierałby wspomniany już Albert Einstein, który zapytany o to, jak wpadł na pomysł swojej teorii odpowiedział po prostu, że nie bał się myśleć. Rzeczywiście, wyprowadzenie teorii względności jest dziecinnie proste. Trzeba tylko zgodzić się na to, że zdrowy rozsądek nie zawsze ma rację. Dalej wystarczy już podążyć drogą określoną przez matematykę, a wyniki same się pojawią.


 Andre Geim

Laureaci nagrody AntyNobla nie są naukowcami drugiej kategorii. Zajmują się tylko mniejszej wagi badaniami, lecz jak pokazał przypadek fizyka Andre Geima i oni potrafią być docenieni.

antynobel
Andre Geim                            fot. Wikimedia
      
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W roku 2000 Andre Geim pracował na hole- nderskim Uniwersytecie Nijmegen i razem ze swoim kolegą, Michaelem Berrym z Uniwersytetu Bristolu, badał oddziaływanie silne- go pola magnetycznego na diamagnetyki, czyli na ciała nie oddziałujące magnety- cznie. Jako przykład wybrał żywą żabę. Swoją pracę pt. „O latających żabach i lewitronach” opublikował na łamach prestiżowego „European Journal of Physics”. Udowadnia w niej, że posługując się wyjątkowo silnym polem magnetycznym, można sprawić, aby żaba lewitowała... Komentując falę krytyki i szyderstwa stwierdził, iż „nie był to głupi eksperyment, ale niezwykły”. Swoją pracą i postawą został dostrzeżony przez kapitułę AntyNobla i wyróżniony ową nagrodą.

antynoble
Lewitująca żaba                                fot Lijnis Nelemans- Wikimedia
 
W przeciągu kolejnych dziesięciu lat prowadził różne badania i projekty, aż w końcu jeden z nich okazał się tak przełomowy, iż w roku 2010 doczekał się prawdziwej nagrody Nobla! W ten sposób laureat AntyNobla, z którego wszyscy się śmiali, teraz dostąpił należytego mu szacunku i podziwu.

Za co otrzymał nagrodę specjalista od lewitujących żab? Za otrzymanie i opisanie grafenu, czyli nowej formy węgla o niezwykłych właściwościach. Grafen jest zbudowany z zaledwie jednej warstwy atomów tworzących sześcioczłonowe pierścienie. Jest w tej chwili najmocniejszym materiałem (ponad sto razy mocniejszym od stali), a jednocześnie jest tak elastyczny, że można go bez szkody rozciągać o dwadzieścia procent. Gdyby zrobić z niego hamak, utrzymałby ciężar czterech kilogramów, będąc zupełnie niewidocznym (trudno bowiem ujrzeć płachtę zrobioną z pojedynczej warstwy atomów), a sam ważyłby tyle co koci włos. Materiał ten znalazł już swoje zastosowanie m.in. do budowy superszybkich, energooszczędnych tranzystorów.

grafen
Model grafenu                                                       fot. Wikimedia

W taki oto sposób toczy się koło fortuny, które czasem wystawia nas na pośmiewisko, a czasem na uwielbienie tłumów. 
 
Na koniec zapoznajmy się jeszcze z innymi antynoblistami, oraz z ich mało poważnymi badaniami. Może i wśród nich kryją się przyszli laureaci nagrody Nobla? Kto wie?

< Wstecz    2/3    Dalej >

Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 2". Zapraszam na Stronę książki.

książki popularnonaukowe




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły

Moje e-booki

Kliknij w okładkę, aby przejść do strony książki

Przejdź do strony książki Przejdź do strony książki