Kto może zostać świętym
Bardzo często wspomina
się o świętych, czy to w kościele, czy w życiu codziennym, modli
do nich, czy za ich wstawiennictwem prosi się Pana Boga o różne
łaski, czasem nawet podaje się za przykład któregoś z nich,
aby pobudzić wiarę wiernych. Nie często jednak zastanawiamy się
nad istotą samej świętości. Nie uważamy świętych za zwykłych
ludzi. Bardziej kojarzą się nam z istotami podobnymi do aniołów,
które przebywają w niebie i cieszą się bliskością Pana
Boga.
Kiedy zagłębimy się
w temat z większą uwagą stwierdzimy ze zdziwieniem, że każdy
ze świętych był swego czasu zwykłym człowiekiem, może
czasami nieco trochę bardziej rozmodlonym od innych, lub
przeciwnie: był wielkim grzesznikiem, który opamiętał się i
diametralnie zmienił swoje życie. Pomiędzy świętymi,
kanonizowanymi przez Kościół, są bowiem zarówno królowie jak
i żebracy, przedstawiciele każdego zawodu, niewolnicy,
pustelnicy, matki rodzin, kalecy, żołnierze, każdej narodowości
i pochodzenia. We wczesnym chrześcijaństwie świętość
przypisywana była na przykład przez tradycję religijną,
mianowicie, wszyscy męczennicy od razu po śmierci byli uznawani
za świętych. Z czasem wypracowano szczegółowe normy dotyczące
ogłoszenia danej osoby świętą.
W tej chwili oficjalne uznanie
za świętego poprzedza skomplikowany proces kanonizacyjny, który
może rozpocząć się dopiero po beatyfikacji danej osoby, czyli po
uznaniu go za błogosławionego. Kandydat na świętego musi
odznaczać się cnotami heroicznymi, a także za jego przyczyną
musiał się wydarzyć cud (czyli zjawisko o charakterze
nadprzyrodzonym) uznany przez Kościół. Do kanonizacji wymaga
się jednego cudu, który nastąpił po beatyfikacji. Spróbujmy więc
sprecyzować co to znaczy być świętym.
Najkrócej można
powiedzieć, że bycie świętym to upodobnić się we wszystkim do
Chrystusa: w myślach, uczuciach, słowach i czynach. Pisze o
tym chociażby święta Faustyna: "Ojciec
Niebieski o tyle dusze nasze uwielbi i uzna je, o ile będzie
w nas widział podobieństwo do Syna Swego". Najbardziej
charakterystyczną cechą
świętości jest miłość do ludzi, a
przede wszystkim do Boga, która determinuje każdą myśl i każdy
czyn człowieka. Siostrze Marii od Krzyża, której pewna dusza
czyśćcowa na polecenie Pana Boga pomagała w drodze do
świętości powiedziała na przykład tak: "Jezus
chce, byś wszystko czyniła wyłącznie dla Niego i dla Jego
chwały, byś też uznała Go za powiernika we wszystkich
radościach i smutkach; żebyś nie robiła niczego, choćby
najmniejszej rzeczy, bez proszenia Go o radę i światło; żebyś
chciała mieć tylko Jego, jako nagrodę za wszystko co będziesz
czyniła",
oraz "Miej tylko
jedno pragnienie: kochać dobrego Boga wciąż coraz bardziej,
jednoczyć się z Nim coraz pełniej. Oto twoje główne zadanie:
stałe pogłębianie życia wewnętrznego i coraz doskonalsze
zjednoczenie z twoim Jezusem. Powinnaś żyć w głębi swej duszy,
zjednoczona z Jezusem przez cierpienia fizyczne i duchowe, a
zwłaszcza przez miłość". Ten
typ miłości odnajdujemy u świętej Faustyny: "O
Jezu mój, Tyś życiem życia mojego. Ty wiesz dobrze, że nie
pragnę niczego prócz chwały Imienia Twego, i aby dusze poznały
dobroć Twoją. Czemu stronią dusze od Ciebie Jezu – nie
rozumiem tego. O, gdybym mogła serce moje posiekać na
najdrobniejsze części i w ten sposób ofiarować Ci Jezu, każdą
cząstkę jakoby serce całe, aby ci, choć w cząstce wynagrodzić
za serca, które Cię nie kochają. Kocham Cię Jezu każdą
kroplą krwi mojej i przelałabym chętnie za ciebie, aby Ci
dać dowód szczerej swej miłości. [...] Niczym jest wszystko
w porównaniu z Tobą. Cierpienia, przeciwności, upokorzenia,
niepowodzenia, posądzania, jakie mnie spotykają, są drzazgami,
które rozpalają miłość moją ku Tobie Jezu".
św. Faustyna fot. Wikimedia |
Czytając
żywoty świętych, można wnioskować, że są dwa typy świętych:
tacy, co się oddają kontemplacji i tacy, co życie poświęcają
pracy czynnej. W rzeczywistości wszyscy oni byli podobni do
siebie. Życie wszystkich było przepojone modlitwą. Modlitwa
była ich główną czynnością. Ich dobre uczynki były cenne
dlatego, że wypływały z modlitwy, oraz z miłości.
Czy
zatem każdy może zostać świętym? Oczywiście. Każdy człowiek
jest powołany do świętości i bez względu na to, że
może
się wydawać, iż nasze życie do świętości się nie nadaje –
otrzymujemy łaskę dostateczną, jeśli z nią współdziałamy,
aby dojść do świętości. Potwierdza to święta Faustyna w
swoim "Dzienniczku duchowym": "Niech
żadna dusza nie wątpi, chociażby była najnędzniejsza, póki
żyje– każda może się stać wielką świętą, bo wielka jest
moc łaski Bożej. Od nas zależy tylko nie stawiać oporu działaniu
Bożemu". Nie
jest to łatwe zadanie, wręcz przeciwnie: -mówiąc żartem- jest
piekielnie trudne, ale dlatego też tylko nieliczni zostają
uznanymi za świętych. Z drugiej jednak strony w Piśmie
świętym czytamy słowa Boga: “Jarzmo moje
jest słodkie, a ciężar lekki”.
Mówi o tym dusza czyśćcowa: "Nie ma
świętości bez cierpienia! Gdy jednak pozwolisz swobodnie działać
w sobie łasce, gdy Jezus posiądzie twą wolę, a ty pozwolisz Mu
być nad sobą Panem absolutnym– wówczas krzyże, choćby były
ciężkie, nie będą już ciążyły. Miłość wszystko
pochłonie. Do tego czasu będziesz cierpiała, i to nawet
niemało".
Święta
Terasa z Avilla dodaje: "Pokój
wewnętrzny jest tak głęboki, że słodycze czy przykrości nie
mają prawie żadnej siły, by go zamącić...",
oraz:
"W niemałych utrapieniach,
prześladowaniach i przeciwieństwach, jakie miałam do zniesienia
w ciągu tych miesięcy Bóg mi dodawał wielkiej odwagi, tym
większej, im większa na mnie uderzała burza, tak iż zgoła
mi się nie przykrzyło cierpieć".
Błogosławiona Aniela Salawa pisze
wręcz tak: "Gdybyście
mogli ujrzeć ten ogrom przyszłej chwały przyznany
cierpieniom ludzkim na ziemi, wtedy prosilibyście sami o więcej
krzyży i cierpień".
św. Teresa z Avilla fot. Wikimedia |
bł. Aniela Salawa fot Wikimedia |
Jak zostać świętym
To,
co jest takie trudne w drodze do Boga to bezwarunkowa miłość i
pokora. Nasza zwierzęca natura ostro buntuje się kiedy ma
"nastawić drugi policzek", kiedy ma kochać swoich
krzywdzicieli. Nie zgadzamy się także na to, aby naszym jedynym
celem w życiu był Pan Bóg. Chcemy przecież dobrze się bawić,
dobrze zjeść, mamy tysiące niepotrzebnych zajęć i zainteresowań,
telewizję, komputer, internet... Nie chcemy z tego rezygnować.
Tego jednak świętość wymaga: całkowite ogołocenie się z
tej ziemskiej natury. W końcu mamy być (i po śmierci będziemy)
istotą duchową. Jedyną więc wartość w oczach Boga mają
wartości duchowe: miłość, wiara, pokora, ufność Bogu. Dusza
czyśćcowa prowadząca s. Marię od Krzyża powiedziała, że w
oczach Boga wartość mają tylko te uczynki, które były
wykonane z miłością. Pozostałe są bez wartości.
Tajemnica cierpienia
Skoro
święty ma upodobnić się do Jezusa, więc rozumie i zgadza
się, że największy hołd odda Jezusowi i Bogu wtedy, kiedy
będzie -tak, jak jego Mistrz- cierpiał w pokorze i w cichości.
Musi to być jednak jego dobrowolna decyzja, ponieważ Pan Bóg nie
chce wpływać na naszą wolną wolę. Pisze o tym błogosławiona
Aniela Salawa: "Czuję, że Pan Bóg nie
przymusza, ale mile zaprasza i zachęca do przyjmowania
dobrowolnych cierpień, jakby dla ulżenia tego, co Sam cierpi, ale
wolę zostawia i czeka zezwolenia...".
Tutaj też leży cała tajemnica naszej wiary. Sami od siebie
niewiele jesteśmy w stanie zrobić, potrzebujemy pomocy i łaski
bożej, ale to my musimy zrobić ten pierwszy krok. Kiedy
otworzymy swoje serce na Boga i zgodzimy się na Jego kierownictwo,
wtedy obsypuje nas różnymi łaskami, nie jednakowymi, tylko każdy
otrzymuje zgodnie z bożą wolą i Jego planem względem nas.
Oczywiście znoszenie w cichości cierpień jest bardzo trudne do
zaakceptowania, wręcz przerażające. Nawet przyszli święci, czy
błogosławieni czasem boją się tego tak, jak na przykład
wspomniana wyżej Aniela Salawa: "Tak
było powiedziane, że gdybym się zgodziła na to, to by dał Pan
Bóg tak wielkie cierpienie i zupełnie ukryte, i dla nikogo nie
zrozumiane, a dla mnie bardzo bolesne, dotkliwe i zupełnie bez
ograniczenia jak długo trwające. I nic zewnętrznego tylko
wewnątrz organizmu. I tak Pan Jezus przemawiał, że to by było
zupełnie za odpokutowanie, za czyściec. Ale tak to odczułam,
żem się bardzo przeraziła i na żadną stronę nie nachyliła.
Ale tak zostać nie może".
Wspomina o tym także św. Teresa z Avilla w swoich
"Sprawozdaniach duchowych": "Pewnego
dnia Pan rzekł do mnie: Ciągle pragniesz cierpień, a z
drugiej strony od nich się uchylasz. [...] Bądź mężną, bo
widzisz, że Ja cię wspieram". Rozumie
jednak, że nie ma innej drogi: "Na
modlitwie i w każdym niemal, na jakie się zdobędę, choć
krótkim rozmyślaniu, nie potrafię, choćbym się starała, pragnąć
ulg i pociech i Boga o nie prosić. Widzę bowiem, że Jego życie
całe było jednym cierpieniem i męką; więc i dla siebie proszę
Go, aby mi dawał cierpienia i łaskę mężnego ich znoszenia".
Żali
się Pan Bóg mistyczce siostrze Anieli: "Mam
w ręku kielich rozkoszy. Chciałem go wylać na dusze, ale żadna
z nich nie chce go przyjąć. Odmawiają przyjęcia! Wszyscy
boją się Mnie i mego Krzyża. Unikają Mnie; jak gdybym to
Ja sam był przyczyną zła na świecie",
oraz Zofii Nosko: "Nikt dziś nie chce
pokutować, nikt nie chce przyjąć krzyża, który jest
proporcjonalny do jego siły. Każdy ucieka przed cierpieniem, przed
odpowiedzialnością za swoje grzechy i przed krzyżem. A przecież
ten krzyż Ja daję z wielkiej miłości, by zbawić twą duszę.
Jest na miarę twoich sił". Podsumowuje
to s. Maria od Krzyża: "Cierpienia fizyczne
i duchowe są udziałem przyjaciół Jezusa w czasie ich pobytu na
ziemi. Im bardziej Jezus kocha duszę, tym więcej pozwala jej
uczestniczyć w męce, którą poniósł z miłości ku nam.
Szczęśliwa dusza tak uprzywilejowana! Ileż zasług może
zdobyć! Jest to najkrótsza z dróg prowadzących do nieba.
Nie bój się, więc cierpienia, przeciwnie - kochaj je, bo ono
zbliża do Tego, którego kochasz". Przyszli
święci nie czują się więc pokrzywdzeni przez to, niektórzy
nawet potrafią z tego żartować tak, jak Matka Teresa z Kalkuty:
Kiedyś jeden z dziennikarzy
powiedział do niej: „Słyszała
Matka zapewne takie powiedzenie, że jeśli Bóg kogoś kocha,
to zsyła mu krzyże. Co Matka o tym sądzi?” W odpowiedzi
Matka Teresa pokiwała twier- dząco głową i powie- działa: „To
prawda, dlatego czasami pro- szę Go, żeby kochał mnie choć odrobinę
mniej”.
Matka Teresa fot. Wikimedia |
Stygmaty
Poprzez
życie przepojone modlitwą i cierpieniem przyszły święty
jednoczy się z Jezusem tak bardzo, iż zyskuje sobie
niespotykane do tej pory dla niego łaski. Jedną z nich są
stygmaty. Są to trudno gojące się rany, bardzo bolesne i
często krwawiące, w tych miejscach, w których miał je
Jezus przy swojej męczeńskiej śmierci, a więc: na rękach,
nogach i boku.
Człowiek
upodobnił się do Jezusa tak bardzo, że ten, w sposób fizyczny
odbił na jego ciele piętno swojej męki, niejako dopuszczając
go tym do współcierpienia. Nie jest to jednak przypadek
powszechny. Większość świętych nie miała widocznych
stygmatów. Niektórzy posiadali je, ale duchowo, w sposób
niewidoczny dla innych. Pisze o tym św. Faustyna: "Często
odczuwałam Mękę Pana Jezusa w ciele moim, chociaż to było
niedostrzegalnym, cieszę się z tego, bo Jezus tak chce.
Jednak trwało to krótki okres. Cierpienia te zapalały duszę
moją ogniem miłości ku Bogu i duszom nieśmiertelnym.
Miłość zniesie wszystko, miłość przetrwa śmierć, miłość
nie lęka się niczego...".
Strona 1/8 Część 2 >
Artykuł pochodzi z mojej książki pt. "Ciekawe, niezwykłe, zastanawiające. Część 1". Zapraszam na Stronę książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz