Smutny to koniec osoby,
która będąc narzędziem w rękach Boga znacząco przyczyniła
się do wyzwolenia swojej ojczyzny.
Zwykły
lud jednak nie zapomniał o niej. Jej militarne dokonania były
bezsporne. Niewielu też uwierzyło w jej nieczyste moce. Pod
naciskiem opinii publicznej, kilka lat po wykonanym wyroku, król
Karol, razem z duchowieństwem rehabilitował Joannę oświadczając,
że była to święta osoba, nie mająca nic wspólnego z
nieczystymi mocami. Na oficjalną kanonizację trzeba było jednak
czekać aż do roku 1920, wiele stuleci po jej śmierci. Los czasem
objawia się w bardzo pokrętny sposób.
Czy musiało do tego
dojść, zwłaszcza w świetle jej boskiego kierownictwa? Pewnie
musiało, skoro doszło. Związanych jest z tym kilka aspektów. Nie
ulega na przykład wątpliwości, że siedemnastoletnia
dziewczyna sama od siebie nie byłaby w stanie tego wszystkiego
dokonać. Bóg często wybiera właśnie takie osoby, aby już
po nich było widać, że oni sami, bez boskiego kierownictwa
niczego nie byli by w stanie zrobić.
Często także Bóg ciężko
doświadcza przyszłych świętych, łącznie z męczeńską
śmiercią, aby przekonać się, czy w obliczu zagrożenia życia
osoba ta nie wyrzeknie się Go, lub nie będzie Mu złorzeczyć.
Należy pamiętać, że tutaj na ziemi jesteśmy tylko na chwilę,
że nasze właściwe miejsce jest w życiu wiecznym, dlatego osoby
które w taki sposób potwierdzą swoją wierność Bogu
będą przez Niego w życiu wiecznym szczególnie umiłowane.
Pozostaje także kwestia pychy Joanny, o której już
wspominaliśmy. Niebiańskie głosy przecież nakazywały jej powrót
do domu. Nic tak źle nie działa na Boga jak pycha człowieka,
zwłaszcza jego wybrańca, i zaraz w sposób dotkliwy karze
takiego człowieka, często przez bardzo długi czas. Nie można
także dziwić się ludziom, którzy z różnych przyczyn,
często w obawie o swoje życie nie zrobili nic aby wyrwać Joannę
d'Arc z rąk jej prześladowców. Ludzie przecież często są
niewdzięczni nie tylko wobec Boga, ale także wobec siebie
nawzajem.