W
obecnych czasach firmy wybierając dla siebie pracowników, coraz
większą uwagę zwracają na umiejętności miękkie kandydata,
takie jak zarządzanie emocjami, samoświadomość, samokontrola,
komunikacja czy wyczucie sytuacji drugiego człowieka. Aby sprawdzić
te umiejętności, rekruterzy stosują trudne i niestandardowe
pytania, czasem także zadania, oceniając, jak zachowa się kandydat
oraz w jaki sposób udzieli odpowiedzi. Ten system rekrutacji nazywa
się Assessment Centre i jest uważany za najskuteczniejszy sposób
selekcji kandydatów.
Aplikując
na poważniejsze stanowisko, powinniśmy zapoznać się z
przykładowymi pytaniami niestandardowymi i przećwiczyć odpowiedzi.
Polskie realia są jednak takie, że i aplikując na niższe
stanowiska, możemy spodziewać się takich pytań. Wśród osób
zajmujących się rekrutacją nie brakuje bowiem domorosłych
HR-owców, którzy naczytali się w internecie o pytaniach
niestandardowych wykorzystywanych przez wielkie firmy i teraz
powielają je na prawo i lewo, bez względu na stanowisko, na jakie
ubiega się kandydat. Pytania, które pierwotnie kierowane były w
stronę kandydatów ubiegających się na stanowiska menadżerskie,
teraz zadawane są kandydatom aplikującym na zwykłe, szeregowe
stanowiska. Dla kogoś, kto dostrzega te powielenia, jest to albo
śmieszne, albo żenujące, w zależności od pozycji firmy i poziomu
mentalnego rekrutera.
Bez
względu na stanowisko, na jakie aplikujemy, nie mamy gwarancji, że
nie spotkamy się z trudnymi, niestandardowymi pytaniami. Bez względu
na to, jak trudna czy nawet nieprzyjemna jest rozmowa, powinniśmy do
końca rozmowy zachować spokój i klasę. Dobre i przyzwoite
zachowanie będzie o nas świadczyło. Tak do końca nie wiemy, czy
rekruter rzeczywiście jest takim idiotą, jakim się nam jawi czy
jest to tylko część jego „szaleńczego” planu. Czasami
rekruterzy zachowują się nieodpowiednio tylko po to, aby wybić nas
z tonu, aby zobaczyć, jak się zachowamy w sytuacji niecodziennej
lub stresowej. Jeżeli rekruter dyskredytuje nas na każdym kroku i
podważa każdą naszą wypowiedź, może to być właśnie element
poznania naszej osobowości i emocjonalności.
Podstawowy
błąd, jaki popełniamy, to traktowanie wszystkiego zbyt osobiście.
Emocjonujemy się, obrażamy lub gniewamy. Niepotrzebnie. Należy
pamiętać o tym, że owszem, czasem zdarzają się rekruterzy którym
pomyliły się powołania i odnajdują przyjemność z doprowadzenia
kandydata do rozstroju nerwowego, ale zazwyczaj, w większości
przypadków, tacy nie są. Jeżeli pada z ich słów nietypowe
pytanie, na przykład „Czy zgodzi się Pan pracować za
darmo przez miesiąc, abyśmy mogli Pana wypróbować?”, to nie ma
się co ekscytować. Nie bierzmy dosłownie wszystkiego, co
usłyszymy. Zamiast oburzać się, pokażmy klasę i grzecznie, z
pełną życzliwością dla
rozmówcy odpowiedzmy, że jest to niemożliwe, gdyż za pracę,
nawet tę niewolniczą, należy się zapłata, chociażby w postaci
jedzenia. Zapewnijmy jednocześnie o tym, że rozumiemy chęć
sprawdzenia przyszłego kandydata na danym stanowisku, dlatego
ustawodawca przygotował na tę okoliczność możliwość kontraktu
na okres próbny z zaniżoną stawką i na takie rozwiązanie możemy
się zgodzić. Pokazujemy w ten sposób, że jesteśmy ludźmi
opanowanymi i emocjonalnie dojrzałymi, którzy nie wybuchają na
każdym kroku, jak tylko usłyszą coś nieodpowiedniego. Zazwyczaj
po to są tego typu pytania, aby poznać jacy jesteśmy.
W
prowokacyjnych, zaskakujących pytaniach chodzi prawie wyłącznie o
sprawdzenie naszej asertywności i pewności siebie. Poprawną
odpowiedzią jest uśmiech i pytanie w stylu "Ciekawi mnie w
jaki sposób moja odpowiedź na to pytanie, pomoże Panu zweryfikować
moje kompetencje w zakresie stanowiska, o które się ubiegam?"
lub żartobliwa odpowiedź, równie bez sensu, jak samo pytanie.
Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić to spróbować na nie
rozsądnie odpowiedzieć i udawać, że pytanie nas nie zaskoczyło.
Możemy spotkać się również z niestandardowymi zadaniami, które
zostały przygotowane specjalnie dla wytrącenia kandydatów ze
strefy komfortu. Kandydaci mogą więc być poproszeni o stanie na
krześle przez 30 minut czy wypicie posolonej wody.
Z
pozoru możemy odnieść wrażenie, że są to pytania bez
sensu. Nic bardziej mylnego. Rolą tego typu pytań jest
wyprowadzenie osoby starającej się o pracę z równowagi,
sprawdzenie jej odporności na stres i umiejętności radzenia sobie
w dziwnych, nietypowych sytuacjach. Sprawdza się też umiejętność
podejmowania szybkich decyzji. Dla przyszłego pracodawcy nie jest
ważna poprawność udzielonej odpowiedzi. Liczy się refleks,
trzeźwe myślenie, umiejętność skupienia myśli na danym
zagadnieniu i racjonalne zachowanie. Brana pod uwagę jest też mowa
ciała osoby starającej się o pracę, jej błyskotliwość. -
Czasem zdarza się, że rozmowa prowadzona jest w małym, dusznym
pomieszczeniu. Po pewnym czasie komisja wychodzi, zostaje sam
kandydat. Sprawdzane jest, czy wstanie i otworzy sobie okno, czy jest
samodzielny, kreatywny - tłumaczy dr Anna Sobczak z Wyższej Szkoły
Biznesu w Gorzowie.
Znaczna
część pytań niestandardowych nie ma jednej, właściwej, z góry
przyjętej przez rekrutera odpowiedzi. Taka forma służy przede
wszystkim zdiagnozowaniu, w jaki sposób dążysz do poszukiwania
rozwiązań. Najmniej istotne jest ich znalezienie. Nie bój się
zatem wybrnąć z takiej sytuacji w sposób zabawny lub kreatywny.
Ostatecznie możesz spróbować odbić piłeczkę w stronę rozmówcy
i zapytać wprost, jaki jest cel tego pytania. Należy
pamiętać, że gdy pada pytanie o liczbę bułek, które musi
wyprodukować dziennie 5 piekarni w 30-tys mieście, to w odpowiedzi
liczy się przede wszystkim dedukowanie i sposób myślenia, a nie
dokładna liczba.
Na
niektóre stanowiska nie liczy się tylko wiedza czy też
doświadczenie. Poszukiwani są pracownicy umiejący pracować w
grupie, asertywni, dojrzali emocjonalnie i inteligentni. Wielu
pracodawców wychodzi z założenia, że człowieka szuka się na
długo i można go nauczyć pracy, ale nie można nauczyć spokoju,
inteligencji i lojalności. Dlatego właśnie rozmowa kwalifikacyjna
potrafi przyjąć najdziwniejszy charakter. W trakcie jej trwania
osoba rekrutująca zamienia się w psychologa i stara się rozgryźć
nasz charakter. Czasem szuka u nas cech przywódczych, a czasami
wręcz przeciwnie. Wszystko zależy od charakteru pracy i grupy ludzi
do jakiem mamy dołączyć. Jeżeli jesteśmy osobami wybuchowymi,
nieszanującymi drugiego człowieka, nikt nas przecież nie przyjmie
na stanowisko obsługi klienta, bo będziemy zniechęcali i odpychali
od firmy klientów. Tego typu właściwości rekruter przecież nie
wyczyta ani z naszego CV, ani ze świadectwa szkolnego. Może
przekonać się o tym tylko w bezpośredniej rozmowie, zadając
właśnie takie niestandardowe pytania lub każąc zrobić coś
dziwnego, na przykład zaśpiewać piosenkę. Odpowiedź typu: „Nie
zaśpiewam piosenki, gdyż nie uważam, by w jakikolwiek sposób
wiązało się to z moimi ewentualnymi obowiązkami i kompetencjami”,
może przesądzić nie o odmowie zatrudnienia, lecz właśnie o
przyjęciu na dane stanowisko, gdyż pokazaliśmy, że znamy swoją
wartość, nie boimy się wyrazić swojego zdania i potrafimy
zachować się asertywnie z pełnym poszanowaniem rozmówcy. Warto o
tym pamiętać, że nie zawsze należy wykonywać wszystko o co nas
proszą w rozmowie kwalifikacyjnej.
Jeżeli do naszej odmowy uda się
dorzucić trochę humoru, to tym lepiej dla nas. Humor jest
przeciwieństwem wybuchowości i zazwyczaj zjednuje do nas rozmówców.
Moglibyśmy więc na powyższe oczekiwanie odpowiedzieć tak, lekko
się uśmiechając: „Niestety, nie jestem dobrym śpiewakiem,
dlatego pozwoli Pan, że nie zaśpiewam. Gdybym pracował w tej
firmie, a my lepiej się poznali, to wtedy może bym się odważył
zaśpiewać”.
Ciekawe artykuły:
- Zagadki logiczne i inne zagadki
- Śmieszne słowa staropolskie
- Gwiazdy- narodziny, życie i śmierć
- Jak radzić sobie ze stresem podczas wystąpień publicznych
- Jak poznać, że ktoś bierze narkotyki
Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz