Pierwszy artykuł cyklu
poświęconego Janowi III Sobieskiemu i czasów jemu współczesnych
rozpoczynamy od tematu najbardziej znanego, czyli od ogromnej miłości
naszego wielkiego władcy do swojej żony, Marii Kazimiery zwanej
popularnie Marysieńką. Ta, dużo młodsza od niego wychowanica
królowej Ludwiki Marii (żony Władysława IV Wazy, a później Jana
Kazimierza), tak zawróciła mu w głowie, że przez długie lata
uwielbiał ją nad życie.
Jan
Sobieski i Marysieńka
|
Znamienne w tej historii
miłosnej jest to, że przed poznaniem Marysieńki Sobieski (wtedy
jeszcze nie był nawet hetmanem) był znanym – jak sam przyznaje –
kobieciarzem i nikt z jego otoczenia nie pomyślałby nawet o tym, że
mógłby on złączyć się z jedną kobietą na stałe, rezygnując
ze wszystkich pozostałych. Tak się jednak stało: nie tylko że
zrezygnował z kobiet dla tej jednej jedynej, ale także – jak
odczytujemy z jego listów – pozostawał jej wierny przez cały
czas.
Nieraz słyszymy, że Los
(może Bóg) lubi płatać figle. Tak też było z kobieciarzem
Sobieskim. Za swoje liczne podboje miłosne i luźny stosunek do
głębszego uczucia względem kobiet, Los zażądał
zadośćuczynienia, bowiem cztery dni po ślubie ojczyzna znalazła
się w potrzebie (najazd wojsk tatarskich) i król wysłał
Sobieskiego, aby bronił kraju. Czas rozłąki wydłużał się
stopniowo, co też Sobieski w listach do świeżo poślubionej żony
odnotowywał: „już pół roku jak się nie widzimy...”, by
później już odliczać: „jesteśmy po ślubie trzy lata, a z tego
razem ze sobą byliśmy raptem pół roku...”.
Rozłąka z żoną
i wymuszony przez to celibat (Sobieski jako praktykujący katolik nie
dopuszczał możliwości zdrady małżeńskiej), jak i problemy z
wojskiem tak dawały mu się w kość, że sam w listach przyznawał,
że bardzo z tego powodu cierpi, przyrównując swój stan do pobytu
w czyśćcu i wyrażając nadzieję, że Pan Bóg mu go po śmierci
oszczędzi, bo już tutaj na Ziemi przez niego przeszedł. Więcej na
temat problemów z wojskiem i innych problemów, z jakimi zmagał się
nasz przyszły król, piszemy w trzeciej części tego cyklu, w
artykule pt. „Jan III Sobieski, czyli
poświęcenie dla Polski”.
W następnym artykule pt.
„Listy do Marysieńki, czyli nie wszystko złoto, co się świeci” przekonamy się, że i małżeństwo Sobieskiego,
pomimo jego szczerej, wręcz przysłowiowej miłości, wcale nie było
takie różowe i wspaniałe jak mogłoby się wydawać. Póki co,
zachwycajmy się wyznaniami miłości mężczyzny, niezwyciężonego
wodza i wojownika na polu bitewnym, którego zdobyła miłość do
kobiety, jednej kobiety...
Marysieńka
|
Listy do Marysieńki – fragmenty
[9 VI 1665]: Tak mi
się twoja śliczność, moja złota panno, wbiła w głowę, że
zawrzeć oczu całej nie mogłem nocy. P. Bóg widzi, że sam nie
wiem, jeśli tę absence [=
nieobecność] znieść
będzie można; bo ażem sobie uprosił M. Koniecpolski, że ze mną
całą przegadał noc tę przeszłą. Dziś ani o jedzeniu, ani o
spaniu i pomyśleć niepodobna. Owo widzę, że mię twoje wdzięczne
tak oczarowały oczy, że bez nich i momentu wytrwać będzie
niepodobna.
Au camp [=
w obozie], 25 VII [1665]: Nie co dzień, ale co minuta rad bym
się pytał o zdrowiu twoim, moja śliczna panno, bez której
widzenia już ledwo żyć mogę; i lubo po łasce bożej i po twojej
serca mego miłości nie mam nic na tym świecie nad honor milszego,
tedy przyznać się, moja duszo, muszę, że mi i ten z ciężkością
zatrzymać przyjdzie, jeśli inszego do widzenia prędkiego
najśliczniejszej Jutrzenki nie będzie sposobu. Wierzę, że też
nikt na świecie nade mnie tego nie uznał na sobie: kochać dziesięć
lat z nieporównaną z ni z kim pasją, doczekać się szczęścia
prawie niespodziewanego nigdy, odnieść zupełną nagrodę, mieć w
posesji to, co jest nieporównanego ze wszystkim światem – i potem
z tego się nie cieszyć i oddalać się, i upuszczać prawie z rąk
skarb nieoszacowany, przy którym by się na wieki przykować
potrzeba! Nieraz to sam wymawiam i Królowi JMci, i innym, że mi
wielką czyni krzywdę. Wołał na mnie z drugimi, żebym się żenił,
i pokoju mi nie dawał; a teraz mi nie tylko mieszkać, ale i
nacieszyć się nie dopuszcza, luboć się moje nie może, chyba z
ostatnim duchem, skończyć ucieszenie.
(...)
Ja nie wiem, jeśli też
to kiedy na myśl mojej przyjdzie dobrodziejce; bo mnie i śpiąc, i
jedząc, i chodząc z myśli wszystkie śliczności najkochańszej
Diany zejść nie mogą.
Au passage de la Vistule,
pres de Opatowiec, 5 VIII [1665]: Responsu na dwa listy moje nie mam
jeszcze od Wci serca mego, w których prosiłem i teraz proszę, abyś
mi oznajmiła o muszce, jeśli jej nie tęskno i jeśli nie przypada
też kiedy apetyt to uczyń tę rzecz; bom ja już ledwo żyw bez
tego, moja duszo, ani spać, ani jeść, ani pić, ani chodzić, ani
siedzieć niepodobna, żeby to milion razy na myśl przyjść nie
miało, ale do ślicznej tylko muszeczki, którą całuję milion
milionów razy i wszystkie śliczności dobrodziejki mojej, od
nóżeczki aż do najśliczniejszej gębusieńki. Przyjedź, moja
duszo, moje jedyne serce, skoro dam znać, a jeśli żyw będę, bo
już dłużej bez ciebie żyć niepodobna. Proszę, wierz tak temu,
moja najśliczniejsza królewno, jako temu, żem był, jest i będę,
póko żyw, najwierniejszym twoim sługą.
A une lieue et demie de
Brzeście, 31 X [1665]: Pisałaś Wć moja duszo do mnie, że pół
roku już, jakośmy się pożenili, a pięć tylko niedziel [=
tygodni] mieszkaliśmy z sobą. Znać, moje serce, że Wć
kreski poczynasz rachować; a dobrze by przecież mieć respekt, że
to człowiek i tu na wojnie pracować musi, jeśli nie w łóżku, to
na koniu. Wypłacać się jednak, choć tak jak zły dłużnik,
obiecuję, bylem jako najprędzej w dobrym zdrowiu oglądał królewnę
serca mego, bez której widzenia już też dalej żyć niepodobna, i
lepiej nie żyć, niżeli nie zażywać, nie obłapiać, nie całować
milion milionów razów to, co jest naśliczniejszego,
najwdzięczniejszego i najdoskonalszego na świecie. Wielbić będę
P. Boga: da szczęśliwą noc, moja najpiękniejsza Marysieńku, a
niechaj się przyśni przynajmniej twoi najwierniejszy Celadon, który
obumiera już bez widzenia swej najukochańszej Jutrzenki.
W Żółkwi, 5 V [1667]:
Że jednak prawdziwa gorąca miłość jest pełna bojaźni, i we
mnie to, jako w człowieku, zmieścić się musiało, ile żem tak
kochał i kocham, jako żaden nigdy na tym świecie. Wszak snadno
poznać: gdy kto kocha zwyczajnym sposobem, jako mąż w żonie
kochać powinien, to tamte amory i ćwierci roku nie trwają, ale się
zaraz w przyjaźń obracają; ja zaś dziś tak kocham, jako
pierwszego dnia od poznania Wci serca mego, i tak kochać, bo nie
można bardziej, aż do samej będę śmierci.
W obozie, 17 VI [1667]:
Jakoż też już, niech wszyscy przyznają, ani spać, ani jeść
podobna i nie masz tego na świecie, który by się mnie użalić nie
miał; jakoż wierzę, że żaden na świecie człowiek w podobnych
nigdy nie był terminach. Mam ja w P. Bogu mocną nadzieję, że mi
czyśca po śmierci uchowa, bo go pewnie na tym wycierpię świecie.
Konsolacji żadnej zniskąd, a jedna drugiej zewsząd gorsza nowina.
Zajechawszy tu do obozu, siedzę jak na szynku i najmniej przez pół
roku, jeśli tak długo żyć przyjdzie, siedzieć będę. Podzieć
się gdzie nie masz. Wszyscy kupami ustawicznie chodzą, że jeść
nie masz co, że lenungów potrzeba, że armata wyniść nie może
bez pieniędzy, na którą już własnych moich pięć tysięcy
wyliczyłem. Te tysiąc czerwonych [złotych]
dziś zastawić posłałem na lenungi, a to dlatego, że co
godzina nieprzyjaciela wyglądać potrzeba.
A Leopol, 10 IX [1667]:
Więcej pisać sił nie staje, moja śliczna dobrodziejko, bo to
dopiero dziś trzeci dzień, jako mnie odżywiła śliczna Wci
dobrodziejki mojej rączka, którą całuję milionkroć sto tysięcy
razów, bo mi ta żywot dała, i przez tęm wieczną przyjaźń i
miłość przyobiecaną. Całuję śliczne nóżeczki Wci
dobrodziejki mojej, które, przy inszych wszystkich ślicznościach,
w tę mię wieczną a tak miłą Wci dobrodziejki mojej wprawiły
niewolę. Rozkazujże tedy, moja śliczna panno, wszystko, jako twemu
niewolnikowi, a kochaj, już więcej nie wymawiając i nie
powątpiewając, swego najwierniejszego sługę.
Au camp, 10 XI
[1667]: Piszesz mi Wć moja panno śliczna, abym kochał tak, jako la
Palatine de Sandomir [=
wojewoda
sandomierski]. Ach, moja duszo, nie
tak, bo daleko bardziej! Weź Wć tylko te trzy rzeczy w konsyderację
i te trzy dowody miłości mojej, a cale uwierzysz i uznasz, jakie to
moje kochanie.
Naprzód, moja panno, ja
z natury mojej byłem tak łacnym do ożenienia, jako łacno złączyć
wodę z ogniem: jedną się kontentować nie tydzień, ale dzień
jeden była niepodobna. Było takich siła, co się z takimże żenili
humorem, nie porzucili go i nie rzucają dotychczas; ja zaś, nad
spodziewanie i rozumienie wszystkich na świecie ludzi, uczyniłem
ten gwałt przyrodzeniu memu: dla miłości Wci serca mego jedynej
dotrzymałem i dotrzymam tej wiary, którąm przyrzekł Wci duszy
mojej. A nie tylkom to porzucił, ale wszystkie najpoczciwsze
konwersacje, bez których było żyć, jako rybie bez wody; a to, aby
wszystek świat wiedział, żeś Wć moja dobrodziejko jest jedynym
celem wszystkich afektów moich.
Drugi termin miłości
mojej, moja śliczna dobrodziejko, gdym się rezolwował rozstać się
z Wcią, połowicą lepszą i kochańszą samego siebie. Racz tylko
uważać, śliczna moja panno: najprzód, nie widzieć to, co jest
najkochańszego i najmilszego na świecie; nie słyszeć, chyba
bardzo nieczęsto; być w ustawicznej myśli i frasunku o zdrowie,
ile przy takim, w jakimeś się Wć puściła terminie; imaginować
oziębłość w kochaniu, niepamięć albo co temu podobnego; w tak
ciężkich turbacjach i kłopotach nie mieć najkochańszego
przyjaciela, przed którym by się uskarżać, poradzić i użalić;
zostawać w domu pustym, jedynej tylko pełnym melankolii; nie mieć
do kogo powrócić, z kim się przywitać, z kim się w biedzie swej
ucieszyć; na ostatek na zdrowiu szwankować, dotrzymując wiary raz
danej – toć to jest rzecz u ludzi prawie wszystkich niepodobna i
niesłychana! Żyć cnotliwie pół roku bez żony człowiekowi nie
bardzo jeszcze staremu, na świecie żyjącemu i przy tak wielu
okazjach, bo sobie i podpić czasem, ba, i nieraz, przychodzi; co
tedy zdrowie cierpieć w tym musi terminie, snadno uważyć.
A Żółkiew, 6 I [1668],
godzin trzy przede dniem: Życzę z duszy i z serca i P. Boga prosić
nie przestanę, aby i moją część, i wszystkie jakie mogą być na
tym świecie największe [pociechy] w tym roku wlał obficie na Wć
dobrodziejkę moją; a najprzód, aby do pierwszego przywrócił
zdrowia, które jest fundamentem wszystkich szczęśliwości i
błogosławieństwa bożego. A nie przepominając przecię i siebie
samego, tych tylko dwóch od P. Boga pragnę rzeczy: najprzód, abyś
mi się moje serce tak we mnie kochała, jakobyś beze mnie żyć i
wytrwać nie mogła; druga, aby mi dał taki sposób i umiejętność,
jakobym najmniejszą nigdy rzeczą nie uraził na się Wci serca
mego, ale abym coraz gorętszą w sercu Wci mojej dobrodziejki
wzbudzał miłość. O to proszę i prosić będę wstając i legając
[= kładąc się]; ale nie mniej o to,
abyśmy też już z sobą na ten nowy rok w kupie nierozdzielono żyć
mogli, a tak marnie łaski bożej z tych lat, które prędzej nim
woda upływają, nie trawili. Lat trzy blisko, jako nas P. Bóg
złączył, a pół roku ledwie w kupie przeżyliśmy z sobą: jest
to właśnie gardzić łaską i darem bożym, który nam dał,
kiedyśmy Go o to prosili.
We Lwowie, 25 VII [1675]:
Będąc wczora na Wysokim Zamku, uważałem długo zachodzące nad
Jarosławiem słońce i w tamtą obłoki bieżące stronę. O jakożem
sobie życzył obrócić się w jaką kropelkę deszczu albo rosy a
spaść na najśliczniejszą busieńkę serca mego albo którążkolwiek
partię najwdzięczniejszego ciała, wiedząc, że moje kochanie na
deszcz rado wychodzi. W tej tedy tak miłej będąc ponurzony
imaginacji, nie oderwałem się od niej, aż rzetelniejszą rzeczą,
tj. pisaniem ślicznej rączeńki pana mego, które mi oddał p.
Bliskowski. Napieściwszy się tedy, nacałowawszy i łzami
skropiwszy, powróciłem do siebie.
Ciekawe artykuły:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz