W poprzednim artykule pt.
„Listy do Marysieńki – miłość wojownika” poznaliśmy
bezgraniczną miłość naszego wielkiego władcy, Jana III
Sobieskiego do swojej żony, Marysieńki, dziwiąc się tak
rozbudowaną sferą uczuciową u mężczyzny, który był urodzonym
wojownikiem, a jednocześnie bezprzykładnym kobieciarzem przed
ślubem. Wspominaliśmy także o Losie, który zażądał od tego
mężczyzny zadośćuczynienia za swoje dotychczasowe miłosne
ekscesy. W tym artykule przekonamy się, że nie to złoto, co się
świeci, a miłość nie zawsze jest gwarantem szczęśliwego i
spokojnego życia.
Marysieńka
|
Opierając się w dalszym
ciągu na listach Sobieskiego do Marysieńki, poznamy za chwilę, że
pomimo tej ogromnej i niesłabnącej miłości do żony, nie sposób
nie zauważyć, że to małżeństwo do wymarzonych nie należało.
Jak sam wypomina żonie, w listach wyznaje mu miłość i oddanie, a
gdy w końcu Los pozwoli im być razem, wtedy od razu jest chora,
smutna i niedysponowana. Ledwo co wyjedzie on z domu, nagle cudownie
ozdrawia i staje się wesoła. Co to za miłość i bliskość, gdy
spędzając noc razem, żona przystawia sobie krzesła do łóżka,
aby jak najdalej odsunąć się od męża...
Nie można z tych
wszystkich zarzutów i oskarżeń podnoszonych przez Sobieskiego w
listach do żony wnioskować, że było to małżeństwo nieudane, w
końcu trwało ono długi czas, a rodzina co rusz się powiększała.
Nie zmienia to jednak negatywnego odbioru tego małżeństwa,
zwłaszcza zachowania żony, żeby przytoczyć jeszcze jeden z
naprawdę wielu przykładów, że gdy wyjechała do ojczystej Francji
chwilowo zamieszkać, to przestała używać nazwiska męża,
wracając do swojego nazwiska panieńskiego.
Długo by pisać na temat
sprzecznych sygnałów wysyłanych przez żonę Sobieskiego,
osławioną Marysieńkę, jaki i o prawdziwej kondycji ich
małżeństwa. Zapraszamy do poniższego zestawienia, wyjątków z
obszernych listów nazywanych popularnie „Listami do Marysieńki”.
Jan
III Sobieski z Marysieńką i dziećmi
|
Listy do Marysieńki
W Rawie, 11 IV [1666]:
Piszesz Wć moja duszo, że czasu pisać nie masz. Jam to go nie
miał, moja panno, a przeciem go sobie kradał. A Wć moja panno, nie
wiem, co przez tak wielki dzień, który teraz jak morze, robisz?
W Pielaskowicach, 25 V
1666: Pieniędzy że nie staje na potrzeby Wci, z duszy tego żałuję.
Jam posłał do domu, jeśli na zastaw nie dostaną, żeby który
folwark przedali, bo tak wiele ekspens następuje, a prowentów nam
wszystkich ubyło wpół z tą monetą. We Gdańsku też zboża
jeszcze nie przedane. Nim tedy nadeślą pieniędzy, racz Wć kazać
srebra co zastawić, ażeby była zawsze wygoda Wci.
A Varsovie, 8 III [1668]:
Adio, moja panno, choć o mnie ani dbasz, ani we mnie kochasz. Kiedy
tego smarkacza [syna] brzuch zaboli, to
Wć umierasz, a kiedym ja w Warszawie na nogę, a we Lwowie na katar
chorował, toś mię Wć i po całym dniu nie widywała, nie tylko
żeby to było miało co zaturbować Wć.
A
Varsovie, 16 III [1668]: Gdy tedy uważam, jakoś mię Wć moje serce
kochała, a potem, poszedłszy za mnie, jakoś się odmieniła, nie
upatruję przyczyny, jeno żeś niekontenta [=
niezadowolona] z tego była i żeś
prędko tego żałować poczęła; skąd złe zdrowie, skąd
melankolia nastąpiła. Bo wspomnij tylko sobie Wć moja śliczna
dobrodziejko, jakoś Wć była wesoła za nieboszczyka [pierwszego
męża], choć to pokazowałaś, żeś
nie ze wszystkim była kontenta. A jako za mnie? Napatrzyłem się
sam tego dobrze, bywając u Wci: a naprzód w Warszawie, po pierwszym
połogu a po tak ciężkiej chorobie, jako ustawicznie kazałaś Wć
sprowadzać dobrą kompanię, to muzykę, to tańce; jako potem w
Zamościu i we Zwierzyńcu ustawiczna dobra myśl i maszkarie, i gry
różne, to w karty, to ciubabki, to au petit jeu [=
krótka gra],
to przechadzki, to milion inszych zabaw. Za mnie zaś poszedłszy,
racz sama przyznać, moja dobrodziejko, jakoś się zaraz prędko
odmieniła, że nic nigdy w Wć wmówić nie mogłem; co wszyscy
widzieli i dziwowali się, znając przedtem humor Wci serca mego.
Niepodobna tedy szukać inszej przyczyny, tylko znaczne
nieukontentowanie Wci serca mego; na co gdy ja wspominam, żem
zawiódł Wć moją duszę, z płaczem narzekam, żem się wprzód
kamieniem nie stał.
A Biała, 16 IV [1668]:
Mnie dwom rzeczy najdziwniej, którym i umierając dziwić się nie
przestanę. Pierwsza, żeś Wć P. Boga rano i w wieczór zawsze
prosiła, abym się nie odmieniał w miłości przeciwko Wci, a cały
dzień i noc – najmniejszą rzeczą nie starałaś się Wć o to; i
owszem, ustawiczne przymówki, którem ja bardzo dobrze rozumiał,
ustawiczne nieukontentowania. Lada okazyjka szagrynu z czyjej inszej
okazji, to na mnie wina; nawet kiedym tylko głośno mówił,
przywiedziony gniewem albo żalem, o co przy takich moich natenczas
nietrudno było turbacjach, tedy
i o to bywał gniew, lubom tak wiele razy prosił, żeby wybaczyć,
że takie moje przyrodzenie, że jeśli przyjaciel przyjacielowi
powinien wybaczyć i znać jego obyczaje, daleko bardziej żona
mężowi. Dobrego humoru nigdy; czegom chciał albo o com prosił,
nigdym żadnej nie uznawał complaisance [=samozadowolenie]:
co zasnąć nie możono zrazu beze mnie i ustawicznie proszono, żeby
się jeszcze bliżej przymknąć, to potem stołek przystawiano do
łóżka i tam poduszki kładziono, żeby ode mnie być jak najdalej,
i innych tak wiele rzeczy, których gdybym był nie postrzegał,
musiałbym być wielkim prostakiem. A nie tylko ja, Bóg widzi, ale
wszyscy: bo kiedy przy mnie, toś już Wć była tak zmelankoliczała,
że się słowa ledwo dopytał; jakeś się Wć ze mną rozjechała,
to i w drodze, i w Warszawie byłaś Wć zaraz i zdrowsza, i weselsza
– a ludzie to bardzo dobrze uważają.
A Krasnobród, 6 V [1668]:
Lat trzy, jakośmy się z sobą pobrali; rok zupełny, jako się nie
widzimy; przez tamte zaś dwie [lecie] ledwo by mieszkania z sobą
naszego dwa zupełne wyrachował miesiące. Ej, czy też jest, był i
być może nieszczęśliwszy, mizerniejszy i utrapieńszy nade mnie
człowiek! Kochałem cały wiek mój, od pierwszego poznania.
Nierychłom się tego doczekał szczęścia. Wiedziałem się być
kochanym, a teraz oraz to oboje tracę, że nie patrzę, nie zażywam
mojej szczęśliwości i jestem w desperacji, widząc i dotykając
się rzeczą samą tak znacznej odmiany. Wiem bardzo dobrze, moje
serce, że pókom był młodzieńcem, pótym się bronił i pótym
nie chciał tych przyjmować urzędów; i nie przyjąłbym ich był
ani bym był do Warszawy się wrócił, choćby mi byli milionami
sypali, chyba żeby był stanął rozwód między Buflem a Bukietem,
jako la Poudre była avec les Essences postanowiła.
(...)
List Wci najbardziej mię
zawiódł z Warszawy pisany podczas lekarstw, w którym przysięgasz
na Najśw. Sakrament, że beze mnie na lekarstwa żadne nie
wyjedziesz, boby się te wszystkie beze mnie w truciznę obróciły,
i słuchać nie będziesz królowej, choćby tego najbardziej
życzyła. Mam go przy sobie i w szkaplerzu go chowam, patrząc weń
codziennie i [myśląc,] jako nie masz nic stałego i pewnego na tym
świecie.
(...)
W busię [=
buzię] i imaginacją całować nie śmiem, bo do mojej tylko
w imaginacji [= w wyobraźni] apetyt, a
kiedyśmy z sobą, osobliwie w łóżku, to się odwracają, to
stołki przystawiają, na których poduszki kładą, żeby być busią
jak najdalej od Sylwandrowej [tak w listach
Sobieski nazywał siebie]; co wspominając, ledwie każdego
momentu konać nie przychodzi. Za wszystkie łaski i dobrodziejstwa,
i znaki dawnej miłości racz mi to darować, a otworzyć mi się z
tym, czymem był tak obmierzł Wci sercu memu, bo co moment godziny
to gorzej było, aż do samego rozjazdu się z sobą. Potem zaś jako
zaraz o mnie zapomniano w drodze, a dopieroż w Warszawie, już tego
i nie wspominam. Nie racz Wć mieć za złe, że to przypominam; bo
jakoż nie sarknąć, kiedy ból i żal aż do samego przenika serca?
A do tego, że cały rok myśląc bez przestanku o Wci sercu moim,
wszystkie mi przychodzą momenty życia naszego na myśl, tak złe,
jako i dobre. (...) Z tego tak ciężkiego utrapienia jestem tak
siwy, że by mię ledwo kto rozeznać mógł. Niedługi czas, a długi
zepsował żywot i dobre zrujnował zdrowie.
A Jaworów, 11 V [1668]:
Nie racz mi za złe mieć: mnie nie kapucynem ani kameldolem natura
stworzyć chciała. Wszyscy na świecie ludzie, którzy mię znali,
wierzyć temu nie mogli, abym się jedną żoną obejść mógł; a
ja i z tą jedną cały rok już nie mieszkam, co nie tylko że się
przyrodzeniu przykrzy, gdy mu się taki gwałt czyni, jako nie może
być większy, ale i zdrowiu tak szkodzi, że już nie może
bardziej. Ustawiczna gorączka dzień i noc, krosty po ciele, dymy do
głowy takie, że się ledwie nie rozpada, a najbardziej począwszy
od wiosny.
A
Żółkiew, 24 V [1668]: Że mię Wć moje serce asekurujesz afektem
swym, daj Boże, abym doczekał widzieć tego próbę. Mojej miłości
tak oczywistej i z ni z kim nieporównanej żeś Wć moje serce
widzieć i przyznać jej nie chciała za żywota mego, aza przyznasz
przynajmniej po śmierci, gdy mój przeczytasz testament, w którym i
duszy mojej skąpię, tak mało za nią odkazując, aby się wszystko
samej Wci sercu memu dostało. Dziś pić koniecznie będę musiał,
co mię też już dokończy, bo czuję taką w sobie gorącość, że
się ugasić niepodobna. Ja sam swojej śmierci będę dobrowolną
przyczyną, bo kiedybym się ja tak chciał divertir [=
zabawiać],
jako drudzy czynią żonaci, tobym się ja i nie gryzł, i nie
tęsknił, i nie melankolizował, i rozpalenie by ustąpiło. A tak z
miłości przeciwko Wci sercu memu tak ciężką umierać muszę
męką.
(...)
Otworzyłem
list Wci serca mego pisany a Mme la Palatine de Cracovie [=
Pani
wojewodzina z Krakowa],
alem się zdziwił wielce, że się już Wć, widzę, i moim nie
podpisujesz imieniem, wiedząc, że w Polszcze żony po mężach się
zowią (ale i tam także podobno). Nie wiem, jako go tam i posłać.
Nie wiedziałem jeszcze tego, żebyś się Wć imienia mego wstydać
miała, i pomnę, boś mi to Wć nieraz wspominała, że się miło
było tym moim Wci podpisować imieniem.
Ciekawe artykuły:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz