czwartek, 12 października 2017

Dowcipy sprzed stu lat część 1

Kontynuujemy cykl pod nazwą „...sprzed stu lat”. Prezentowaliśmy już artykuły pt. „Ogłoszenia matrymonialne sprzed stu lat i „Ogłoszenia towarzyskie sprzed stu lat”. Dziś kolej na dowcipy... :)

zbiór fajnych dowcipów

Arytmetyka.



Nauczyciel pyta ucznia:



– Pożyczyłem u twego ojca 1000 zł na 4%. Ile mam zwrócić po dwóch miesiącach?

– 2000 zł, panie profesorze.

– Co?! To ty nie znasz arytmetyki, durniu jeden.

– Przepraszam pana psora, ale pan psor nie zna mego ojca.





***



Sposobność.



– Rozenduft, ja tracę całkiem pamięć...

– Co ty mówisz? A może byś mi pożyczył 1000 zł?





***



Przed namiotem zborowego wodza stal żołnierz na straży a obok niego spał drugi na Ziemi. Wtem wypada kula z nieprzyjacielskiego obozu i urywa głowę śpiącemu żołnierzowi.

Ciekawym – rzekł wtedy stojący kolega jego – co on sobie pomyśli, jak się obudzi, że nie ma głowy!





***



W karczmie.



– Cóż tam kumie, jużeście poorali, zasiali?

– A kiej tam: nie ma casu cłek się zabrać. Dziś odpust w Głupcowie, to jakoś dzień zesedł. Wcoraj byłem na jarmarku w Durniowie, a jutro znowuś targ w Soberce, a w piątek mamy odpust w cudownych Hołowicach. W sobotę znowu święto...

– Ruskie ponoć.

– A moja babka ruska – to trza świątkować, bo ona świętuje znowuś moje święto.





***



Imię służącego



– Jak się nazywasz?

– Albo ja wiem?

– Jak to nie wiesz, jak na ciebie wołali w poprzedniej służbie?

– Jasny pan wołał durniu, jasna pani ośle, a jasny panicz, jak był w humorze, to wołał błaźnie, a jak był bez humoru, to nic nie wołał, ino za łeb ciągnął.





***



Po balu.



– Co mówią o wczorajszym balu i o mnie, mów prędko moja droga.

– Ach, mówią, żeś się na wczoraj zrobiła tak piękną, że cię nikt nie mógł poznać.





***



W Rouen w Normandii zgubiono worek dukatów. Znalazca miłością bliźniego powodowany, od dalszej ochraniając go szkody, jeszcze tej samej nocy poprzylepiał na rogach ulic pisemne zawiadomienie następującej treści: Ostrzegam właściciela zgubionego worka z dukatami, aby nie robił sobie kosztów na ogłoszenie o swej zgubie, gdyż ja go już oddać nie myślę!





***



Kot zjadł



Proboszcz miał mieć kazanie na zesłanie Ducha św., namawia tedy organistę, żeby złapał gołębia i przywiązał koło sygnaturki, a jak zawoła: „Przyjdź Duchu święty!”, żeby go puścił dziurką od sygnaturki do kościoła. Organista zrobił tak, jak mu było nakazano. Proboszcz stanął na ambonie i prawi wstęp do kazania o zesłaniu Ducha świętego, a tymczasem organista poszedł na strych, żeby gołębia mieć w pogotowiu, którego już nie było. Proboszcz woła: „Przyjdź Duchu święty!” – gołębia nie ma. Woła drugi raz: „Przyjdź Duchu święty!” – a organista odzywa się przez dziurę od sygnaturki: „Nie ma, kot zjadł”.





***



Riposta



– Pan musi być daleko starszym wiekiem ode mnie!

– Nigdy bym się nie ośmielił przyjść na świat przed panią dobrodziejką...





***



Pijany: Przepraszam... czy panienka nie wie, gdzie mieszka pan Walczok?

Służąca: Przecież to pan sam jest.

Pijany: To, to ja wiem, ale nie wiem gdzie mieszka.





***



– Ej Maniu, znowu dziś tak późno wróciłaś. Iść ulicą o godzinie dziesiątej samej panience wcale nie przystoi.

– To też musi tatko wiedzieć, że ja sama nie szła, był ze mną pan Henryk...






Ciekawe artykuły:

    
    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wspomóż mnie lub zostań moim patronem już od 5 zł - sprawdź szczegóły

Moje e-booki

Kliknij w okładkę, aby przejść do strony książki

Przejdź do strony książki Przejdź do strony książki