Jeleń
Wieczorna pora powrotu jak na gorący sierpniowy dzień to doskonałe rozwiązanie. Staszek nigdy nie wybierał innego. Lubił tę porę ze względu na mniejszy ruch na drodze, co w jego podeszłym wieku miało znaczenie – nie musiał tak uważać na innych użytkowników ruchu.
Niedługo po tym, jak wjechali w las, przez który prowadziła droga do ich miasteczka, żona wypatrzyła w oddali niewyraźnie zarysowaną postać stojącą na szosie. Odezwała się więc do męża:
– Uważaj, tam ktoś chyba stoi...
– Widzę – odezwał się ze złością mąż. – Nie jestem ślepy.
Oboje w milczeniu zaczęli przyglądać się tajemniczej postaci, która w miarę zbliżania stawała się coraz większa i wyraźniejsza.
– To jeleń! – wykrzyknęła podekscytowana Jaśka.
– Przecież widzę – przecedził przez zęby Staszek, którego zły nastrój nie opuszczał.
Małżonkowie zbliżali się do stojącego na środku szosy zwierzęcia coraz bardziej, jednak ten nic sobie z tego nie robił. Stał odwrócony tyłem do nich i patrzył posępnie gdzieś przed siebie. W końcu Staszek zatrzymał się kilka metrów przed jeleniem i spoglądając z niechęcią, odezwał się sam do siebie: „Co on sobie myśli?!”.
W świetle świecących z samochodu reflektorów widać było, jak zwierzę nieznacznie przekręciło łeb i swym lewym okiem obserwowało intruza. Sam jednak ani myślał się ruszać. W nieporuszonej pozie stał dostojnie, jakby wystawiając swoje duże i rozłożyste poroże na podziw przybyszów. Nie sposób było ominąć tej żywej zawady, gdyż ta stała dokładnie na środku jezdni. Staszek bał się z jednej strony, że zahaczy zwierzę, które jakby nie było, masą i wielkością dorównywało jego samochodowi, a z drugiej strony bał się, aby przejeżdżając obok, zezłoszczone zwierzę nie zaatakowało go. Nie tyle bał się o życie, bo wewnątrz samochodu czuł się bezpiecznie, bardziej szkoda było mu karoserii, którą z pewnością trzeba by po takim ataku prostować.
Staszek trzymał więc ręce na kierownicy i myślał co zrobić. Jego nerwy wzmagały się w tempie turkoczącego silnika. W końcu widząc, że nastała sytuacja patowa, wyładowując swoją złość, nacisnął dwa razy klakson. W chwilę potem jakby obudzony przez dźwięk klaksonu jeleń obrócił się i pochylając łeb... zaczął uderzać w przód samochodu coraz mocniej. Staszek nie przewidział takiego obrotu sprawy – z przerażenia otworzył buzię i struchlał, jednak krzyki żony, aby zaczął cofać, zmobilizowały go i szybko wrzucił wsteczny bieg. W szybkim tempie odjechał samochodem dobre kilkanaście metrów, a widząc, że agresor nie atakuje, Staszek zatrzymał samochód, aby ochłonąć. W oddali stał jeleń z pochylonym łbem, a w jego oczach odbijały się reflektory samochodu. Ledwo się zatrzymali, zwierzę zaczęło w swojej pochylonej pozie iść coraz szybciej w ich stronę.
– Zgaś światła! Zgaś światła! – krzyczała przerażona małżonka. – Zawracaj! – głos rozsądku w końcu przeważył.
– Nie ma czasu! – odparł roztrzęsiony Staszek, po raz wtóry mobilizując się do działania.
Zaraz wrzucił wsteczny bieg i szybko odjechał. Dopiero gdy zwierz całkowicie zniknął za horyzontem, ustawił samochód na właściwym pasie jezdni i drogą okrężną powoli wrócili do domu. Jeszcze wychodząc z samochodu, trzęśli się jak osiki. Nie sposób było otworzyć drzwi mieszkania, gdyż trzęsące się ręce nie potrafiły umieścić klucza w zamku.
Tego dnia małżonkowie z pewnością nie zapomną. Czegoś się jednak nauczyli: nigdy na nikogo nie trąbić.
Opowieść pochodzi z mojej książki pt. "Historie prawdziwe". Zapraszam na Stronę książki.
- Fryderyk Chopin- doceniony, lecz nie znany
- Niezwykłe opowieści o niezwykłych ludziach
- Nauki płynące z mądrości pokoleń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz